PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=786678}
6,9 34 564
oceny
6,9 10 1 34564
8,0 44
oceny krytyków
The Square
powrót do forum filmu The Square

Film jest całkiem sprawnie zrealizowaną analizą socjopsychologiczną współczesnego społeczeństwa. Trzeba oczywiście zaznaczyć, że najbardziej odnosi się ona jednak do społeczeństw krajów skandynawskich, nieco mniej można odnieść ją do reszty Europy czy chociażby do Polski, choć zmiany, które u nas następują, stopniowo zbliżają nas do mentalności krajów północy.

Świat sztuki, choć będący na pierwszym planie filmu jest tu tylko jednym z elementów obrazu, przykładem hermetycznej grupy społecznej, oderwanej w szczególny sposób od reszty społeczeństwa, a ponadto poprzez wykorzystanie ukazanych w filmie dzieł pozwala na wprowadzenie symboli, zaznaczenie odniesień i poszerzenie interpretacji. Zabieg, zrealizowany całkiem sprawnie.

Ludzie w tym filmie są sobie obcy, zanurzeni w swoim świecie, pozbawieni bliższej relacji z innym, chroniący się jak tylko można przed nawiązaniem intymnych związków, niemający porozumienia nawet z własnymi dziećmi. Bogactwo nie stało się spełnieniem obietnicy raju, a to, co naprawdę cenne można znaleźć pośród góry śmieci. Do takiej refleksji skłania obraz Christiana poszukującego w śmietniku adresu do chłopca, którego skrzywdził dość bezwiednie, ale jednak z dość dużym co prawda okrucieństwem. Ostlund nie daje rozwiązań, ani nie tym bardziej nadziei. Przebudzenie Christiana i jego piękny gest to tak naprawdę reakcja na poczucie winy i rozlegający się w głowie krzyk „pomocy”. Ta wizja jest dość pesymistyczna. Otworzyć się na drugiego możemy jedynie z poczucia winy, a poza tym uważamy, że sprawami najsłabszych powinno się zająć „społeczeństwo” albo ktoś z najbogatszych ludzi na świecie, jak sugeruje w swoim nagraniu Christian. Nie ma w tym filmie apologii lewicowości, raczej smutna nad nią refleksja. Obecny model państwa sprawdza się całkiem dobrze (na żebraków można przecież przymknąć oko, zresztą są nam oni potrzebni, żeby ulżyć własnemu poczuciu winy) jednak doprowadził do stępienia ludzkich odruchów i alienacji.

Świat sztuki nie jest tu przedstawiony w najlepszym świetle. Jawi się on jako hermetyczny, oderwany od ludzkich potrzeb oraz wrodzonego poczucia i potrzeby piękna, o czym świadczą przedstawione reakcje publiczności na ekspozycje prezentowane w galerii. Okazuje się też, że clue wydarzenień artystycznych jest catering, jak zdaje się sugerować reżyser w jednej ze scen. Świat sztuki jest zakłamany. Wolność ekspresji jest mitem i pustym frazesem, o czym przekonujemy się, gdy powodem rezygnacji kuratora wcale nie jest drastyczność reklamy, ale fakt, że mogła ona zaszkodzić PR-owo jednemu ze znaczących sponsorów. Choć wydaje się raczej, że zamierzeniem reżysera nie była tu kpina ze sztuki współczesnej jako takiej, w szczególności tej pozostającej w nurcie konceptualizmu i dość trudnej do odbioru dla przeciętnego odbiorcy, zwłaszcza, że ta sztuka jest wykorzystywana przez reżysera dla zwrócenia uwagi na pewne istotne problemy (np. instalacja nakazująca uczestnikowi zdecydować czy jest osobą ufną wobec innych). Niewątpliwie jednak tego rodzaju sztuka jest elementem ukazanego w filmie rozdźwięku pomiędzy elitą społeczną a warstwami niższymi.

Cała ta sztuka jednak coraz mniej kogokolwiek interesuje poza bywalcami wernisaży i bankietów, dlatego trzeba użyć specjalnych efektów, żeby ktokolwiek przyszedł na wystawę. W sukurs przychodzą tu spece od reklamy, wyzbyci jakichkolwiek uczuć i skrupułów, dla których celem jest jedynie efekt viralowy i spora liczba lajków. Reżyser chciał chyba pokazać, że strategia po trupach do celu odnosi skutek, gdyż w gazecie zamieszczono całą stronę na temat wystawy, która została w ten sposób spopularyzowana.

Dostało się tu mocno także poprawności politycznej, m.in. w scenie, w której jeden z uczestników debaty grobowo poważnym głosem karci śmieszków, przekonując o konieczności tolerancji wobec osoby dotkniętej „schorzeniem o podłożu neuropsychologicznym”, choć sądząc po reakcji publiczności na seansie, wymowa tej sceny chyba nie została do końca zrozumiana. Właściwie, ciekawe było to, że większość osób momentalnie zamilkła, jakby sama, niczym uczestnicy owej debaty, poczuła się zażenowana naruszeniem norm poprawności politycznej, co już samo w sobie daje dużo do myślenia. Elementem kpiny z politicial corectness jest także dziennikarz zwracający uwagę na kolor włosów dziewczynki, która wystąpiła w reklamie wystawy.

Cały ten świat PR i dziennikarstwa jawi się jako kompletnie wyzuty z treści. Dyskutujemy o wydarzeniach i faktach medialnych, doszukując się znaczeń i drugiego dna, a tak naprawdę jedynym znaczeniem są lajki, efekty viralowe, odsłony i co za tym idzie pieniądze płynące od klientów, sponsorów, kolekcjonerów i zadowolenie twórców tego całego bałaganu. Skojarzenia z niedawną akcją reklamą napoju Tiger są nieuniknione.

Kapitalna jest scena performance – człowieka małpy. Oczywiście można ją różnie odczytywać, natomiast wydaje mi się, że kluczowa jest zapowiedź przed występem, gdzie mowa jest o tym, by pozostać w bezruchu i nie okazywać emocji, gdyż w przeciwnym wypadku zostaniemy zaatakowani i rozszarpani przez zwierzę. Czy nie jest to obraz lęku współczesnego człowieka przed pierwotnymi, atawistycznymi instynktami? Lęku przed tym, co w nas zwierzęce? Czy nie dlatego tkwimy, przynajmniej pod względem relacji społecznych, w pewnym bezruchu? Wszak cały proces rozwoju ludzkości biegnie w kierunku ograniczania w nas tego, co biologiczne, nieuporządkowane i instynktowne. Czy nie dlatego właśnie nie okazujemy innym osobom naszych prawdziwych uczuć i intencji? Tłumimy w sobie lęk i agresję i zamykamy się w ramach społecznych konwenansów? Warto przy okazji zwrócić uwagę, że postacie ukazane w tym filmie są z reguły miłe, wyważone i spokojne. Jeśli krzyczą, to tylko wobec dzieci, wobec bezbronnych istot, które nie są w stanie przypuścić odwetu. To przywołuje z kolei kolejną refleksję na temat tłumienia agresji.

Wracając jednak do człowieka-małpy. W całej tej scenie, która w zasadzie jest dość fantastyczna, gdyż raczej nie do pomyślenia w rzeczywistości, biorąc pod uwagę reguły rządzące tego rodzaju wystąpieniami artystycznymi, można w niej wyróżnić trzy etapy. Z początku widzowie wykazują spory dystans do wydarzenia, podśmiechują się pod nosem, nie przejmując się w ogóle założeniami performance’u. Oto zatem śmietanka kulturalna, elita artystyczna, ludzie związani ze sztuką prezentują raczej postawę człowieka ze sztuką niezwiązanego. Ostlund ponownie pokazuje tu miałkość całego środowiska kolekcjonerów, sponsorów, a być może także artystów i kuratorów, którzy przychodzą na bankiet po prostu, żeby się nażreć i którzy pozbawieni są w zasadzie głębszej artystycznej wrażliwości.

Kiedy jednak artysta narzuca im, w dość niekonwencjonalny sposób, respekt wobec swojego występu, stają się w końcu częścią aktu, zastygając w bezruchu w obawie przed nieznajomym, zwierzęcym, pierwotnym. To byłby drugi etap tej sceny, przerwany w końcu rzuceniem się człowieka-małpy na kobietę i próbą gwałtu (?). Niewątpliwie złamała ona reguły gry, gdyż może nieznacznie, ale ujawniły się jednak w jej grymasie twarzy uczucia, prawdopodobnie z gamy tych pozytywnych, wobec dzikiego stworzenia. Co ciekawe, jej partner zdążył w międzyczasie uciec, a znaczna część publiki pozostawała przez długi czas bierna. Dopiero po chwili rzucają się na artystę i zaczynają lincz.

W ten sposób występ, który raczej nie miał szansy zdarzyć się naprawdę zostaje dopełniony. Czy można przyjąć, że cel artysty był właśnie taki – wyrwać tych ludzi z impasu, obudzić w nich emocje, agresję tłumioną za fasadą dobrobytu i poprawności politycznej? To pewnie jedna z interpretacji, ale moim zdaniem dość uprawniona. Scena moim zdaniem kapitalna.

Pojawia się oczywiście w filmie także parę innych dzieł sztuki, które mogą składniać do refleksji. Chociażby kopczyki usypane ze żwiru, przypominające kopce popiołu, które wraz z napisem „You have nothing” są metafizycznym, a jednocześnie satyrycznym „memento mori” dla współczesnego człowieka.

A gdyby przyjąć, że tytułowy „The Squuare”, miejsce azylu i troski, to rozbudowana alegoria szwedzkiego państwa opiekuńczego, miejsca, zbudowanego w celu zapewnienia bezpieczeństwa i dobrobytu, w którym jednak zabrakło Człowieka? Zauważmy, że przez większość, jeśli nie przez cały film „The Square” pozostaje pusty... Stworzyliśmy sobie miejsce azylu, miejsce dobrobytu i rzekomej troski, w którym czujemy się tak bardzo obco. Miejsce to, o sztywno zakreślonych granicach, za którego geometryczną prostotą kryją się sztywne reguły chroniące innych przed dostępem obcych w jego obręb skłania do myślenia, do czego doprowadził (i doprowadzi) rozwój współczesnego społeczeństwa. Przy tej interpretacji, także scena eksplozji w jego obrębie nabiera głębszego znaczenia, przywołując także aluzje do bieżącej sytuacji politycznej, problemów uchodźstwa i terroryzmu. Choć to może już zbyt daleko idące domysły.

ocenił(a) film na 8
zambrotta

Wracając jednak do człowieka-małpy. W całej tej scenie, która w zasadzie jest dość fantastyczna, gdyż raczej nie do pomyślenia w rzeczywistości"

Hmm na ilu performance'ach byłeś? A na ilu wystawach sztuki współczesnej?
Sztuka niejednokrotnie przekraczała granice, żeby wspomnieć chociażby psa umierającego z głodu na oczach zwiedzających :(
Nie chcę, by mój post zabrzmiał jak krytyka sztuki współczesnej, polecam np. genialną wystawę w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu. Ale zdarzały się artystom ("artystom"?) rzeczy dużo mocniejsze i straszniejsze niż scena z performerem z filmu.

cvana

Trudno by mi było policzyć, ale jeśli o to chodzi, to nigdy nie uważałem się za wielkiego znawcę. Osobiście nie słyszałem o stosowaniu przemocy wobec widzów, ani też o tym, żeby artysta nie podporządkował się organizatorowi imprezy, ale nie wykluczam, że coś takiego miało miejsce. Dlatego napisałem "w zasadzie" i "raczej", ale chętnie bym poczytał o takich przypadkach :)

ocenił(a) film na 8
zambrotta

Na pewno można znaleźć w sieci. Ja nie poszukam, bo nie chcę się natknąć na artykuł o tym psie. Kiedy o tym przeczytałam, mocno to przeżyłam, więc rozumiesz...

cvana

Scena z Terrym Notary to jawna inspiracja performansem Olega Kulika (Notary w filmie gra zresztą artystę o imieniu Oleg), który dwadzieścia lat temu wywołał skandal w Sztokholmie.

Za wikipedią:

"At the Interpol group exhibition in Stockholm in 1996, he performed in the gallery chained next to a sign labelled 'dangerous'. An international scandal occurred when he not only attacked members of the public who chose to ignore the sign, in one case biting a man, but also attacked other artworks within the exhibition, partially destroying some pieces, the artwork made by other artists.

Kulik thought this was an excusable act, as there was a warning label attached to his performance which people chose to disregard, reasoning that his intention was to divulge his angst at the current cultural crisis through the violent anger of a dog."

ocenił(a) film na 8
bel_esprit

O, ciekawe. Dzięki za informację.

ocenił(a) film na 6
zambrotta

Odniosę się do jednego szczegółu, nieistotnego w kwestii filmu. Robię to, bo takie rzeczy działają na mnie jak kamień w bucie. :)

Piszesz: "Cały ten świat PR i dziennikarstwa jawi się jako kompletnie wyzuty z treści. Dyskutujemy o wydarzeniach i faktach medialnych, doszukując się znaczeń i drugiego dna, a tak naprawdę jedynym znaczeniem są lajki, efekty viralowe, odsłony i co za tym idzie pieniądze płynące od klientów, sponsorów, kolekcjonerów i zadowolenie twórców tego całego bałaganu. Skojarzenia z niedawną akcją reklamą napoju Tiger są nieuniknione."

Chcę zwrócić uwagę na użycie akronimu "PR" w niepoprawnym kontekście. PR koncentruje się na faktach (czystych informacjach) i rzeczywistych działaniach danej firmy, a także jej klientów, pośredników, inwestorów, społeczności lokalnej czy nawet samych pracowników. Celem PR-u jest jak największe uświadamianie w kwestii działalności firmy, jej motywów, zamiarów i podejścia do różnych spraw. Dzięki temu wszystkie grupy ludzi mające z tą firmą styczność zyskują jasność co do jej działań.

W tym samym cytacie nawiązujesz do reklamy napoju Tiger. Reklamy to już domena marketingu (tak, PR i marketing to w rzeczywistości dwie osobne dziedziny), którego celem jest zwrócenie uwagi i wzbudzenie zainteresowanie poprzez wywołanie silnych emocji. Tak właśnie było w filmie "The Square", w którym agencja marketingowa (wprost powiedziano o agencji marketingowej) nagrała filmik z dziewczynką. To ewidentna próba zwrócenia uwagi poprzez kontrowersje, co zresztą się udało (w filmie pojawia się liczba 300 tys. wyświetleń). Jak natomiast działałby tutaj PR? Przykładowo w ten sposób: zamieszczenie na stronie muzeum artykułów o idei stojącej za powstaniem wystawy, artykuły ukazujące powiązanie tej idei z prawdziwą sytuacją w społeczeństwie, zamieszczenie odnośników do tych artykułów w mediach społecznościowych, kontakt z mediami (prasa, radio, telewizja, portale) w temacie wspomnianej idei i jej powiązań, współpraca z fundacjami i organizacjami charytatywnymi w celu niesienia pomocy potrzebującym (co też mogłoby być szeroko komunikowane). Dzięki takim zabiegom do większej liczby osób dotarłaby informacja o konkretnych działaniach muzeum. Nie przełożyłoby się to na zainteresowanie widzów (od tego jest marketing), ale mieliby zamiast tego uznanie (respekt) dla muzeum.

To tak w skrócie. Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze to przeczyta, ale nie mogłem powstrzymać się od wyprostowania tej kwestii. To jest dla mnie ważne. :)
Pozdrowionka.

TroPtyN

Dzięki za to wyjaśnienie. Rzeczywiście, nie rozróżniałem do końca tych pojęć. Teraz sobie uświadomiłem, że myślałem o marketingu, a napisałem "PR". Myślę, że już nie popełnię w przyszłości tego błędu :)

ocenił(a) film na 6
zambrotta

Bardzo proszę. :)

ocenił(a) film na 9
zambrotta

Super recenzja - zwróciła moją uwagę na szereg kwestii, ktorych nie potrafilam ująć, uchwycić po obejrzeniu filmu. I super dyskusja. Dziękuję także za wyjaśnienia dotyczące PR i marketingu ! Östlund uchwycił tyle kwestii ...
Jak myślicie, czy Östlund widzi zagrożenie ze strony osób kulturowo obcych ( czy też nieuznających reguł obowiązujacych w danym społeczeństwie ) inaczej niż w "Grze"?
Po "Grze" miałam wrażenie, że nie ma zbyt realnych możliwości negocjacji i kompromisu. W "The Squere" przedstawiono prolem już inaczej. Ale rozwiązania zdaje się nie ma. Tylko więcej wątpliwości.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones