Film wcale nie jest taki zły, na jakiego go oceniacie. Wręcz przeciwnie - mimo że "od
początku wiadomo, kto zabija" (to przecież horror a nie film akcji) panuje w nim niemałe
napięcie. Podczas oglądania, do głowy wpada milion interpretacji (w moim przypadku ofc).
Zanim wszyscy nie zginęli, rozumiałam film mniej więcej tak: facetowi zginęła córka, nie
mógł się z tym pogodzić więc znalazł sobie niewinnego "winnego" i go wraz z ekipą
zakatowali. Po jakimś czasie przybył do nich Bóg aby wymierzyć im karę.
Wszystko mi się zgadzało, byłam więc pewna, że Black nie zostanie zabity (w końcu "nic"
nie zrobił), lecz zostanie skazany na wyrzuty sumienia do końca życia.
Niestety jak to często w filmach bywa, końcówka spieprzyła cały mój tok myślenia, tyle czasu
na marne. :-( Wielki minus za to.