Oglądałem film razem ze swoją bojaźliwą kobietą i ani przez moment się nie zlękła. Pomysł na film ogólnie jest ok, ale realizacja tragedia ...
Buńczuczna puenta wypowiedziana przez Mike w nowo-wybudowanym domku na drzewie, o tym, że każdy tylko myśli o chęci bogactwa, domu i konsumpcji a nie patrzy co ma w sercu i wtedy pojawia się on, wielki orędownik i obrońca moralności i zdrowego rozsądku ludzkiego to jakiś śmiech :D Przecież on nie obserwował wielu rodzin i nie bronił świata przed zepsuciem ludzkim tylko upatrzył sobie jeden dom i męczył przez 3 lata pana Akimoto a później rodzine głównych bohaterów.
Poza tym po co to robił? Chcięli ten dom kupić? Czy chciał stać na straży czego? Jakiego zepsucia przecież rodzina wzięła kredyt i ledwo finansowo dawała rade żeby tam mieszkać.
Nic się kupy nie trzyma, nie polecam jest masa innych ciekawszych filmów.
Pozdrawiam