5,2 15 tys. ocen
5,2 10 1 15066
3,8 17 krytyków
The Watchers
powrót do forum filmu The Watchers

Krukcenzja

ocenił(a) film na 8

Żałuję, że nie obejrzałam tego filmu wcześniej. Krążą o nim dość mieszane opinie. Moim szczęściem i przekleństwem jest jednak uwielbienie do filmów utrzymanych w konwencji mrocznej baśnie – niezależnie od tego, jak absurdalne niekiedy są. Wbrew więc nurtowi, naprawdę zachęcam do sięgnięcia po tegoroczne „The Watchers”, choćby i tylko po to, by wyrobić sobie na jego temat opinię.

Praca. Mina otrzymuje zadanie dostarczenie papugi do klienta. Siostra usiłuje z nią normalnie porozmawiać, pocieszając po mającej miejsce wiele lat wcześniej utracie matki. Życie. Przestaje być jednak tak zwyczajne, gdy młoda kobieta gubi się w lesie, choć jeszcze chwilę wcześniej widziała swój samochód. Zbliża się zmrok, okolica szeleści, a znikąd zaczyna nawoływać ją staruszka, głośno namawiając do biegu w trosce o przeżycie. Toporny blok, pomieszczenie z olbrzymią szybą, jedyne bezpieczne schronienie. Mina poznaję trójkę ludzi, którzy w tym miejscu wbrew swej woli spędzili naprawdę długi czas. W nocy wszystko kryjące się za drzwiami stanowi zagrożenie. By przetrwać, wystarczy słuchać się zasad… Zakładających, że już nigdy nie opuści się tego miejsca.

Po nieco powolnym wstępie niemal od razu potrafi skoczyć ciśnienie w niemym przerażeniu. Pierwsza noc pośrodku niczego naprawdę przeraża – zwłaszcza gdy za olbrzymim lustrem łączącym wnętrze z mrocznym lasem zaczynają rozbrzmiewać oklaski… Cała koncepcja, wokół której rozgrywa się opowieść, jest zwyczajnie straszna, a kolejne wydarzenia wyłącznie potęgują to uczucie. W powietrzu unosi się zapach tajemnicy, w mroku kryją się przebrzydłe kreatury, z kolei bezczynność wydaje się równie niepokojąca, co skazana na niepowodzenie próba ucieczki. Bliżej końca robi się jednak odrobinę przewidywalnie, przez to punkt kulminacyjny nie niesie ze sobą ładunku równego poprzedzającej go fabule. Reżyserce i scenarzystce, Ishanie Shyamalan (córce TEGO Shyamalana), nie udało się zakończyć filmu na miarę ambicji płynącej z narracji ociekającej folklorystycznym horrorem. Nie ma jednak sensu skreślać całej produkcji przez wzgląd na naturalne dla opowieści, acz niefascynujące, zakończenie.

Cała sceneria tworzy niesamowity klimat pełen niepokoju. Ponury las, ciemność, żółte, przebrzydłe wnętrze, a także przerażające znaki, po których minięciu nie ma już powrotu. Do tego muzyka wyłącznie wzmacniająca uczucie ciągłego zagrożenia. Bardzo dobrze wypadł też sam design maszkar – zobaczenie ich w całej okazałości naprawdę wywołuje ciarki na całym ciele. Pewnym problemem jest gra aktorska. Wypada nieco bezbarwnie, choć duże wrażenie zrobiła na mnie postać Daniela (wcielił się w niego Oliver Finnegan): jako jedyny faktycznie wyróżnia się spośród bohaterów. Pozostali nie zaprezentowali się źle, ale ich role po prostu mnie nie zainteresowały. Nawet Dakota Fanning w głównej roli zdawała się wyprana z jakichkolwiek emocji…

Wbrew licznym dyskusjom na temat niskiego poziomu filmu – naprawdę go polecam. Intryguje, ciekawi, a łączenie horroru z elementami fantasy nie ma współcześnie miejsca szczególnie często (duże produkcje tego typu to głównie domena Guillerma del Toro), więc warto moim zdaniem zainteresować się tym mniej popularnym odłamem gatunku. Ode mnie 8/10, świetnie się przy nim bawiłam.