7,5 22 tys. ocen
7,5 10 1 21805
7,1 12 krytyków
Tombstone
powrót do forum filmu Tombstone

dla mnie obydwa to klasyki
a jakie jest wasze zdanie

ocenił(a) film na 9
lechifre1

Wolę "Tombstone". Zdecydowała o tym obsada. Po pierwsze : genialny Val Kilmer jako Doc Holliday - Dennis Quaid wypada w porównaniu z nim po prostu blado. Po drugie - charyzmatyczny Michael Biehn ,jego Johnny Ringo jest niezwykle mroczny i interesujacy, po trzecie - Kurt Russell jest o wiele bardziej przekonujący jako szeryf o silnej osobowosci niż "miękki" Kevin Costner :)

reesee

...hehe niezgodze się z tym że Kevin Costner jest miękki...właśnie odwrotnie powiedziałbym że Kurt mnie nie przekonał owszem strzelał , ganiał po miasteczku i robił sajgon ale mnie denerwowała jego mimika...hehe grał jak nicholas Cage maślane oczka....a Costner miał ten blask w oku ..stanowczy,bezwzględny,mało mówny....i to jest to

ocenił(a) film na 9
lechifre1

Zdecydowanie Tombstone! Pojedynek pomiędzy Dockiem (Val Kilmer) i Ringo (Michael Biehn) to dla mnie niezapomniany kawałek kina z najwyższej półki i nie chodzi mi tu tylko o końcową scenę gdzie wszystko się roztrzyga, ale napięcie, które budowane jest pomiędzy bohaterami od już od momentu kiedy zetknęli się po raz pierwszy. Kurt Russel też bardzo dobry; jego Wyatt Earp dużo bardziej przekonujący niż troszkę "przymulony" Costner w tej roli. Dla mnie film rewelacyjny.

ocenił(a) film na 9
lechifre1

Tombstone - ja lubię i cenię Kevina Costnera, ale czasami jego ego jest nie do zniesienia ;)

lechifre1

"Tombstone" było genialne. "Wyatta Earpa" muszę jeszcze obejrzeć.

ocenił(a) film na 9
lechifre1

"moja hipokryzja nie zna granic"- oczywiście że tomstone!

ocenił(a) film na 9
ghost320i

A ja wlasnie stawiam na Wayatta Earpa. Za Costnera:)Poza tym historia wydawala mi sie bardziej spojna i opowiedziana z wiekszym rozmachem, choc nie pamietam juz tak dobrze obydwu filmow.

użytkownik usunięty
lechifre1

A ja zgadzam się z założycielem tematu:)

Oba filmy cenię sobie na równi i uważam, że są rewelacyjne. Ciężko mi powiedzieć, który lepszy, choć muszę przyznać, że rola Vala Kilmera to po prostu mistrzostwo. Jednak żadnemu z obrazów nie przyznam palmy pierwszeństwa. Wzdycham tylko sobie, gdy porównuję te filmy z oglądaną nie tak dawno "Appaloosą"...

Ludziska Tombstone o wiele wiele lepszy. Po pierwsze duzo ciekawsza fabuli, po drugi lepiej dobrana obsada. No i oczywiscie Val Kilmer jako Doca Hollyda "moja hipokryzja nie zna granic"

ocenił(a) film na 10
lechifre1

Tombstone zdecydowanie. Ten film ma ducha dzikiego zachodu. Val Kilmer swoją rolą mnie poraził a scena kiedy prowadzi groteskowy pojedynek z Ringo w saloonie była mistrzowska. Russel też zagrał bardzo dobrze. Podobała mi się początkowa i końcowa narracja Gregorego Pecka.

ocenił(a) film na 10
lechifre1

Małe sprostowanko: Narratorem był oczywiście Robert Mitchum. Sory za tego Pecka.

ocenił(a) film na 10
Mentor_12

Lepszy jest "Tombstone". Wyatta Earp jest przydługi i miejscami nudnawy - nie ma tego porywu i napięcia co "Tombstone".

Nie rozumiem dlaczego w niemal tym samym czasie powstały 2 amerykańskie filmy o historii Wyatta Earpa... - To jest zwyczajnie dziwne....

ocenił(a) film na 8
sungam

Z Pewnością lepszy ,, Tombstone " ,,Wyatt Earp" nie miał tego czegoś w sobie, gdy oglądałem Tombstone to fabuła i gra aktorska mnie fascynowały, naprawdę 10/10 lecz potem jakiś czas po obejrzeniu Tombstone, obejrzałem Wyatta Earp'a i naprawdę nie ma on porównania do filmu z Kurtem Russelem i Valem Killmerem ;)

Saltsin_yu

obydwa filmy sa swietne, nie wiem czy wy ogladaliscie wogole "Wyatta Earp" bo piszecie bzdury na temat tego filmu (poza kilkoma wyjatkami)?, film Wyatta Earp pokazuje nam historia jego burzliwego zycia a w Tombstone glowna akcja skupia sie w tej malej miescinie

ocenił(a) film na 10
grzes1962

Wyatt Earp Costnera ładnie uzupełnia historię życia Wyatta - szczególnie wczesnymi latami życia. Jako western większy rozmach ma Tombstone. No i faktycznie...Wyatt Earp bywa momentami nudnawy

ocenił(a) film na 8
kalamir

Jestem zdecydowanie za "Tombstone". "Wyatt Earp" trwa 3h i 10 min i jak już wielu wspomniało wcześniej - po prostu przynudza. Niby fajnie, że pokazano kronikę od wczesnych lat po starość głównego bohatera, ale niestety chyba przesadzono. Chociaż o ile pamiętam "Tańczący z wilkami" Costnera też trwał koło trzech godzin i nie przypominam sobie bym choć chwilę się nudził.
Druga sprawa to aktorstwo. Mimo, że nie uważam Kurta Russella i Vala Kilmera za wybitnych aktorów, to akurat w tym filmie ich kreacje były powalające i zdecydowanie biły na głowę Kevina Costnera i Dennisa Quaida. Zresztą postać Doc'a Holidaya w filmie "Wyatt Earp" ogólnie była według mnie spieprzona. Natomiast w "Tombstone"... naprawdę rewelacja, tragizm postaci, jego obojętność wobec losu i generalnie aura strachu jaką roztaczał daje się niemal wyczuć w powietrzu. I to co pisał już ktoś na forum - rosnące napięcie między Doc'iem, a Ringo... łacina, kubki i pojedynek... mistrzostwo!
Do tego Kurt Russell i jego spojrzenie. Sceny kiedy wywalał krupiera...
" - Jesteś nie uzbrojony!"
" - Na takiego drania wystarczą gołe ręce"
I w pysk go : )
Autentycznie, paraliżował przeciwnika wzrokiem i to również dało się odczuć.

"Tombstone" faktycznie arcydziełem nie jest. Nie jest też najlepszym westernem, możliwe, że nie jest nawet wśród dziesięciu najlepszych westernów. Jest filmem solidnym, z przyzwoitym scenariuszem, z paroma kultowymi scenami i dwiema wybitnymi kreacjami aktorskimi. Jeżeli to dla kogoś mało, to ja już nie wiem co wy oglądacie.
A "Wyatt Earp?" Całkiem zły nie jest. Ale oglądać "Wyatta Earp'a" po "Tombstone" to tak jak onanizować się po seksie z dwiema gorącymi laskami. Praca ciężka, a przyjemność nikła^^