Jedna rzecz mnie wkurzyła - końcowa narracja starego Toma (którego nota bene uwielbiam) tłumacząca mi o co chodzi w tym filmie. Jakbym tego nie widział przez cały seans. Zresztą stare filmy Romero też były zawoalowaną krytyką społeczeństwa. Poza tym ten Jarmushowski humor skrzący się w każdej niemal scenie, Murray, Waits, Pop i Buscemi - świetni, dialogi - mistrzostwo. Ale traktuję ten film przede wszystkim jako zabawę.