Może dlatego, że jest prosty, ale sympatyczny i bezpretensjonalny, a postaci nie sposób nie polubić. Poza tym naprawdę boska Sherilyn (chyba w żadnym innym filmie po Twin Peaks tak nie wyglądała), ale i dla świetnej Kelly Lynch też warto; nawet Baldwin tu pasuje i jakoś specjalnie nie razi.
Lekki film też trzeba umieć dobrze nakręcić i chwała Bogajewiczowi za tę jego trójkę kier(ów) ...
Zgadzam się z Tobą, Martinie - sympatyczny film i tez od dawna jestem pod jego urokiem - nie będę już nic więcej dodawać tylko wspomnę że William B. też był niezły :)))
Widocznie spojrzałaś na niego pod jakimś innym kątem ;)))
Film ciąglę lubię, nawet specjalnie kupiłem go na dvd z jakąś szmatławą gazetą.
Istnieje jeszcze jeden film oparty na dosyć podobnym schemacie i też z gwiazdą Twin Peaks w obsadzie - "Threesome" - ale tamten jakoś nie ma aż takiego uroku.
taaa widziałam ten film - ale to już nie to... jeszcze go nie mam w mojej kolekcji. Jak mogłam do tego dopuścić - w głowę zachodzę.
Pozdrawiam :))