Film ze swoją tematyką przypomina fabułę telenoweli. Rozumiem, że to są ludzkie problemy, ale mnie one w konwencji realistycznej nie pociągają - nie widzę sensu aby poprzez sztukę w sposób oczywisty mówić o owych problemach.
Nie podobała mi się również quasi poetyka - zbliżenie na włoski na rękach czy butelka wody mineralnej - co to w ogóle ma być?
Nie wiem też jaką rolę odegrał szczerbaty hindus i co ma wynikać z dodatkowego wątku dot. córki i jej męża?
Podobały mi się niektóre niedopowiedzenia.
Scena z mężem i żoną na łóżku po przyjęciu urodzinowym jest wspaniała.
Ogólnie rzecz biorąc film nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia - ceniam jako dobry, ale nic poza tym.
ps.
pisząc o szczegółach z filmu robię to enigmatycznie, ale nie chce psuć zabawy tym, którzy produkcji jeszcze nie widzieli. (A nie tak jak niektóre psie syny, w pierwszym zdaniu wypowiedzi piszą o zakończeniu filmu - trzeba tępić takich ludzi)