Myślałam,że będę mile zaskoczona a doświadczyłam jedynie męczarni emocjonalnej. Na szczęście, koniec filmu okazał się niezłą komedią i w sumie wyszłam z kina z uśmiechem na twarzy :) Pozdrawiam!
Niezłą komedią? Co masz przez to na myśli? W sensie.. Co było w tym z komedii? Oczywiście nie atakuję, ani nic tylko pytam tak z ciekawości.
Jasne,już ci mówię o co chodzi :)
Śmieszy mnie,że twórcy tego filmu przedstawili rozterki życiowe głównych bohaterów w taki sposób,że co chwila się załamywałam i zadawałam sobie pytanie "czy to jest na poważnie?!?!?!".Nie mogłam po prostu w to uwierzyć jak można zrobić tak płytki film...Dialogi,gra aktorska i kadry jedynie pogarszały w tym wszystkim mój odbiór...A koniec......tego nigdy nie zapomnę... po całym filmie absurdów nagle pojawia się Pattison w wieżowcu WTC i ginie jako ofiara jedenstego września...Złota Malina dla tego kto wymyślił ostatnią scenę! :)
to jest złoty fakt, ostatnia scena mnie zatkała w swoim buńczucznym absurdzie, usmiałam sie mega. ale ogolnie film nie taki zły, za słodką końcóweczkę dostał ode mnie pełną szósteczkę! niezły odjazd : >
Wiesz ile osób zginęło choćby w tej jednej"wieży"?Każda z nich miała jakąś swą historie zyciową-albo niezrozumiałaś filmu,albo(mam nadzieje,że nie)jesteś totalną ignorantką twierdząc że końcówka cie rozbawiła.