Ludzie jak ten film może mieć średnią ocenę powyżej 8?! Rozumiem że grał tutaj Sam Neil co dla niektórych (w tym dla mnie) jest wielkim atutem, ale niestety jest to chyba atut największy. Nie powiem, koncepcja statku który znalazł się poza granicami wszechświata całkiem niezła niestety wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim razi schematyczność, już po pierwszych minutach oglądania typowałem kto z załogi przeżyje i wytypowałem oczywiście dobrze. Kolejna sprawa to prawa fizyki. No sorry, ale jak człowiek który znalazł się bez kombinezony w przestrzeni kosmicznej (gdzie temperatura to zero absolutne!) mógł chociaż przeżyć chociażby przez sekundę? Muszę również przyznać że większą część film mnie śmieszył niż przerażał. Dla mnie ocena to 5/10 za w miarę dobre aktorstwo oraz ciekawą koncepcję.
"jak człowiek który znalazł się bez kombinezony w przestrzeni kosmicznej mógł chociaż przeżyć chociażby przez sekundę?"
mógłby przeżyć ponad minutę bez konsekwencji zdrowotnych
http://imagine.gsfc.nasa.gov/docs/ask_astro/answers/970603.html
Cóż przyznam że nie jestem specjalistą w ej dziedzinie i tekst ten był dla mnie sporym zaskoczeniem. Jednakże o ile dobrze się orientuję, przy temperaturze ok. -70 stopni zamarza płyn w gałkach ocznych, natomiast jak już wcześniej wspominałem w przestrzeni kosmicznej panuje zero bezwzględne czyli -273 stopni C (0 K). Pozostaje jeszcze kwestia silnego promieniowania, przed którym na Ziemi chroni nas atmosfera. Dlatego nawet jeśli człowiek byłby w stanie pół minuty lub nawet minutę przeżyć, to jednak wątpię czy obyłoby się w takim przypadku bez zupełnie żadnych konsekwencji zdrowotnych...
Trudno mówić o jakiejś konkretnej temperaturze kosmosu, bo próżnia nie ma temperatury (poza tym próżnia jest najlepszym izolatorem termicznym i paradoksalnie stacje kosmiczne mają spore problemy z przegrzewaniem się). Temperatura w kosmosie wynosi -270 st.C ale jest to umowna wartość odpowiadająca mikrofalowemu promieniowaniu cieplnemu pozostałego po wielkim wybuchu http://pl.wikipedia.org/wiki/Mikrofalowe_promieniowanie_t%C5%82a
W kosmosie nie ma tak naprawdę temperatury, bo podobnie jak dźwięk jest to energia cząsteczek ośrodka, a tego jak wiadomo w próżni nie ma.
A co do człowieka w próżni też sam byłem zaskoczony kiedyś, no ale takie są fakty...
Swego czasu interesowałem się astronomią i doskonale wiem co to jest próżnia oraz Promieniowanie tła. Nie będę się już więcej kłócił ponieważ widzę że mam do czynienia z osobą bardziej kompetentną ode mnie. Swoją drogą na Polskiej Wikipedii również zamieszczone są informacje dotyczące czasu w jakim człowiek może przebywać w przestrzeni kosmicznej:
,,Zakłada się, iż człowiek wystawiony na działanie próżni kosmicznej straci przytomność w przeciągu 9-11 sekund z powodu gwałtownego ubytku tlenu z organizmu poprzez płuca. Wstrzymywanie oddechu przyniesie jednak bardziej katastrofalne skutki w postaci rozerwania płuc i dostania się pęcherzyków gazu do jamy ciała. Na skutek zmiany ciśnienia w jamie brzusznej w pierwszych kilku sekundach możliwe jest nastąpienie zapaści sercowo-naczyniowej, również prowadzącej do utraty przytomności. Gwałtowny ubytek gazów z żołądka może upośledzić ruchy oddechowe. Występuje również gwałtowne pocenie. Woda na powierzchni jamy ustnej i spoconych częściach ciała zagotuje się. Eksperymenty na zwierzętach wykazały, że w przeciągu minuty może nastąpić migotanie komór serca, jednak w większości wypadków praca serca ustawała po 90 sekundach. Po zatrzymaniu akcji serca próby reanimacji nie przyniosły rezultatu. Śmierć mózgowa następuje po 2 minutach."
Mimo wszystko jednak film wciąż jest dla mnie raczej mało realistyczny, dlatego swej oceny ani zdania o nim nie zmienię/.
Pozdrawiam.
moze cos przeoczylem nie wiem jak ty ale ja ogladalem film HORROR/SCI-FI wiec chyba nie wiesz czym te gatunki sie charakteryzuja skoro wypisujesz glupoty o jakis durnych prawach fizyki czlowieku.Analizujac film Horror/Sci-Fi pod wzgledem realistycznosci no glupota totalna a dajac temu filmowi ocene 5/10 powinienes zostac zlinczowany.Ten film jest jednym z klasykow swojego gatunku.
Doskonale wiem co to science fiction. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj definicję tego gatunku:
,,Gatunek literacki lub filmowy (zwany też z angielskiego science fiction i określany skrótowo jako "s-f" lub "sci-fi") o fabule osnutej na przewidywanych osiągnięciach nauki i techniki oraz ukazującej ich wpływ na życie jednostki lub społeczeństwa."
Źródło: Wikipedia.
Szczególną rolę odgrywa do mnie słowo SCIENCE, czyli nauka. Owszem, czasem reżyser może sobie pozwolić na odrobinę fantazjowania, ale bez przesady. Pewien stopień realizmu musi zostać zachowany, w innym wypadku film mnie raczej śmieszy niż przeraża.
,,dajac temu filmowi ocene 5/10 powinienes zostac zlinczowany."
Pracowałeś w SB, KGB czy tez w SS? Chłopie to nie te czasy kiedy wszyscy muszą mieć poglądy i gusta zgodne z obowiązującymi. Mogę oceniać filmy jak zechcę, a Tobie nic do tego. Tak nawiasem jeśli znajdziesz odrobinę czasu i zajrzysz na moją stronę dowiesz się iż nie jestem głąbem który ocenia filmy jedynie na 1/10 bądź 10/10. Zawsze staram się pomyśleć przed wystawieniem oceny oraz zastanowić się nad każdym aspektem danego dzieła. Nie obchodzi mnie czy jest ono kultowe itp. pierdoły, ponieważ ogół tak sądzi. Dlatego następnym razem proszę o konkretne argumenty popierające zarzuty wobec mnie, nie ogólniki w stylu ,,ten film jest klasykiem gatunku".
Pozdrawiam
Co fakt to fakt, nikt nie musi się z nikim zgadzać, co nie zmienia faktu, że masz błędną argumentację, bo jeśli nie zauważyłeś po SCIENCE jest FICTION oba słowa są w wypadku gatunku filmowego czy książkowego. To nie jest dokument, dokumenty można obejżeć na Discovery np. Science. Dziwi mnie to, że czytam tutaj opinię czytelnika Tolkiena i Lovecrafta. :/
Zabrakło słówka nierozłączne. Science i Fiction w gatunku są nie rozłączne. Nie masz prawa ich dzielić bo się tak podoba, koniec i kropka.
:-)
taaaaaaaaa .. ludzie tutaj statkami między wymiarami latają , a pan się czepia członka załogi, który za długo w próżni wytrzymał. Dajcie spokój ludzie ... czekam, aż ktoś napisze, że królowa obcych w Aliens nie powinna tak długo machać łapami po tym jak Ripley wywaliła ją w przestrzeń kosmosu. :-)
pozdrawiam
den
tylko pamiętaj, że rzeczywistość pokazana w filmie jest oparta właśnie na naszej rzeczywistości, która posiada ustalone prawa fizyki (czyli "science"), a "fiction" w tym filmie to WIZJA np. przejścia do innego wymiaru, piekło itd. dodajmy, że jest to przyszłość i wizją=motywem przewodnim jest eksploracja kosmosu (a nawet więcej). chyba właśnie to na tym polega prawda? więc ciężko przymknąć oko na pewne sceny, które na potrzeby filmu są przekłamaniem rzeczywistości (te które powinny się opierać na prawach fizyki). niektórzy dziwnie się czepiają ludzi, którzy racjonalnie podchodzą do sprawy (tutaj czepialstwo do Cthulhu).
No cóż, cechą charakterystyczną S-F (nie fantasy!) jest to, że opiera się na aktualnie posiadanej wiedzy, przykładowo: nikt nie rzuca zaklęć, bo magi a nie istnieje, jeśli bohaterów atakują gigantyczne smoki to są to mutanty wyhodowane w laboratorium, a nie potomstwo smoczych bogów itd.
W chwili kiedy oglądając film s-f widać w kosmosie lasery (a nie powinno), słychać dźwięki (a nie powinno), statki są opływowe (nie wiadomo po co skoro nie ma powietrza) itd to mam wrażenie że ktoś robi widza w bambuko i jest albo niekompetentny, albo (o zgrozo) uważa mnie za durnia. Tak czy inaczej nic tak nie psuje klimatu filmu s-f jak błędy logiczne wynikające z nieznajomości praw fizyki albo z chęci zrobienia lepszych efektów specjalnych (zupełnie jakby to one były głównym bohaterem filmu a nie tylko tłem).
W świetle tego, trzeba przyznać Cthulhu trochę racji (poza tym ciałem w kosmosie, z tym że mnie z kolei zdziwiło że słychać było dźwięki w kosmosie, niby jak?).
Jak dotąd widziałem tylko jeden w którym praktycznie nie złamano praw fizyki: Odyseja Kosmiczna 2001 (złamano tylko jedno - kiedy statek leciał z ziemi na jowisza widać było ruchy gwiazd co miało stworzyć iluzję ruchu).
Drogi nastolatku, każdy ma prawo punktować film wg własnej subiektywnej oceny, więc skoro film ma średnią powyżej 8, to widocznie podobał się większości oceniających na >8. Co do typowania kto przeżyje a kto nie, to nie masz się czym podniecać, większość widzów robi to samo co ty i z takim samym skutkiem jeżeli chodzi o trafność. No i to czepianie się kombinezonów... no tak, bo na przykład przenoszenie się do równoległych wymiarów jest takie rzeczywiste... litości...
"bo na przykład przenoszenie się do równoległych wymiarów jest takie rzeczywiste"
hehe to już Albert Einstein i Kurt Godel udowodnili że jest możliwe znajdując takie rozwiązanie pewnego równania z ogólnej teorii względności, które potwierdza możliwość przeniesienia się gdzieś poprzez czarną dziurę
Dla mnie ten film ma fachowy klimat, dobre zdjęcia, świetny scenariusz i bardzo dobrą obsadę ^^ a kilka wpadek wcale nie kładzie go na łopatki. I co ciekawe nakręcił go Paul Anderson o którym większość kinomaniaków ma wątłe zdanie.
Jak dla mnie Ukryty wymiar to film 'strawny', więc daleko mu do filmu 'wybitnego' - takim jakim są np. Alien(s). Anderson (którego osobiście zlinczowałbym za to co zrobił z postacią Aliena i z ekranizacjami gier komputerowych - MK i RE, ale to już jest moje osobiste zdanie - Anderson kieruje swoje filmy dla osób o najmniej skomplikowanych potrzebach, że je tak nazwę 'artystycznych':] Ukryty wymiar to w dużej mierze misz-masz starszych, świetnych filmów, takich jak np. Hellraiser, Kula, Obcy. Szanowny pan reżyser wrzucił do jednego kotła wyśmienite składniki, więc musiałby być absolutną miernotą aby to spieprzyć (ale nie zaprzeczam, że kto jak kto, ale Anderson mógłby to uczynić:] W każdym razie film warto obejrzeć, bo chociaż nie jest arcydziełem, to chyba jednak większość się zgodzi, że to najlepszy film Andersona (co z drugiej strony jakimś niesamowitym komplementem nie jest:]
Szczerze pierwsze 30 minut było dobrym kinem trzymającym nawet w napięciu ale potem każda następna minuta utwierdzała mnie w przekonaniu że osoba która napisała scenariusz cierpiała na typowy atak pustki artystycznej i wstawiła do dobrze zapowiadającego sie filmu mase słabych wręcz śmiesznych wątków. Film oceniam na 5+/6 bo widywało sie gorsze...
Pozdrawiam
5+/6 bo widywało się gorsze? wiem, że się czepiam, ale ciekawe jak oceniasz te lepsze w takim razie. 7/6?
Tu chyba chodziło, że film jest oceniany na 5+ lub 6 ale wszystko w skali na 10. Czyli 5+ albo 6 na 10:]
Zaraz... też typowałem kto przeżyje, a kto nie. Niestety myliłem się :P Faktycznie, spora część załogi, którą wytypowałem że zginie... faktycznie zginęła, ale myliłem się co do tych, którzy przetrwali. To, że Ty wytypowałeś dobrze nie musi znaczyć, że jest schematyczny :)
Poza tym, nie wiem co jest w tym filmie śmiesznego... no czasem jakiś tekst, no ale bez przesady :P Fakt, nie przestraszyłem się... ale po filmie jak zacząłem myśleć nad jego zakończeniem, to pozostało mi baardzo nieprzyjemne uczucie niepewności, że faktycznie ciężko mi było spać czy nawet poruszać się po ciemnym mieszkaniu, które znam na pamięć.
Dodatkowo na plus musiałbym dodać, bardzo fajną muzykę. Ta akurat strasznie mi się podobała... bardzo fajna wiązanka muzyki klasycznej z elementami elektroniki, naprawdę świetna :)
I nie... stanowczo nie, Sam Neil nie był dla mnie największym atutem, bo sam osobiście go kojarzę :P
No i oczywiście tyle siedziałem na tym tekstem i go przekształcałem, by dało się go czytać, że w końcu wkradła mi się kupa błędów... zwłaszcza ostatnie zdanie jest bez sensu :|
Cóż za zagorzała dyskusja się tutaj wywiązała...
Pozwólcie, że ja wtrącę tutaj i parę moich zdań,
mianowicie s.f w dosłownym tłumaczeniu oznacza
fikcja naukowa, idąc za definicją gatunku wszystko by
się zgadzało tylko jedno ale, gdyby każdy film był
identyczny z definicją to (i tutaj podkreślam)
moim jakże skromnym zdaniem, wszystkie filmy byłby
niemal identyczne a co za tym idzie nudne.
Logicznie rozumując praktycznie żaden film nie
jest zgodny z definicją gatunkową, choć co jest wiadome
"jedynie" posiadają elementy wspólne stwierdzające przynależność
do danej grupy.
To tak jak ze słownikiem mimo, że masz tam definicję słowa
to nie ma tam podanego jego pełnego zakresu ani użytkowania,
bo tak się po prostu nie da.
Tak jak wcześniej moi przedmówcy wspominali jeżeli ktoś chce
logiki to niech włączy discovery a jeżeli chcę dobrej zabawy
niech cieszy się z oglądania filmów.
Ludzie, no kurcze pieczone - fantastyka naukowa! Tu nie chodzi o to, żeby myśleć "co będzie się dziać za X lat zgodnie z teoriami", tylko ażeby pokazać jakieś (mniej lub bardziej możliwe) działanie - czy to podróż w czasie, czy to podróż międzygwiezdną (różnego rodzaju), czy to jakąś broń, androidy etc. Jeśli komuś do głowy przychodzi krytyka filmu SF za niezgodność z nauką - to przepraszam, ale "dyskoteka piętro wyżej".
A co do samego filmu - nie twierdzę, że jest najlepszy. Nie twierdzę też, że jest najlepiej zrobiony. Moim jednak zdaniem, od czasu powstania tego filmu, nie miałem do czynienia z lepiej stworzonym thrillerem/horrorem SF - filmem, w którym przyłożono się do stworzenia klimatu i scenariusza, a nie pokazania najnowszych tricków w dziedzinie efektów specjalnych. Było potem kilka produkcji, które fajnie się oglądało (np. Kroniki Riddicka), ale klimaty w stylu Obcego czy Blade Runnera (czyli to, za co uwielbiam Ridley'a Scott'a) gdzieś po prostu wyparowały. I do jasnej ciasnej - dzisiaj czegoś sensownego producenci nie potrafią stworzyć nawet posługując się genialnymi fundamentami ("Ja, Robot" Asimova, "Wojna Światów" Wellsa, "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia", "Solaris", etc.). Ciągle tylko widzę najnowsze zdobycze techniki komputerowej, niesamowite migawki... A żeby to miało sens, żeby to było poskładane - nie ma szans. To idzie jakby w stronę filmów porno (chrzanić plot, ważne, żeby się ciupciali) albo tzw. "sztuki nowoczesnej" (najpierw stworzyć jakieś przyciągające uwagę rzeczy, a potem do tego wymyślać historyjkę).
Z niecierpliwością czekam na dzień, w którym jakiś filmowiec stwierdzi: "w filmie SF też można stworzyć klimat, a nie tylko ukazać możliwości grafiki komputerowej" i wykreuje dzieło (np. "Fundację" Asimova - chciałbym to zobaczyć na wielkim ekranie), które będzie się chciało oglądać wiele razy. W tym momencie jednak z produkcji po roku 1990, jednym z najczęściej oglądanych przeze mnie filmów SF jest właśnie Horyzont Zdarzeń, przez co tak bardzo go cenię jako niezły thriller fantastyki naukowej.