To mysl jaka mi towarzyszyla w czasie ogladania. Film jest dobry, ale tylko do momentu "przemiany" Sama Neil`a. Pozniej to juz jest to co Paul Anderson (raczej lekko chory umysl) lubi najbardziej; mamy forse na film to jedziemy z akcja, efektami i wcale nie musi to byc logiczne (choc w tym przypadku akurat jest dosc logiczne i nawet 3ma sie kupy).
Njalepszy moment to jak sie dowiaduje, ze statek byl w p....(ci co ogladali sami wiedza, nie bede psul przyjemnosci)
7/10 za klimat.
Moze byc. Milosncy SF i filmow Andersonowskich beda piac z zachwytu.