Film może być, jest całkiem ok, bardzo szybko się go ogląda ( moze dlatego, że jest dość krótki ). Ale jedna osoba zraziła mnie do tego filmu - główna aktorka. Jak patrzyłam na nią to po prostu gotowało się we mnie, mam wrażenie, że grała ona bardzo stzucznie i sztywno.
Przez to film oglądało mi się okropnie.
Ale ogólnie nie był zły.
O.. widzę, że nie tylko mnie się nie podobała... Film faktycznie przyjemny... ale przez nią niestety gorzej się oglądało.. :( Oglądałam go dosyć dawno ale pamiętam, że strasznie mnie wkurzała.. O rety.. idealny przykład "drewnianego aktorstwa" ... - zdecydowanie w przeciewieństwie do Christian'a :):) ;0)
A mi sie podobalo jej aktorstwo. A moze dlatego, ze jest piekna i w zasadzie mogla by nic nie robic tylko siedziec przed kamera :)
Zgadzam się z java ff :) Mary Stuart Masterson była ok. Mi na przykład bardziej przeszkadzał Slater, chociaż zwracałam na to uwagę właściwie na początku pomimo, że generalnie go lubię.
A poza tym. Powiedzmy sobie szczerze: niektóre dialogi w tym filmie były mocno ckliwe i słodkie aż karmel skapywał - trudno było zagrać to "nie drętwo" ;)
Ale ja nie narzekam!
A mi się podobała jej gra. Jej bohaterka taka właśnie miała być - samotna, zagubiona i nieśmiała dziewczyna. Bez rodziny i z jedną tylko przyjaciółką. Zachowywała się tak sztywnie bo bała się otworzyć na miłość, która nagle pojawiła się w jej życiu, bała się komuś zaufać. A poza tym bardzo podobała mi się jej uroda - taka delikatna i naturalna.