to zabawne, ze za najlepszy film tworcy, ktorego nazwisko nieodlacznie kojarzy mi sie z kapitalnymi dramatami samurajskimi, uznam obraz jak najbardziej wspolczesny. 'usugesho' jest oczywiscie dramatem, ale bardzo jak na goshe nietypowym. akcja toczy sie leniwie, zas stopniowo podawana przeszlosc bohatera (wielka rola ken ogaty) sprawia, ze z kazda retrospekcja powinienem czuc do niego coraz wieksza odraze. tak sie jednak nie dzieje, sakane-uciekinier jest postacia diametralnie rozna od sakane-mordercy, jest niebywale spokojny, jakby znudzony zyciem, ale przeciez wciaz ucieka przed prawem, porzuca tez mysl o samobojstwie. co ciekawe nie odbywa zadnej pokuty, nic nie wskazuje na to by wyraznie zalowal popelnionych zbrodni. jego 'wegetacje' stopniowo przerywa chie naito, ktora przypadkiem odkrywa kim jest skromny i troche niesmialy robotnik. uwodzi go i jest w ich milosci cos pieknego, chociaz ona jest rozbitkiem zyciowym, on - bezwzglednym morderca. wspaniale sa koncowe sceny 'malowania sie' zarowno chie jak i sakane; staja sie jakoby innymi ludzmi, ktorych laczy chec rozpoczecia nowego zycia. piekny film, oparty na faktach (co nie ukrywam niezmiernie mnie zaskoczylo), ale nie zdradzajacy ciagu dalszego losu obu kochankow. mimo iz mozemy sie go domyslac, pozostaje jednak tajemnica z malenka iskra nadziei, dramatycznej koncowki nie puentuje tragiczna smierc bohaterow, co jest ewenementem w tworczosci hideo goshy. szczerze polecam :)