"The Seduction of Joe Tynan" to opowieśc o trudnych życiowych wyborach, moralności i ambicji.
Joe Tytan jest senatorem w średnim wieku, który walczy o swoje miejsce w Senacie. Pomaga mu Karen, prawniczka z Louisiany, która pracuje w charakterze doradcy. Razem walczą przeciwko senatorowi z Południa Edvard'owi Anderson'owi, który opowiada się za segregacją rasową.
Owocna praca Joe'a i Karen wkrótce przeradza się w namiętny romans, gdzie interesy oraz przyjemnośc idą ze sobą w równej parze. Rzutuje to na życie rodzinne senatora, który ma coraz mniej czasu dla żony i dzieci. Kariera polityczna pana Tynana zaczyna owocować coraz bardziej, jednak sprawy osobiste komplikują się, gdy mężczyzna zostaje rozbity pomiędzy politycznym sukcesem, życiem rodzinnym, a kochanką.

W filmie mocną stroną jest dobrana obsada, na którą skrzyknęło się kilka znanych nazwisk (Alan Alda znany jako "sokole oko" z M*A*S*H, stary wyjadacz Melvyn Douglas i oczywiście świeżutka Meryl Streep, która dopiero rozpoczynała swą błyskotliwą karierę aktorską).
Film jest jednak po części rozczarowujący. Zapowiadało się na emocjonującą historię uczuciową, w którą wpleciono wątki polityczne. W rezultacie wyszło bardziej na odwrót. W pewnym momencie widz grzęźnie w wielkim politycznym bagnie i mało zajmującym trójkącie miłosnym. Wieloznaczne zakończenie dodatkowo wcale nie ratuje sytuacji.

Jako fanka Meryl, z entuzjazmem podeszłam do seansu i choćby dla tejże aktorki warto zaliczyć tą pozycję. Sama historia nie należy jednak do najoryginalniejszych i najciekawszych.