Jestem na gorąco po przeczytaniu książki, więc nie mogłam na film spojrzeć obiektywnie. Zdecydowanie to film na luźnych motywach książki a nie jej adaptacja. Z książką ma w zasadzie wspólne dwa wątki a i te potraktowane są dosyć powierzchownie ( wątek SB i wątek ustawień rodzinnych). Cała reszta to już reżyserska interpretacja. Zniknęła Warszawa ( w książce Miłoszewskiego to jedna z bohaterek), prokurator zmienia płeć ( nie najgorsza propozycja), znika Kuźniecow ( a pojawia się były kochanek Smolar), Szacka jest jakaś taka na pozór twarda ( kreuje się na taką) a w rzeczywistości to typowa baba, którą miotają sprzeczne emocje), Szacka przyjeżdża z prowincji i jest nowa w kryminalnym ( nie wiem zupełnie po co to zagranie). To główne filary, które gdzieś zniknęły. Czy dobrze? Trudno powiedzieć. Nie czytając książki uznałabym pewnie film za średniaka. Mając w tyle głowy fabułę książki ledwie dałam 6 i to trochę na wyrost. Dużo elementów mi się nie podobało a już amerykańskie zakończenie wcale. Policjancik oczywiście ma dostęp do zajebistego sprzętu fotograficznego i czas by zrobić genialne zdjęcia. Potem ( fantastycznym sprzętem oczywiście) zabija ze snajperki Prezesa i odjeżdża na motocyklu niczym Easy Rider. Naciągane i tyle. Słabe bardzo. I ten telefon, że sprawa załatwiona. Niby do kogo? Skoro o zamiarze zabicia Esbeków Szacka zdaje się nie wiedziała... Słabe i naciągane. Czekam na Ziarno Prawdy, chociaż Więckiewicz do przystojnego, błyskotliwego i zimnego jak lód Szackiego pasuje jak kwiatek do kożucha.