Niestety Pan reżyser zrobił to, co mógł zrobić najgorszego z tak obiecującym materiałem do nakręcenia filmu, jakim jest książka Miłoszewskiego. Obsada nie do końca trafiona, napięcie budowane raczej nieudolnie i właściwie wszystko w tym filmie jest raczej albo nie do końca. Przyciężkawe dla polskiego widza szwedzkie kryminały potrafią jednak dawać więcej emocji. Prawdziwy niesmak wzbudziła scena walki w ubikacji, sztuczne "niemal omdlenie" na ulicy i późniejsza scena łóżkowa. Naprawdę można było zrobić o tym film na wiele różnych sposobów i chyba każdy mógłby być lepszy niż to, co oglądałem. Wielka szkoda.
Niestety, muszę się zgodzić. Co prawda uważam, że na tle wielu polskich filmów, nie jest to film słaby, ale świetnie wypunktowałeś(aś) jego słabe punkty.
Niestety również się zgadzam - zasadniczo. Przyznam jednak, że myślałam ze będzie jeszcze gorzej, a film mimo wszystko zrealizowany jest sprawnie (w czym niewątpliwie widać rękę p. Machulskiego). Pomijając już nieszczęsne zamiany Warszawy na Kraków, Szackiego na Szacką etc., oraz nieudolność kręcenia poszczególnych scen (vide : imadloreki), to rozczarowała mnie do bólu gra Ostaszewskiej. Nie rozumiem dlaczego tak dobra aktorka zagrała tak fatalnie, z żenująco infantylnymi manierami i z wprawą godną studenta pierwszego roku PWST....
Dokładnie. Mam podobne odczucia co do gry pani Ostaszewskiej, chociaż tę jej manierę można było odbierać jako celowy zabieg, to jednak postać mocna drażniąca widza i porażająco nierozgarnięta. Film strasznie razi od początku słabą grą aktorską. Jedyny pozytywny akcent pojawią się w środku filmu w dwóch scenach - z facetem z IPN-u i scena później. Później znowu powrót do niezbyt udanie zrealizowanej hollywoodzkiej konwencji kina sensacyjnego. Niestety całość wypada dosyć blado.
Obsada zupelnie nietrafiona, chemii miedzy Ostaszewska i Bukowskim nawet pod lupa nie mozna sie dopatrzyc. Watek sensacyjny zenujacy, ale najbardziej zadziwia ze ten film zrobil to tak doswiadczony rezyser jak Bromski majac b. dobry maretial wyjsciowy w postaci ciekawej powiesci Zygmunta Miloszewskiego.
Zabij mnie glino nakrecone jeszcze w latach 80-tych z Boguslawem Linda i Piotrem Machalica arcydzielem gatunku nie bylo, ale Bromski udowodnil tam ze potrafi czerpac z dobrych wzorcow kina sensacyjnego majac nawet niewielkie mozliwosci realizacyjne i fiansowe.
A tutaj wyszedl potworek niestety.