nie zaskarbię sobie tu niczyjej sympatii - mnie Penelope Cruz szalenie irytuje...
ok, jest dobrą aktorką, jednak ma taką swoja "manierę", ten romantyczno-snobistyczny-"jestem ponad to" sposób bycia (gry aktorskiej?)który jest dla mnie nieznośny. jakkolwiek role, w których jest obsadzana wymagają chyba właśnie takiej gry, to bardzo trudno mi polubic postacie przez nią kreowane. są takie...nie "pełnokrwiste", trochę jak bańka mydlana (zwłaszcza w Vanilla Sky). i nie jest to według mnie aura tajemniczości i wyższego poziomu egzystencji - po ściągnięciu bańki na ziemię zostaje mokra plama. ale nie unosi się nad nią jej wspomnienie, ani zapach polnych kwiatków. uf...zagalopowałem się :)
pozdrowionka dla fanów aktorki (mimo wszystko)
w sumie bardzo ładnie to określiłeś/aś. w sumie pomogłaś mi to zdefiniować samemu sobie. tylko z tą różnicą, że mi to nie przeszkadza. ja traktuje takie cechy z przymrużeniem oka. są aktorzy na 10 i są na 9 :)
mnie osobiście to nie razi, że ktoś ma właśnie taką lekką "ceszkę" która widać w prawie każdej roli. (że aż by się wydawało, że to cecha samego aktora, a czasami po prostu inaczej grać nie potrafi)
hehe, jakkolwiek by nie lubić Penelope Cruz, jest tysiąc innych powodów, dla których ten film jest koszmarnie słaby;)
weeeeeśśśśśśśś się:)
głupi jesteś :) ale przynajmniej ja ją nadal kocham
a serio to ja uważam ją za niezłą aktorkę bo vic i critina barcelona - film super. obejrzyj i oceń