Ksiądz był niewinny - tak to wszystko zostało przedstawione, że nie miałem żadnych WĄTPLIWOŚCI w jego uczciwość. Siostra Aloysius nie chciała pogodzić się z faktem, że można żyć inaczej, radośniej, bardziej szczęśliwie (okazałoby się wtedy, że zmarnowała całe życie na bezsensowną postawę życiową), dlatego chciała wieżyć w to, że Flynn jest winny (bo wtedy to ona miałaby rację - radość musi być złem, a jedynie słuszne jest cierpienie - niestety taka forma chrześcijaństwa stanowi teraz większość, ludzie nie potrafią żyć inaczej, szczęśliwie, nie wierzą w to, że mogą być szczęśliwi, dlatego starają się to usprawiedliwić poprzez ideę zbawiennej roli cierpienia). Jak się okazało ksiądz miał coś na sumieniu, ale to daleka przeszłość i prawdopodobnie nic aż tak złego, inaczej zostałby usunięty zupełnie z kościoła, ale wysłany gdzieś na odludzie. Pozostałość nie pozostawiała wątpliwości. Film bawił - to jego mocny atut, niestety tylko do mniej, więcej połowy. Może urażę tu niektóre osoby, ale film o "wątpliwościach" związanych z wiarą może być interesujący dla kogoś, kto szuka sensu w wierze w Boga. Ja już dawno z tego wyrosłem. Interesująca była osobowość siostry Aloysius, ale czy wystarczająco interesująca? Takich zgorzkniałych, nieszczęśliwych postaci, przeświadczonych o swoich racjach jest w okół nas mnóstwo, więc nie jest to dla mnie jakiś szczególnie interesujący temat. Film banalny, smutny (bo ostatecznie to zło w postaci siostry Aloysius wygrało), bez zaskakującej puenty . Gdyby reżyser trochę inaczej przedstawił tą sytuację, gdyby nie rzucała się od razu w oczy nienawiść siostry Aloysius do trybu życia, postawy i wyznawanych wartości księdza Flynna, a jednocześnie podrzuciłby widzowi więcej powodów do "wątpliwości", film mógłby być interesujący. Jednym zdaniem film przypomina mi drogi fajerwerk, który nie wypalił. Zapraszam do polemiki.
jeśli po obejrzeniu nie ma wątpliwości, to znaczy że niewiele się z filmu zrozumiało
taki komentarz bez argumentów jest bezwartościowy, prosiłem o polemikę, napisz jak Ty zrozumiałeś ten film
pozdrawiam
Ja chętnie podyskutuję.
Mocno argumentujesz swoje zdanie - oczywiście nie zgadzam się z Tobą :)
Twoja ocena to 5 czyli jakieś plusy filmu dostrzegasz, może jest to gra aktorska? Mógłbyś powiedzieć o tym kilka słów? Czy kreacje czwórki nominowanych sprawiły, że postawiłeś ocenę OK (w skali filmwebu)?
Musisz przyznać, że stwierdzenie, że ksiądz był winny/niewinny to będą tylko domysły, nie fakty. Nie możesz z pełnym przekonaniem powiedzieć 'było tak i tak', bo nikt tego jednoznacznie nie potwierdził.
Mam nadzieje, że nie poczujesz się urażony po tym co zaraz napiszę, bo nie taki jest mój zamiar - Twoja postawa jest identyczna jak zachowanie skrytykowanej przez Ciebie siostry Aloysius - mówisz bowiem, że masz pewność co do niewinności księdza. Skąd ta pewność? Mogliśmy pewne zachowania odczytać na różne sposoby, ale zawsze pędziemy 'siostrą James' - jedni z nas będą nią wówczas gdy uwierzyła siostrze Aloysius, inni będą nią wtedy, gdy mówiła księdzu, że mu wierzy. Ale zawsze niepewni w swej wierze. My - widzowie jesteśmy interpretatorami zdarzeń - a interpretacja to nie stwierdzenie faktów.
Chciałabym również zapytać co oznacza stwierdzenie 'Film bawił - to jego mocny atut'. Nie jestem pewna czy to wypowiedź ironiczna? Bo jeśli potraktować ją poważnie to uśmiech na twarzy przywołały u mnie bodajże dwie sytuacje: 1) lekcja tańca, kiedy siostra przytupywała w takt muzyki; 2) kiedy siostra Aloysius tłumaczy się z wypowiedzianego zdania o 'biciu podopiecznych' tuż przed rozmową z księdzem i młodą siostrą James'. Ale daleka jestem od stwierdzenia, aby film 'Wątpliwość' mnie bawił.
Ja do krytyków filmowych zaliczyć się nie mogę. Niewiele mi potrzeba, abym uznała film za dobry. Częściej uznaję daną produkcję za godną polecenia, niż totalne dno, jednak 'Wątpliwość' uważam za jeden z lepszych filmów jakie ostatnio oglądałam. Dlaczego? Przede wszystkim gra aktorska. Nie można bowiem rozdzielić fabuły od gry aktorskiej - to się zazębia. Jednak nie o roli Streep czy Hoffmana chciałabym tu wspomnieć. Oglądając film byłam ogromnie zaskoczona kreacją Amy Adams. Muszę przyznać, że dziewczynę zobaczyłam na dużym ekranie po raz pierwszy. Do tego uważam, że miała rolę najtrudniejszą z tej trójki.. Dlaczego? Może dlatego, że zarówno ksiądz jak i siostra Aloysius mieli swoje zdanie na ten temat, wyrobione opinie, byli pewni swego - a młoda, nieco naiwna siostra James nie wiedziała co sądzić o sprawie - raz była 'pewna' winy ojca Flynn, innym razem potwierdzała jego niewinność. Zachwyciła mnie jej gra, ta prawda bijąca z jej twarzy, autentyzm. Może to naiwne, ale patrzyłam jej w oczy i wierzyłam, wiedziałam co czuje w tym momencie. Zupełnie jak podczas oglądania filmu 'Godziny' (scena z Julianne Moore, kiedy to piecze wraz z synem ciasto na urodziny męża - bił z jej twarzy ten sam autentyzm).
Może poczekam na odpowiedź nim napiszę kolejnych 'kilka' słów.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że mój przedmówca nie poczuł się urażony, bowiem nie miałam takiego zamiaru.
a ja wysmażyłam przed chwilą recenzję... i czeka sobie w kontrybucjach, stąd tylko czkawka wątpliwościowa mi się odbiła jak przeczytałam, że ktoś tych watpliwości może nie mieć. Poza tym przy poprzednich tematach - wątpliwości co do oceny tego filmu rozwijane były na wszelkie sposoby, stąd już mi sie nie chciało, ale trzeba, racja, nie można tak sobie tylko czkać.
WĄPLIWOŚĆ to nie tylko tytuł lecz konstrukcja w jakiej chyba należałoby ten film oglądać, jak w kazaniu ojca Flynna, tylko wątpliwości powodują że przystępujemy do jakiejś wspólnoty, ten kto nie ma watpliwości jest SAM, jest jak bóg.
Dla mnie film jest genialny właśnie dlatego ze pozostawia widza głupim. Przeważnie nie podoba się tym, którzy oczekują jakichś rozstrzygnięć. Lub na siłę je wymyślają. Często szukając ich w przypadkowych scenach czy sposobie montażu (jak w recenzji Marcina).
Poza tym Meryl Streep jest tak sugestywna, że albo przejmujemy jej punkt widzenia nie wiedząc o tym, bo przecież nie wzbudza sympatii, więc myślimy ze to nasz punkt widzenia, albo bronimy księdza mimo, że bywa tak samo antypatyczny, bo głosi płomienne kazania lecz równie wiele uwagi poświęca pielęgnacji paznokci.
W tym filmie nie chodzi o rozwiązanie fabularne (winny czy niewinny) - wg mnie to wspaniały obraz Dekalogu (8).
po tym wyjaśnieniu, możemy pozostać przy różnicach w odbiorze tego filmu - każdy widz ma nieco odmienne preferencje, nieco odmienne oczekiwania. Dzięki takiej wypowiedzi pomogłaś mi zrozumieć swój punkt widzenia, który szanuję :)
przeczytaj też proszę moją odpowiedź dla "f_ruzi", może pomoże Ci ona zaakceptować także mój punkt widzenia :)
dziękuję i pozdrawiam :)
Ja bym nie chciała rozstrzygnięć tylko właśnie wątpliwości. Chociaż trochę wątpliwości co do tego, że ksiądz pod jakimkolwiek względem nie jest człowiekiem prawym.
To, że ksiądz pielęgnuje swoje paznokcie nie wydaje mi się godnym potępienia, czy jakkolwiek negatywnym i nie rozumiem tego fragmentu: "bywa tak samo antypatyczny, bo głosi płomienne kazania lecz równie wiele uwagi poświęca pielęgnacji paznokci." Co jest antypatycznego w dbaniu o siebie? Czy tylko chodzi o długość tych paznokci? No bo to, że komuś wygodniej z długimi to przecież kwestia osobistych preferencji.
super, o taką mądrą polemikę mi chodziło i za to dziękuję :).
Co do Twoich pytań, to 5 przyznaję za niewątpliwie świetną grę aktorów i dobry początek, dobrze zapowiadającego się filmu. Tylko, że nawet najwspanialsze aktorstwo nie zastąpi porywającej fabuły (jestem np. pod ogromnym wrażeniem "Lektora", który przyćmił mi zupełnie ten film). Co do humoru, to postać siostry Aloysius była w moim odczuciu komiczna, ale w takim pozytywnym znaczeniu, np. wtedy kiedy odsłoniła żaluzje tak, żeby słońce przeszkadzało ojcu Flynn, albo wtedy, kiedy ojciec Flynn usiadł sobie na jej miejscu czym bardzo ją oburzył. Albo chociażby ukazanie kontrastu po między kolacją księży i sióstr. Przyznaję, że do połowy filmu dobrze się bawiłem. Z tym, że druga połowa, mnie rozczarowała, myślałem, że ksiądz Flynn odmieni tą parafię, odmieni siostrę Aloysius, liczyłem nawet na romans z tą młodą siostrą (taki już jestem niepoprawny politycznie, ale przyznaj, że film byłby wtedy jeżeli nie bardziej, to równie interesujący), jednak w zamian dostałem przegraną ojca Flynn i tym samym wszystkich parafian i pozostałych duchownych tego kościoła.
Jeżeli chodzi o uznanie winy, to chyba przekonałaś mnie trochę, ale nie do końca. Przez cały czas mając świadomość tego, czym kierowała się siostry Alosysius (Flynn burzył porządek jej parafii, pokazywał, że można inaczej żyć, że jest w błędzie, a także stwarzał zagrożenie odebrania jej funkcji, hmmm, nie wiem jak to nazwać, "liderki" tej parafii), a także widząc niezwykle pogodną postawę księdza Flynn i bijącą z jego twarzy (kolejna zasługa znakomitego aktorstwa) szczerość w wypowiedziach na temat tego chłopaka (m.in. tak bezpodstawne oskarżenia zupełnie wytrąciły go z równowagi sprawiając, że zaczął krzyczeć), było jakoś dla mnie oczywiste, że jest niewinny. Szkoda, że reżyser i scenarzysta nie postarali się o więcej "wątpliwości".
Przede wszystkim bardzo dziękuję za popartą argumentami polemikę, oby było takich jak najwięcej :)
pozdrawiam serdecznie :)
Teraz moja kolej :)
Może zacznę od tego, że z niecierpliwością czekałam na odpowiedź, z niecierpliwością i może nutką niepokoju. Bałam się odpowiedzi w stylu 'dziecko neostrady' (przecież cały świat musi myśleć jak ja). I od razu przepraszam za takie nastawienie - teraz już wiem 'na czym stoję'.
Co do 'Lektora' to porównywać nie mogę (jeszcze). Chociaż mam nadzieję, że za kilka dni będę już 'po' obejrzeniu 'The Reader'.
Zaś co do humoru zawartego w filmie - faktycznie masz trochę racji. Umknęły mi momenty, o których wspominasz - niby nieistotne momenty, a jednak...
'jednak w zamian dostałem przegraną ojca Flynn'
Czy aby na pewno? Zakładając Twoją wersję 'niewinności' (bo przecież i taka istnieje) ksiądz usunął się (właściwie nie sam) - został przecież przeniesiony - awansował. A czy posługa w innej parafii to przegrana? Wiem co masz na myśli - oczekiwałeś duchowej przemiany siostry Aloysius, albo 'wtrącenia do lochów' kobiety rodem ze średniowiecza. Tu muszę wtrącić - w jednej recenzji przeczytałam ciekawe określenie - parafrazując gdyby siostra Aloysius żyła w średniowieczu, z pewnością byłaby tą, która podpalałaby stosy'.
Co do humorystycznych momentów trzeba jeszcze dodać jej interpretację piosenki 'Frosty the snowman' - zainspirowana ów interpretacją postanowiłam sięgnąć po tekst (wykonanie również) i nieźle się uśmiałam czytając słowa i przypominając sobie opinię siostry Aloysius na temat tej ŚWIECKIEJ! piosenki.
Muszę przyznać, że trochę się zmartwiłam, że w Twojej wypowiedzi nie ma ani słowa o kreacji Amy Adams. Tak wiem - uczepiłam się tej młodej dziewczyny, ale cóż - chcę znać opinię kogoś innego - czy tylko ja poczułam ten autentyzm bijący z twarzy aktorki? Wiem, że dla dyskusji nie ma to znaczenia, ale mam to do siebie, że zazwyczaj podoba mi się inna kreacja aktorska niż większości - tak samo w 'Godzinach' Moore zrobiła na mnie większe wrażenie niż Kidman (co nie oznacza oczywiście, że gra tej drugiej nie była fantastyczna).
Co do romansu siostry James i księdza to bardzo mnie rozbawiłeś. Myślę, że młoda, naiwna siostra mogła mieć wątpliwości (znowu ten tytuł!) co do zachowań ojca Flynn, ale jestem 'pewna' (to znów tylko domysły), że miała swój system wartości, ogromną wiarę, że to co robi ma sens (nie mówię tylko o służbie Bogu, ale o nauczaniu dzieci), że tak stworzona postać nie mogłaby uwikłać się w żaden romans. Oczywiście gdyby scenariusz przewidział nieco inny charakter, to kto wie...
Zaraz przeczytam raz jeszcze Twoje wypowiedzi i moje i zobaczę jakiego tematu nie rozwinęłam, bo na pewno znów pominęłam jakąś kwestię.
Pozdrawiam raz jeszcze i liczę, że to nie koniec wymiany zdań.
Wracając jeszcze do stwierdzenia 'jednak w zamian dostałem przegraną ojca Flynn', jeśli on przegrał to wygrała siostra Aloysius. Ale czy faktycznie? Ostatecznie to przecież ksiądz przekonał do siebie niepewną siostrę James - mimo, że 'doświadczenie' siostry Aloysius mówiło co innego, mimo że widziała jak ksiądz przytulił chłopca, mimo że widziała jak wkłada jego podkoszulek do szafki i wreszcie mimo że poczuła alkohol w oddechu chłopca kiedy wrócił od ojca Flynn. Ksiądz zjednał sobie uczniów, matkę czarnoskórego chłopca, niepewną siostrę James.
A siostra Aloysius została sama (z tą jak wspomniałeś) wygraną. Sama i pełna wątpliwości, które będą ją dręczyły do końca - bo prawy nie pozna nigdy. Czy to rzeczywiście można nazwać zwycięstwem?
nie, nie. Nie myslałem o tym w ten sposób. Ojciec Flynn przegrał, ale Aloysius też przegrała, bo nie uzyskała pewności. Dlatego też nie byłem zadowolony z tego filmu - oboje przegrali. Myślę, że bardzo interesującym zakończeniem filmu, byłoby pokazanie, że miała ona rację, pomimo tego, że kierowała się tak egoistycznymi w moim odczuciu motywami. Ale nie dostałem nawet takiego zakończenia :(, jestem dalej nieusatysfakcjonowany,
Faktycznie takie zakończenie byłoby ciekawe, bo tak przez cały film myślałoby się, że ona taka zła, a on biedny święty, niewinny i cierpiący, a na końcu takie zaskoczenie. Z tymże mi tak w ogóle jeszcze nie pasuje zachowanie samego chłopca. On w ogóle nie sprawia wrażenia osoby potencjalnie molestowanej. Już samo jego zachowanie pozbawia (przynajmniej mnie) wątpliwości co do niewinności ksiedza.
jeszcze chyba warto tu podnieść wątek kreatora: >Może urażę tu niektóre osoby, ale film o "wątpliwościach" związanych z wiarą może być interesujący dla kogoś, kto szuka sensu w wierze w Boga. Ja już dawno z tego wyrosłem.<
Wiara to nie wiedza więc raczej to pielęgnowanie wątpliwości, już B. Pascal pisał, że najcenniejsi dla Boga są niewierzący praktykujący.
...więc nieśmiało sobie myślę że masz go (szukanie sensu w wierze) przed sobą, zwłaszcza że emocjonalnie (filmowo) przywarłeś do młodej zakonnicy, której jedynym atutem jest młodośc i zapał, mogła tak samo stać się jak Alojzyna (uczyła się już mieć oczy z tyłu głowy) i też za bardzo przywiązana do prostych radości życia jak Flynn. Taka postać bez osobowości (też świetnie zagrana).
Wg mnie największy dramat przeżywała matka chłopca, nie wiem dlaczego niektórzy uparcie interpretują to co powiedziała jako dowód na gejostwo syna.
hmmm, może trochę za ostro opisałem kwestię wiary, na ten temat możnaby bardzo długo rozmawiać.
a co do chłopaka, to też przyszło mi to od razu do głowy - w tym wieku chyba trudno z całą pewnością, jednoznacznie określić czyjąś orientację seksualną, tak mi się wydaje, chociaż nie wiem tego na pewno, bo nie jestem psychologiem :/
ej no, ale nawet gdyby chłopak był gejem (choc ten pomysł jako wniosek z filmu wydaje mi się absurdalny) to nie znaczy od razu, że nie sprawiałoby mu problemu obcowanie z dorosłym facetem (i to jeszcze księdzem!). Co innego homoseksualizm, co innego pedofilia.
a ja zacznę od polecenia Ci "Lektora", tylko proszę nie oglądaj wcześniej zwiastunów tego filmu i nie czytaj komentarzy na jego temat !, bo to może zupełnie zepsuć Ci film. Właśnie tak lubię oglądać filmy - nie wiedząc nawet do jakiego gatunku one należą (np. myślalem, że "Wątpliwość" jest komedią heheheh, ale tylko na początku).
Chciałbym też napisać, że gdybym otrzymał "strącenie do lochów" siostry Aloysius, to także uznałbym film za nieudany (bo jakoś tak chcę wierzyć w to, że w każdym człowieku jest dobro). Co do piosenki, to zaciekawiłaś mnie, poszukam tego na youtube.
Co do roli Amy Adams, to hmmmmm, tak się złożyło, że widząc jedną ze scenę z jej udziałem zastanawiałem się jak to możliwe, że aktorzy tak na zawołanie potrafią malować tak przekonywujące emocje na swojej twarzy :), choć nie pomyślałem sobie wtedy o niej w kategoriach przyznawania oskarów, choć kto wie, może na to zasłużyła :).
A co do romansu, to myślę, że mógłby ją uwieść :P, wszyscy pragniemy miłości, która kiedy się już pojawi sprawia, że wszystko poza nią traci znaczenie.
podsumowując: swoją ocenę filmu opieram na myśli, która pojawiła się w mojej głowie w końcówce filmu: "ooooo, to już koniec ? i co, tak to się skończy?" :)
'Myślę, że bardzo interesującym zakończeniem filmu, byłoby pokazanie, że miała ona rację, pomimo tego, że kierowała się tak egoistycznymi w moim odczuciu motywami.'
Tu nie mogę się z Tobą zgodzić. Dzięki zakończeniu jakie zafundował nam scenarzysta/reżyser pojawiają się u nas tytułowe 'Wątpliwości' - chociaż u niektórych. I to niedopowiedzenie, swego rodzaju nie zakończenie opowieści uważam za ogromny plus filmu.
Co do 'Lektora' to niestety jest już za późno, aby nie obejrzeć zwiastunów. Mam to już za sobą, poza tym przeczytałam niejedną recenzję i komentarze. Lubię wiedzieć na co idę i nastawić się odpowiednio na konkretny film - lubię być przygotowana żeby zwrócić uwagę na odpowiednie kwestie. Lubię wiedzieć, że trzeba zwrócić uwagę na aktorstwo, efekty specjalne, czy scenografię... Tak już mam :)
A jeszcze co do piosenki 'Frosty the snowman' to ciekawa jestem czy faktycznie istniała w 1964r. Niestety nie znalazłam nigdzie informacji na jej temat. Niby taka błahostka, ale lubię gdy takie szczegóły są dopracowane.
przeczytałam wasze wypowiedzi i chciałam dodać tylko, że mnie zakończenie właśnie bardzo się podobało ze względu na niejednoznacznośc, czyli.. wątpliwości. bo wątpimy w to, czy ksiądż był winny, czy nie, wątpimy również w "zwycięstwo" którejkolwiek ze stron - bo wiemy, że siostrze Alojzynie powiodło się pozbycie ojca Flynna, ale na końcu dowiadujemy się, że to on awansował, objął nową szkołe(!), a siostra ma wątpliwośći i to tak ogromne, że ta niezwykle opanowana kobieta płacze! A może ojciec Flynn zrezygnował z walki, bo wiedział, że nie wygra? nie zmieni jej? ze taki drobiazg, jak chwycenie za rękę uczenia składania ją do wydania osądu o molestowaniu?
poza tym nie pasuje mi jedna rzecz - skoro chłopiec był wykorzystywany, to dlaczego płakał z żalu przy jego odejściu? przecież molestowanie to ogromna krzywda. Rownież jestem pod wrażeniem akrostrwa Amy Adams oraz swietnej sceny ostatecznej konfrontacji siostry z księdzem, ta mina zdewastowanego człowieka u Philipa Seymoura Hoffmana! I jak myślicie, czy zasuszone kwiatki, które zostawił na stole miały być dla Alojzyny? Może miała przypomnieć sobie wiosnę, coś radosnego? :) pozdrawiam!
a ja przemyslałem trochę od wczoraj ten film. Myślę, że przede wszystkim chodziło o to, jak istotne mogą być wątpliwości i do czego mogą zaprowadzić, czasem potrafią one być tak znaczące jak przekonanie o czymś i myślę, że o tym był ten film. Z tej perspektywy jest on całkiem sensowny :). Co do chłopca, to nadal uważam, że nie był wykorzystywany, ksiądz był zbyt pogodnym człowiekiem, nie było widać po nim, żeby bał się czegokolwiek, żeby bał się, że wyjdzie na jaw prawda, albo żeby męczył się z poczuciem winy. A co do kwiatków, to jakoś przegapiłem ten moment w filmie :/
pozdrawiam :)
w ogóle kwiatki są ciekawe, najpierw są trzy, potem chyba zostają dwa... myślę że to może być jakaś pokuta księdza za zuuupełnie coś innego, film to tylko mało znaczący kawałek jego życiowej drogi
hmmmmm, zaciekawiłyście mnie tymi kwiatkami, muszę wrócić do tego filmu, żeby zobaczyć o co mogło chodzić
moja ocena to też 8 :)
ja wpisałam się "na gorąco", zaraz po obejrzeniu. teraz jak już trochę przetrawiłam treść to film tym bardziej mi się podoba, bo nie wyleciał mi od razu z głowy, a skłonił do przemyślenia. a jak myślicie, dlaczego księdza przenosili z innych parafii? myslę, że dlatego że mógł być zbyt postępowy, mówił o bardziej przyjaznym kościele etc. a to się nie podobało. siostra alojzyna pewnie nie była pierwszą na jego drodze przeszkodą ;).
mnie zaciekawiło to, jak zareagował kiedy siostra Aloysius powiedziała o tym, że dzwoniła do poprzedniej parafii, w której służył ojciec Flynn. Rzeczywiście coś tam musiało się wydarzyć, może został niesłusznie posądzony o coś podobnego? Myślę, że cokolwiek by to nie było, nie mogło być niczym aż tak strasznym, bo w końcu nadal był księdzem, pozwolono mu odprawiać sakramenty itd.
"pozwolono"- sęk w tym, że pozwolenia wydaje pastor (czy inni równie wysoko ustawieni mężczyźni). w filmie natomiast wielokrotnie była mowa o solidarności kapłanów oraz o tym, że tylko zakonnice mogą znać prawdę i (w większości wypadków pewnie) muszą milczeć.
Nie powinieneś pisać, natomiast, iż film dotyczył wątpliwości w wierze w boga- to pierwszy i narzucający się aspekt filmu, dalej mamy ich więcej, choć nie twierdzę, że są one jakoś szczególnie odkrywcze. Ot, wątpliwość w ludzi, trudność w podejmowaniu decyzji, bezradność zabarwiona nihilizmem, pesymizm.
Z natury bliżej mi do siostry Aloysius- dlatego od początku jej "kibicowałam". Była inteligentną, spostrzegawczą,zapobiegawczą, pewną siebie i sprawiedliwą kobietą, również ciepłą i dbającą o dobro ludzi.
Ksiądz- nieco rozlazły emocjonalnie, artysta, niby szczęśliwie obdarowujący ludzi miłością, a jednak niespokojny duch- w świeckim świecie jak dla mnie byłby alkoholikiem. Nie potrafiłabym go obrać sobie za przywódcę duchowego- niestały jak chorągiewka na wietrze, tym mniej zasługiwał na późniejszy awans kościelny <--
"B. Pascal pisał, że najcenniejsi dla Boga są niewierzący praktykujący"- jeżeli już mowa o wierze (osobiście jestem ateistką), to aby dowiedzieć się, co najcenniejsze jest dla boga należy chyba zajrzeć do pisma św, a nie wywodów filozoficznych. jasno jest w nim powiedziane, że liczy się przede wszystkim wiara i dobro czynione świadomie, wynikające z naszej przyjętej, restrykcyjnej postawy, a nie natury (jak w przypadku ateisty), bo co jednemu przychodzi łatwiej, drugiemu trudniej. ale liczą się WYBORY.
co do komizmu- to oczywiście wynikał on z instynktowej natury i talentu Meryl Streep- żadnego filmu nie uczyni sztucznie patetycznym. w najgorszych chwilach potrafi zrobić coś dla rozluźnienia atmosfery. za to ją kocham. myślę, że Meryl swoje wie i nie potrzebuje do tego żadnego Oscara. Kate Winslet należał się z uwagi na jej rewelacyjne aktorstwo, a tak początkujące w zyskiwaniu tytułów.
Amy- niesamowita, urodzona do tej roli- te jej duże, niewinne, a zarazem dojrzałe niebieskie oczy. była bym powiedziała, że to jej prawdziwa natura, a nie jakaś tam gra:)
Widzę, że zebrało się w tym temacie sporo osób potrafiących poważnie dyskutować na temat filmu, dlatego chciałabym zapytać o jeszcze jedną kwestię. Na temat filmu jako takiego myślę, że już się wypowiedziałam, teraz chciałabym 'wejść' głębiej w poszczególne fragmenty.
W końcowej rozmowie sióstr, tuż przed stwierdzeniem, że siostra Aloysius ma tytułowe wątpliwości, bierze w ręce krzyż i kryje go w fałdach szaty, wzrok siostry James jest zwrócony w tamtą stronę. Myślicie, że to coś znaczyło?
Ja początkowo myślałam, że może to oznaczać, że siostra Aloysius ma wątpliwości nie co do winy/niewinności księdza, ale działań podejmowanych przez duchownych, tej hierarchii, gdzie biskup awansuje księdza, który czynił zło... Później jednak doszłam do wniosku, że to mogło być nawiązaniem do poprzednich słów o tym, że jeden krok z dala od Boga, w pościgu za złem (czy jakoś tak).. I patrząc na krzyż chciała siebie samą przekonać, że jej czyn był słuszny i był częścią jej posługi.
Może ktoś ma jakieś inne pomysły?
A może po prostu to nie miało żadnego znaczenia?
Wiesz, może się mylę, ale ja odebrałem te słowa o wątpliwości w ostatniej scenie filmu jako wątpliwość w istnienie Boga. To po części tłumaczyłoby zgorzkniałość siostry Aloysius i wiązałoby się z pokazaniem tego krzyża w końcówce filmu, w dodatku idealnie by się zazębiało - siostra Aloysius po kazaniu na początku filmu chciała dowiedzieć się kto ma wątpliwości, tymczasem to nie ludzie w jej otoczeniu mieli wątpliwości, ale ona sama (mam na myśli kwestię wiary w Boga).
chyba dobra interpretacja, choć czy nie spłaszcza nieco pomysłu twórców? w sensie- byłaby to kolejna opowieść w duchu "Świętoszka" Moliera (oczywiście przesadzam, chodzi mi tylko o tę czystą dewocję, za którą kryje się wielka walka z samą sobą. okazuje się, że tak naprawdę to nie on, tylko ona i już mamy pełne psychologiczne rozwiązanie akcji?
nie chciałabym tak odbierać tego filmu i w naszej dyskusji dochodzić w ogóle do jakiegokolwiek konsensusu.
właśnie to mi się podoba w "Wątpliwości", iż jest ona na tyle życiowa, że nie daje gotowych rozwiązań i dróg, którymi pewnie możemy podążyć, tylko dwie skrajne, a zarazem płynne i na równi dobre, wartościowe oraz na równi złe.
w gwoli obrony siostry Aloysius- również potrafiła postąpić wbrew zasadom kościelnym (co jej zarzucił ojciec Flynn), by dojść prawdy, którą stanowiła najważniejszą wartość jej życia. sądzę (jak zresztą niektórzy z Was), że na tamtej ławce nie straciła pewności w winę ojca Flynna, lecz właśnie tę wiarę w prawdę i sprawiedliwość, której nie można zaznać na Ziemi. <- w sumie wg jej wiary, odkupienie otrzymuje się pośmiertnie, więc nie powinna była się tak łatwo poddać i stracić siły.
trudno się nad tym zastanawiać, myślę, że i sami twórcy do końca nie wiedzieli, co chcą przez to przekazać, pozostawili wybór widzowi.
zamiast podejmowania decyzji, chyba jednak znacznie bardziej wolę cieszyć się tym co zostało nam uniwersalnie przekazane i co stanowi, według mnie, źródło wszelkiego cierpienia i szaleństwa na Ziemi- nasza nieumiejętność, nieprzystosowanie i ciągłe podważanie przyjętych zasad. jak znacznie lepiej być psem, wylegującym się przy kominku u stóp swego pana, zamiast wiecznego analizowania. i tak dalej :)
heh, a więc prezentujemy dwie skrajne postawy, dla mnie siostra Aloysius była nieszczęśliwą, a przez to zgryźliwą osobą o skostaniałym sposobie myślenia. Co do ojca Flynn, to dlaczego uważasz, że był "niespokojnym duchem" (walka o pewne ideały z taką stanowczością jest w moim odczuciu niewątpliwą zaletą) i dlaczego uważasz, że był zmienny jak chorągiewka na wietrze? Tak jak powiedział chciał zmieniać oblicze Kościoła - sprawiać, żeby stawał się bardziej przyjazny, radosny, ale spotkało się to z oporem ze strony siostry Aloysius o skostniałych zasadach i pesymistycznym spojrzeniu na świat.
gdyż nie potrafił się wybronić, walczyć z siostrą Aloysius. wyszedł na słabeusza, mym zdaniem. poniekąd się bardzo zdenerwował w pierwszej rozmowie z siostrami Aloysius i James, wypytywał co takiego widziała, co wzbudziło podejrzenia -A. zapytała "czy to jest aż tak ważne?", on: "jak najbardziej" <- takie właśnie pytania zadaje człowiek niewinny, albo który za niewinnego się uważa- może miał przewróconą hierarchię wartości. może uważał, że niekiedy, jeśli tylko sprawia się przyjemność bliźniemu, można więc "różnoraki sposób" sprawiać... no nie wiem. przykładowo, nie znałam naszego Papieża, ani nie czytałam jego książek, ale uważam, iż w jego całej uległości, miłości, wierze w człowieka, a nie tylko boga, zachowywał pewną stanowczość i znał granice dobra i zła.
matka chłopca, chłopiec, ksiądz- myśląc, iż czynią liberalne dobro, czynili najgorsze zło. bo czyż można dawać i otrzymywać miłość na siłę, w sytuacji, gdy od nikogo innego w życiu się jej nie dostąpi? a nóż przeznaczeniem chłopca było co innego, odkrywanie aspektów życia i zjednywanie sobie ludzi w inny sposób? nie można biednego człowieka nakarmić rybą, nie dając wędki, nie ucząc co ma robić. moim zdaniem ojciec Flynn niańczył tego chłopca- upośledzał jego zdolności do życia.
Poza powyższą wypowiedzią dodam jeszcze, że bardzo podobała mi się kreacja motającej się w swoich "uczuciach" młodej siostry. Po prostu jeden z lepszych motywów tego filmu! Gdy siostra Aloysius mówi do niej "Ty po prostu chcesz wierzyć żeby wrócić do swojej prostoty" (moje tłumaczenie) - świetne, trafne, życiowe!
Dość apodyktycznie się wyrażasz Słonico Droga, zacznijmy od:
"jeżeli już mowa o wierze (osobiście jestem ateistką), to aby dowiedzieć się, co najcenniejsze jest dla boga należy chyba zajrzeć do pisma św, a nie wywodów filozoficznych. jasno jest w nim powiedziane, że liczy się przede wszystkim wiara i dobro czynione świadomie, wynikające z naszej przyjętej, restrykcyjnej postawy, a nie natury (jak w przypadku ateisty), bo co jednemu przychodzi łatwiej, drugiemu trudniej. ale liczą się WYBORY".
- to cytat poproszę! skoro jasno powiedziane, dawaj.
coś jest o restrykcyjnej postawie? pierwsze słyszę
2. że Flynn wyszedł na słabeusza? bo nie przyjął postawy podobnie zjadliwej jak Alojzyna?
"matka chłopca, chłopiec, ksiądz- myśląc, iż czynią liberalne dobro, czynili najgorsze zło. bo czyż można dawać i otrzymywać miłość na siłę.."
skąd wiesz o co chodziło matce chłopca?
dlaczego wielu sugeruje że mówiąc "urodził się taki" ma na myśli jego homoseksualizm; i że daje przyzwolenie księdzu na jakiś "zły dotyk"?
Nie miał jak się wybraniać skoro nie był winny (no przynajmniej w moim odczuciu i przy założeniu, że powiedział prawdę), natomiast wiedział, że wyznanie prawdy sprawi chłopcu kłopoty, a tego zrobić nie chciał. Nie widzę w tym postępowaniu jakiejs nieudolności, słabości, czy nieumiejętności rozpoznania granic między dobrem, a złem.
Co do samego chłopca to był bity w domu i troska matki o to by za wszelką cenę pozostał w szkole była troską praktycznie o jego życie. Poza tym chłopiec był czarnoskóry i właśnie widzę dużo sensu w tym, że ojciec Flynn chciał mu pomóc - właśnie po to by chłopak stanął na nogi. Nie zgadzam się z tym, że to było upośledzanie jego zdolności do życia, bo ktoś kto nie spotka będąc dzieckiem żadnej życzliwej osoby, a będzie jedynie prześladowany i bity, na pewno nie wyrośnie na silnego psychicznie człowieka. Na 99,99% będzie znerwicowany i wycofany.
Gratuluję udanej polemiki - rzadko to się zdarza w komentarzach tego serwisu niestety. Do rzeczy więc:
"dla mnie siostra Aloysius była nieszczęśliwą, a przez to zgryźliwą osobą o skostaniałym sposobie myślenia" tutaj nie mogę się z Tobą zgodzić. Siostra Aloysius nie była ani zgryźliwa ani skostniała. Była - tak jak chyba slonica_smalec wspomniała - inteligentna, błyskotliwa, spostrzegawcza. Potrafiła przywdziać "maskę" na potrzeby dydaktyczne i robiła to świetnie - twarda i wychowawcza. Zwróćcie uwagę na jedną z początkowych scen gdy młoda siostra prowadzi zajęcia i widać, że pomimo swojej empatii, swojego dobra, ciepła i chęci ślepego czynienia dobra zupełnie nie radzi sobie z prowadzeniem zajęć. Dzieciaki robią co chcą. Potem przychodzi siostra Aloysius i porządek w sali następuje bardzo szybko.
Zupełnie nie rozumiem, czemu nikt w komentarzach nie zwrócił uwagi na to, że jeden z chłopców - ten blondasek, rozrabiaka - nie chciał dać ręki księdzu, to o czym mówiła siostra Aloysius. To też był bardzo dobry motyw popychający do posądzenia księdza o bycie winnym. Co o tym sądzicie?
on: "jak najbardziej" <- takie właśnie pytania zadaje człowiek niewinny
Tu niestety nie mogę się z Tobą zgodzić. Czy nie często zdarza się, że osoba winna zadaje takie pytania, aby dowiedzieć się co oskarżyciel już wie, a czego jeszcze nie, żeby jak najlepiej obronić się w tej sytuacji i jak najlepiej ukryć prawdę.
Nie sugeruję w tym momencie, że ksiądz był winny. Nie uważam też, że był niewinny. Nie mam zdania na ten temat (może to źle?), wydaje mi się, że nie to jest w filmie najważniejsze. Przynajmniej nie dla mnie. W pierwszej chwili oczywiście zastanawiałam si:, kto? dlaczego? czy aby na pewno? Teraz nie ma to dla mnie znaczenia. Ważne że są wątpliwości, że skłonił mnie do przemyśleń, że zachęcił do dyskusji.
Co do dojścia do porozumienia, również nie do tego dążę. Ja pragnę, aby przekonać kogoś do swoich racji, udowodnić że mój sposób interpretacji jest najlepszy. Zadaję pytania, oczekuję że opiszecie mi swoje sposby interpretacji, bo niejednokrotnie znajduję w nich wiele wartościowych spostrzeżeń. Biorąc pod uwagę, że film uważam za świetny to chciałabym w nim dostrzec jak najwięcej, nie pominąć nawet mało istotnych szczegółów - a rozmowa z Wami pokazuje mi jak wiele opuściłam, ilu rzeczy bym nie zauważyła gdyby nie Wasze spostrzeżenia. Dziękuję za to i liczę, że jeśli nasuną mi się jeszcze jakieś pytania czy 'wątpliwości' to ukażecie mi swój punkt widzenia na kolejne tematy.
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, że mój post nie był stricte związany z tematem dyskusji.
Jestem bardzo zaskoczony tym jak odmienne mamy wszyscy zdania na temat poszczególnych postaci. Zaskoczony, ale bardzo pozytywnie, bo to świadczy o tym, że film rzeczywiście jest intrygujący i wartościowy. Każdy postrzega ten film przez pryzmat swoich indywidualnych doświadczeń i przekonań. Myślę, że to ogromny plus tego filmu.
Co do tego chłopaka, o którym wspomniałeś, to może też było to spowodowane tym, że w tej szkole wcześniej był ksiądz o takich skłonnościach, to mogło sprawić, że wszyscy stali się przewrażliwieni. Trudno powiedzieć i myślę, że to duży plus dla tego filmu, dlatego po głębszych przemyśleniach zmieniłem jego ocenę z 5 na 8 :)
pozdrawiam
a ja myślę, że ksiądz przyłapał go, że miał papierosa :) w jeden scenie jest pokazane, że po krwotoku z nosa chłopak wychodzi ze szkołu i odpala papierosa. stąd też pewnie ten szok u ojca flynna i pytanie "tylko tyle?", kiedy siosyta alojzyna mu o tym mówi, bo wie że to nie było nic istotnego. pewnie puścił mu to płazem.
Ja oceniam film na 8. Zacznę może od całokształtu a swoje wątpliwości zawre na samym końcu.
Film jest naprawdę dobry, gra aktorska wyśmienita - Shanley obsadę dobrał najlepiej jak tylko mógł. Ujęcia są na poziomie,a niektóre sceny wręcz powalają na kolana ( np. ta w której te zakonnice wychodzą ze swoich pokoi). To co działa na korzyść filmu to to że pozostaje w takiej klasztornej prostocie, nie jest przesadzony. Nie znam się za bardzo na walorach wiec już więcej się nie kompromituje swoją niewiedzą :P Przejdę więc do wątpliwości.
cytuje: ostatecznie to zło w postaci siostry Aloysius wygrało.
Siostra Aloysius wcale nie była zła była surowa i wymagała dyscypliny w szkole, a tego złem nie można nazywać. Ona chciała dobrze dla tego chłopca, a już argumentem na to ze nie jest wcale taka zła jest moment kiedy przysuwa sztućce tej najstarszej zakonnicy która z racji wieku nie może sama sobie poradzić. Według mnie o. Flynn molestował tego chłopaka, nie wyjechałby tak poprostu gdyby nie miał nic na sumieniu, poza tym był bardzo dobrym psychologiem. Potrafił przekabacić siostrę James na swoją stronę pomimo tego ze to ona jako pierwsza miała co do niego podejrzenia. Według mnie siostra Aloysius miała inne wątpliwości. Dotyczyć mogły one 3 czynników ( nie mogę się zdecydować na 1 dlatego przytoczę oba):
1) Byc moze miała pretensje i wątpliwości do samej siebie o to że nie doprowadziła sprawy do końca tak jak to obiecała. Pozbyła się tylko problemu ze swojego podwórka, natomiast o. Flynn mógł zaatakować powtórnie i nic nie szkodzi że na innym terenie. Gdyby doprowadziła sprawę do końca ten człowiek nikomu by nie zagrażał.
2) Jej wątpliwości mogły być też związane z granicą grzechu. W końcu okłamała o. Flynna, nie ważne czy w dobrej wierze czy nie . Siostra może się zastanawiać nad tym jak daleko można posunąć się z grzechem żeby ratować drugiego człowieka gdzie znajduje się ta cienka granica i czy przypadkiem już dawno jej nie przekroczyła. Jako osoba duchowna ma wątpliwości do tego czy zachowała się dobrze.
3) Wydaje mi się najmniej prawdopodobny ale możliwy. Byc może Aloysius wątpi w to czy w ogóle dobrze zrobiła pozbywając się o. Flynna. Jej matka nie miała nic przeciwko ich znajomości, poza tym mówiła że to tylko do czerwca, a i chłopak się na nic nie skarżył wręcz przeciwnie na koniec płakał.
Takie jest moje zdanie na ten temat uważam że film jest bardzo dobry, a osobiście we mnie zostawia wiele wątpliwości. Szkoda tylko ze nie został doceniony przez Akademie.
Pozdrawiam :D
Witam serdecznie, chciałbym włączyć się do Waszej dyskusji. Uważam film za bardzo dobry, natomiast co do recenzji Filmwebu sądzę, że jest chybiona w kwestii jednoznaczności, o czym najlepiej świadczy polemika która zrodziła się w związku z filmem, a dokładniej z różną oceną postaci. Moim zdaniem nie da się jednoznacznie stwierdzić mówiąc kolokwialnie "kto ma rację". Taki był zamysł twórców i tak też skonstruowano film by tytułowe wątpliwości pozostały, gdyby wprost pokazano jaka jest prawda uważam, że film nie poruszyłby "naszych umysłów" i przeszedł bez echa, jedyne o czym moglibyśmy dyskutować to genialna gra aktorów.
W miarę oglądanie filmu rodziły się we mnie wątpliwości, po obejrzeniu do końca ale również po przeczytaniu powyższych komentarzy i spostrzeżeń skłoniłbym się do takiej interpretacji postaw głównych bohaterów.
Ojciec Flynn, był księdzem który bardzo mocno otwierał się na współczesny świat i na ludzi, miał niezwykle liberalne poglądy ale również filozofię życiową w której chyba się zatracił, jako ksiądz uważał że może sobie pozwolić na dużo więcej, relatywizując pewne postawy. Sądzę że molestował Donalda. Być może tłumaczył sobie, że " mniejszym złem" naprawia i zwalcza większe zło, a to w pewien sposób usprawiedliwia jego działania. Gdy niejako "prawda wyszła na jaw" zdecydował się opuścić parafie wiedząc, że nie dotknie go żadna kara, i że nie spotka go potępienie, gdy żegnał się z parafianami nie słychać i nie widać w nim żalu, jest spokojny. Miał tą pewność z tego względu, że wcześniej przez to przechodził, w ciągu 5 lat trzykrotnie zmieniał parafie, wpływ na to miały jego skłonności do bliskich kontaktów z dziećmi, podczas kłótni w której Siostra Aloysius kłamie na temat rozmowy z inną zakonnicą na temat jego przeszłości, wyraźnie się boi, jest zdenerwowany mówi by zadzwoniła do pastora, ten mógłby wszystko wytłumaczyć, w tym momencie pada zarzut, że Ojciec Flynn ma porozumienie ze swymi przełożonymi, że Ci wiedząc o jego przypadku tuszują sprawę i przenoszą w inne miejsce by nie wybuchł skandal. Jestem skłonny uznać ten zarzut, czyż nigdy nie słyszeliśmy o takich praktykach i takim sposobie "ucinania sprawy". Na końcu okazuje się, iż Flynn trafia do innej parafii i szkoły co stanowi de facto dla niego awans w karierze duszpasterskiej. Należy jeszcze zwrócić uwagę na rozmowę Siostry Aloysius z matka Donalda, uważam ją za kluczową i wiele mówiącą na temat relacji Ojca Flynna i Donalda.
To co wiemy o przeszłości Siostry Alousius, to to, że popełniła ciężki grzech, być może śmiertelny, że miała męża który zginął na wojnie we Włoszech, że czekała na niego. Nie wiemy co skłoniło ją do podjęcia decyzji o wstąpieniu do Klasztoru, co Nią kierowało, być może ból po stracie ukochanej osoby, być może w Bogu chciała znaleźć ukojenie, a może to owy grzech chciała odpokutować oddając się na służbę Bogu. Nie wiemy, czy "twarde" zasady które wyznawała zrodziły się u Niej w klasztorze czy od "zawsze" tak żyła. Jeśli chodzi o Siostrę to uważam, że Wątpliwości które się w Niej zrodziły, a o których mówi w finałowej scenie, dotyczą Wiary w Boga, a przede wszystkim w Kościół i jego przedstawicieli, w ich działanie i motywację! Mocno przeżyła "przypadek Ojca Flynna", zawalił się Jej system pewnych wartości na których oparła swe życie (fakt że nic nie zrobiono z Ojcem Flynnem).
Co do młodego Donalda Millera, uważam go za postać najbardziej tragiczną! Przede wszystkim dlatego, że najmniej świadomą, bezładnie rzuconą w wir w wydarzeń. Jest czarnoskórym 12 letnim chłopcem, który dorasta w trudnych czasach, gdzie nietolerancja i rasizm w stosunku do "murzynów" jest jeszcze głęboko zakorzeniona w świadomości amerykańskiego społeczeństwa. Do tego jeszcze dowiadujemy się, z ust jego matki, że ojciec go nienawidzi,nie akceptuje, bije! Uważam, że jak każdy młody chłopak szuka on miłości ojca - mężczyzny, potrzebuje akceptacji, zainteresowania, czułości ale i wsparcia, te jego pragnienie, które są niewinne oparte na dziecięcej ufności, bezwzględnie wykorzystuje Ojciec Flynn. Uważam, że "wątek gejowski" poruszony w recenzji Filmwebu jest jak najbardziej chybiony, mówimy o młodym chłopaku, dziecku, które w domu nigdy pewnie nie zaznało prawdziwej miłości ojca, a której on mocno pragnie (jak każdy chłopak), więc gdy Ojciec Flynn roztacza nad nim swą "protekcje" chłopak jest szczęśliwy, imponuje mu to, pierwszy raz w życiu komuś na nim zależy, być może ktoś go pokochał i tą miłości odwzajemnia, ale jest to ta "zła" miłość, "zły dotyk"! Ale nie ma kto mu tego wytłumaczyć, nie ma go kto ochronić, nie ma mu kto pomóc! Nawet matka, której zależy na jego wykształceniu i w jakimś sensie na jego dobru mówi - byle do czerwca! Można sobie zadać pytanie - za jaką cenę?
Ostatnią postacią dramatu jest Siostra James, młoda siostra zakonna, młoda osoba w której autentycznie widać niewinność, wiarę w drugiego człowieka. Jest jakby przeciwieństwem Siostry Aloysiuos, widzi w ludziach dobro, stara się nie dostrzegać zła, od początku ją najwięcej targają wątpliwości, ale i jej postać najbardziej ewoluuje. W finalnej scenie jest w zasadzie przekonana o niewinności Ojca Flynna,z tymże ponownie wątpliwości zasiała w jej sercu Siostra Aloysiuos.
W zasadzie w ten sposób odczytałem ten film i tak postrzegam postępowania głównych bohaterów, zdaje sobie sprawę, że ktoś inny może mieć całkowicie inne zdanie na ten temat i inaczej oceniać to co zobaczył na ekranie! Chyba to najlepiej świadczy o tym,że film ten wart jest uwagi i pochylenia się nad nim, że skłania do dyskusji i polemik, że każdy potrafi "wyciągnąć" coś innego z tego filmu.
Pozdrawiam
jeszcze raz powtórzę moją wątpliwość, dlaczego wielu sugeruje że matka Donalda mówiąc "urodził się taki" ma na myśli jego homoseksualizm; i że daje przyzwolenie księdzu na jakiś "zły dotyk"?
nie wystarczy że urodził się czarny? w dodatku wyjątkowo wrażliwy? chce iść na księdza... czy to nie wystarcza, żeby miał przesr...
matka Donalda wie co się roi w głowie Alojzyny i wie też że z takim oskarżeniem nikt nie wygra, nawet jeśli będzie całkowicie fałszywe, dlatego prosi ze łzami w oczach, że nawet jeśli chore rojenia siostry są prawdziwe (moim zdaniem w to nie wierzy), żeby dała temu spokój, bo chłopak już nie pójdzie do innej szkoły, ojciec mu zabroni (chłopak kradnie wino, bo może bawi się w odprawianie mszy itp.)
2. każdy człowiek ma coś na sumieniu, zmiana parafii przez O. Flynna może wynikać z tego, że ksiądz był dość postępowy, czemu zaraz musiał być pedofilem? prawdopodobnie denerwował swoją postawą niejedną siostrę; poza tym miała kiepskie argumenty, chłopak wyrwał się ojcu Flynnowi bo miał brudne ręce, mogła widzieć scenę przytulenia Donalda, ale nie widziała, jej wystarczył większy drobiazg...
To oczywiste ze ksiadz jest nie winny ale tak na prawde mozna to wywnioskowac na koncu filmu bo podczas oglądania wiele razy mialem watpliwoscii moze to zaleta gry aktorskiej, która bije wszystko na glowe.
Nie zgodzę sie jedynie ze w chrzescijanstwie -"radosc jest zlem, a cierpienie słuszne" pewnie wywnioskowałeś to z tego filmu ale zważ na to jakie lata chrześcijaństwa są tam przedstawione. I dodam ze jestem ateista. odniose sie jeszcze troche do tego stwierdzenia o chrześcijaństwie, czy moze Ty nie szukasz sensu w istnieniu Boga ? Bo wydaje mi się, ze tak. Dzis chrzescijanstwo jest inne, lecz patrz na mlodych którzy sie nim dzis ciesza, a nie tak jak moherowe berety.
A siostra Aloysius jak najbardziej byla interesujaca postacia dzieki wlasnie roli Meryl Streep, co z tego ze takich ludzi jest pelno, skoro sa to takich ludzi sie pokazuje prawda ?
heh, jesteś pierwszą osobą, która odebrała kwestię winy księdza tak jak ja :). Czytałem o tym, że ten film został nakręcony na podstawie przedstawienia, w którym nie dostaje się odpowiedzi na pytanie o winie księdza - za każdym razem reżyser spektaklu podaje odpowiedź tylko odtwórcy roli księdza i to tylko po to, żeby aktor potrafił zbudować swoją postać, domyślam się, że za każdym razem odpowiedź może być inna. Czytałem, że tak samo było w przypadku tego filmu - tylko odtwórca roli księdza wiedział, czy ksiądz jest winny, czy nie. Problem tylko w tym, że jako (jak się okazało) świetny aktor, znakomicie zagrał kogoś, kto jest niewinny. Takie jest moje odczucie. Co do chrześcijaństwa, to mógłbym tu dość długo polemizować. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że młodzi ludzie odbierają katolicyzm nieco inaczej niż starsze pokolenie, ale swoją opinię opieram na wielu ideach i tezach postulowanych przez Kościół (np. zakaz zmiany partnera, potępienie związków homoseksualnych, zakaz używania środków antykoncepcyjnych, bezwzględne potępienie eutanazji, ale przede wszystkim idea gniewu Bożego, groźby strącenia do piekła, nie tylko za złe czyny, ale też za nieposłuszeństwo wobec Boga, i to o co głównie mi chodzi - zasadność cierpienia, przez którą ludzie często nie próbują odmienić swojego życia i moim zdaniem to nie tyczy się tylko "beretów"). Jako ktoś, kto urodził się w rodzinie katolickiej musiałem odrobić swoją "pracę domową" i już dawno rozstrzygnąć zasadność istnienia Boga, dlatego tak jak napisałem - mam to już za sobą. ... ale zmieniam temat. Moje zdanie na temat tego filmu wyewoluowało, m.in. dzięki wypowiedziom ludzi w tym wątku :). Oglądając ten film drugi raz i znając zakończenie, mogłem już spokojnie cieszyć się grą aktorską i reżyserią tego filmu, które uważam, są na bardzo wysokim poziomie. Jeżeli chodzi o wartość tego filmu i jego przesłanie, to myślę, że uczy on tego, jak silna może być wiara, ale w takim ogólnym tego słowa znaczeniu. Ludzie bardzo często nie mogąc uzyskać wiedzy absolutnej, w pełni logicznych dowodów na poparcie jakiejś tezy MUSZĄ opierać się na wierze, przekonaniu o czymś, odczuciach, instynkcie, inaczej nie mogliby funkcjonować, dzięki temu mogą podejmować decyzje. Jednak czasem porażające jest to, jak daleko idące konsekwencje może mieć wiara, wątpliwości, instynktowne i nie poparte dowodami przeświadczenie o czymś. Ciekawe zagadnienie :). Pozdrawiam
Ok, dobra, przekonałeś mnie co do chrześcijaństwa, rozumiem co chcesz przekazać.
Jeśli ktoś ma jeszcze "wątpliwości", co do winy księdza.
Zauważcie dobitne sceny, jak zakonnice jedząc kolacje siedząc cichutko, naburmuszone, a księża w tym samym czasie pala fajeczki popijają "łiskacza" i trochę grubiańsko sobie żartują, to przecież ludzkie, prawda ? - te sceny pokazują czemu Flynn chciał aby Aloysius pogadała z jakimś tam biskupem o jego winie a nie z zakonnica do której niby zadzwoniła. Chodzi o to, iz w tamtych czasach takie właśnie były zakonnice jak siostra Aloysius z takimi pogiętymi wartościami i charakterze i dlatego pewnie, co parafia obwiniały księdza o coś czego nie robił, tak na prawdę przyczepiały się do jego otwartości i liberalizmu - i tutaj znów mógł bym wejść w kwestie chrześcijaństwa, lecz tego robić nie będę, bo juz kreator to wyjaśnił. :) No dobra nie będę generalizował, ponieważ siostra James była już cieplejsza osoba, lecz tez mu nie uwierzyła tak do końca, tylko i wyłącznie przez jego otwartość ? Dziś tez można zauważyć w zakonnicach powagę, stanowczość, traktujące chrześcijaństwo ja swoista misje, tylko i wyłącznie dla Boga niestety. Chociaż z pewnością ich system wartości sie zmienił, lecz nie diametralnie. Miedzy innymi po tym tez można wywnioskować, czy był winny, czy nie. Moje skromne zdanie.
FIlm który skłania nas do przemyśleń i refleksji jest dobrym filmem, nie kiedy rewelacyjnym, ten jest po prostu kawałem bardzo dobrego kina, nie arcydziełem ale bardzo dobra produkcja.
Tak jeszcze przeczytałem trochę twych komentów. Romans..hmm może i interesujące, ale, czy nie zbyt banalne ? A może reżyserowi na zakończenie chodziło o to, ze kościół trwając w konserwatyzmie w przyszłości przegra w aspekcie wiary ludzi ? Mozna już to zauważyć, ponieważ stajemy się inteligentniejsi (Nie pisze o Polsce, bo tutaj tkwi jeszcze skansen umysłowy) i nie lubimy jak jakiś burak nie znający życia z Watykanu w imię jakiś starych nie pasujących do tego świata wartości mówi nam jak mamy żyć i być posłusznym "Bogu" wbrew naszym współczesnym, tym słusznym wartościom, takim jak, antykoncepcja, eutanazja, a jak nie, to kaput!?
Mam kolegę księdza, tzn. jeszcze ślubów nie złożył, ale na slubach jako ksiądz przemawia kazania, chodzi w sutannie i jest biseksualny, filozof z niego prawda. I powiedział mi ze chrześcijaństwo kiedyś upadnie nie dzis, nie jutro, lecz upadnie.
Ludzie źle interpretują biblie.
ja pierdziuuuu... jeśli antykoncepcję i eutanazję zaliczasz do WARTOŚCI, to znaczy że już dawno świat upadł, a ja wcześniej nie zauważyłam.
Wartosc zycia, kazdy ja sam definiuje i jesli ktos ma takie rzyczenie bo sie meczy ma do tego pelne prawo czyz nie ?