Historia, która wciągnęła mnie i urzekła swoją prostotą. Fenomen tego filmu polega na tym, że pozornie nic się w nim nie dzieje, a wszystkie emocje, zarzuty i niedopowiedzenia aż kipią pod powiechnią. Oglądamy środowisko ludzi, którzy kierują się nienaruszalnymi zasadami (odzwierciedla to postać siostry Aloysius). Wszelkie próby odstępstwa od nich (np. okazanie większego zainteresowania pierwszemu czarnoskóremu dziecku w szkole, słodzenie herbaty czy używanie długopisu) spotykają się tu z dezapropatą i są jedną z przyczyn oskarżeń wobec księdza. To właśnie ta niepewność co do przeszłości księdza jest najbardziej interesująca i wywołuje w nas tytułowe wątpliwości.
Aktorstwo najwyższej klasy z niezawodną Meryl Streep na czele (moją faworytką w wyścigu oscarowym). Świetny pojedynek pomiędzy nią a Seymourem Hoffmanem - zwłaszcza scena, w której mówi, że wyjdzie poza Kościół, zrobi wszystko co trzeba byle dotrzeć do prawdy. Do tego bardzo dobra rola Amy Adams. Zagadką jest natomiast dla mnie nominacja do Oscara za drugoplanową rolę dla Violi Davis.
Jest to film wielki w swojej skromności i zwracający naszą uwagę na to, że nie należy pochopnie wyciągać wniosków o drugim człowieku. Ostatnie słowa wypowiedziane przez siostrę Aloysius mówią same za siebie.
Moja ocena 9/10.