SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!!
SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!!
SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!! SPOILER!!
Zasadnicze pytanie.
Czy ksiądz rzeczywiście okazał się pedofilem?
Film mnie trochę nudził i raz na chwilę zmuszony byłem wyjść.
Mogłem więc przegapić najważniejszy moment.
Wg. mnie ksiądz był nie tylko niewinny, ale był też ofiarą.
Przecież on był taki miły i dobry.
w tej scenie jeśli dobrze pamiętam nie było świadków tylko on i ona, ona "nałgała" że zadzwoniła do jego poprzedniej parafii a on zrobil gały i zaczął strzelać do niej "bulwers" ,co można też odczytac tak że jednak był CZEGOŚ winien, ale odszedł bo wiedział że siostrzyczka i tak nie dałaby mu spokoju. On nie wiedział, że "zełgała", mógł odpowiedzieć : i tak wiem że kłamiesz, możemy tam pojechac do tamtej parafii i przekonamy sie kto tu mówi prawdę...a zakończenie przeciez wiemy jakie było :)
Jednak jakby nie było,księdza przenieśli do innej parafii,natomiast,siostra zakonna została z poczuciem winy jaką było oczernienie proboszcza.Więc tak właściwie ,sensem filmu nie tyle było "winny czy niewinny" ale do czego może doprowadzić plotka.Na temat owej plotki zresztą , było świetnie przytoczone kazanie o "pierzu"
z tego co pamiętam to go przenieśli ale to chyba za jej jakąś przyczyną a nie dlatego że dostał 'awans" bo dostał, a scena na końcu z tymi jej wątpliwościami może być tez odczytana na dwa sposoby : siostra ma wątpliwości co do swojej wiary w końcu do czego sie posunęła ? i drugi odczyt : wątpliwości, musiała się posunąć do takich rzeczy a ksiądz i tak dostał inna parafie i chyba szkółkę z dziećmi jakaś, a ona się starała uchronić dzieci a tu przyszły atpliwości bo sie okazało że ta jej "praca z oczernieniem" poszła na marne.
Kazanie o "pierzu" można potraktowac też jako element 'wybielenia" sie księdza.
Jakby nie było "cierpiętnik"(ksiądz) jakby został oczyszczony,dowodem na to był awans.Natomiast siostra,za całą sytuację której się dopóściła póżniej głęboko żałowała.Myślę że problemem siostry było jej konserwatywne myślenie które urosło do rangi "fanatyzmu".Niechęć mentalnego ewoluowania ograniczł ją myślowo dzięki czemu każde zachowania niezgodne z dogmatami jakie sobie założyła,wychodzł poza obręb jej moralności.Jak się okazuje tylko Jej.
hehe no tez tak to można rozpatrywać, mogłabym polemizować z niektórymi rzeczami np z tym żalem, bo faktycznie nie znamy przyczyn tego żalu, czy to o czym wspomniałam wcześniej czy to o czym ty teraz piszesz
Ja wiem tylko jedno ,zaciekawiła mnie wersja usera którego wczesniej wymieniłam, no i odniosłam sie tylko do tego pytania, które jest ważne w temacie ale nie te o sens tylko o to czy był tym pedofilem czy tez nie. Moim zdaniem pytanie to powinno brzmieć bardziej jakos w tym stulu : czy miał coś na sumieniu poważnego czy też nie.
Jeśli miał coś na sumieniu,to film jasno daje do zrozumienia co.Jesli nie miał też wiemy o co chodzi.
Film poruszył również temat "O tym się nie mówi" nawet jesli sie coś wie,bądz snuje jakieś domysły.Ponieważ nawet matka "żekomo" poszkodowanego chłopca,okazała bierność na wieść siostry o niecnych uczynkach proboszcza na Jej synu-dlaczego??-myślę iż dlatego że myslała o przyszłości syna.Tylko ta szkoła otwierała przed nim jakies dalsze mozliwości edukacyjne,których nikt w jej rodzinie nie uświadczył.Tymbardziej iż na dodatek był czarny a film został osadzony w okresie nie nazbyt sprzyjajacym "kolorowym".Musiała wybrać-oskarżyć księdza za niecne uczynki,w które pewnie nikt by nie uwierzył czarnej kobiecie,czy przeczekac te gehennę do momentu ukończenia szkoły,I mieć świety spokój.Myślę że wybrała "Mniejsze zło",przyjmując oczywiscie że proboszcz był winny
"Jeśli miał coś na sumieniu,to film jasno daje do zrozumienia co.Jesli nie miał też wiemy o co chodzi. " - no właśnie chodzi o to że do końca nie wiemy, idziemy tokiem rozumowania za siostrunia że być może jest pedofilem, a faktycznie mógł to być po prostu homoseksualizm, który nie był "przyjaźnie " traktowany przez społeczeństwo w tamtych latach ... No w końcu z jakiegoś powodu opuścił jeśli dobrze pamietam 3 wcześniejsze parafie, w dodatku zrobił minę kiedy siostra powiedziała że zadzwoniła do jednej z nich, po czym wkurzył się że zamiast chyba z przeorem rozmawiała z inną jakąś zakonnicą - był tym oburzony, to też może dawac do myslenia...
Co do tego jak zachowała się matka, wiadomo tyle, że mogło chodzić o skłonności homoseksualne chłopca i tak dostawał lanie od ojca, od kolegów, wreszcie dostrzegł w osobie księdza prawdziwego przyjaciela który był dla niego wsparciem, może właśnie poprzez te "insynuacje" siostry nie chciała przekreślić przyszłości syna - tak tez mogło być....
Ksiądz opuszczał parafie,bo taka jest kolej żeczy.Nie sądze, że było to spowodowane,wcześniejszymi uprzedzeniami czy też domysłami o Jego odmienności ,a jesli były to na pewno nie oddelegowano by go do szkoły,w której na codzień ma kontakt z dziecmi.
Fenomenem tego filmu jest fakt że im dalej konca tym na ironie Mniej wiemy.A na koncu to juz nic nie wiemy,co tym bardziej zmusza nas do wiekszej refleksji
tak tytuł - owszem bardzo trafnie dobrany. Film po prostu wielopłaszczyznowy i można na niego popatrzeć " z każdej strony" i każde myślenie i teoria wydaje sie być prawdopodobna.
odn samego zdarzenia, lub-jego braku. a tutaj wlasnie idzie tytul i wszystko 'wyjasnia'
oj Vituś tytuł niekoniecznie musi wszystko wyjaśniać, on tylko nakierowuje że film jest właśnie "wielopłaszczyznowy" i napotykamy w nim wiele wątpliwości w kilku istotnych kwestiach...miedzy innymi w tej dotyczącej pytania autora/ki
tak. ale film nie musi tego wyjasniac, m in na tym polega jego wyjatkowosc, madrosc i jakosc.
nie musi, ale pewnych rzeczy możemy się domyślić, nie jest to poza naszym zasięgiem ;) co do wyjątkowości , mądrości filmu to się zgodzę
akurat nie winy czy jej braku ojca flynna, tu mozemy jedynie snuc przemyslenia i dyskutowac
no w tym przypadku to nie, choć są teorie bardzo prawdopodobne ( to co przytoczył wayzee) a inne troszku mniej,
na tym polega wartość tego filmu myślenie + pole do snucia różnych opinii = droga do konstruktywnej polemiki między userami i to chodzi.
Właśnie - film nie musi niczego wyjasniać, a ten wręcz z złożenia miał pozostawić widza w wątpliwości co do słuszności podejrzeń. Reżyserowi udało się abyśmy odczuli tę niepewność, jaką miała siostra Aloysius i James i to zarówno w trakcie oglądania filmu, jak i właściwie pozostali już na zawsze w tej niepewności. Znakomita kreacja Seymoura - nieodgadnionie myśli skrywanie pod rewelacyjną miniką i modulacja głosu, sprawiła, że zawsze będziemy mieć wątpliwość, co winy ojca Flynn lub jej braku.
Twórcom filmu, genialnie udało się zagrać na nosie wszystkim tym, którzy chcą znać prawdę i oczekują odpowiedzi.
pozwolę sobie tylko jeszcze stwierdzić, że tu nikt nie musi wcale chciec znać tej prawdy najprawdziwszej ...ważne jest to że można w tym filmie postawić wiele pytań, dosyć istotnych ale najważniejsze jest to że można na nie otrzymać wiele różnych ciekawych opinii , które pod jakimś względem mogą nas naprowadzić na spojrzenie na ten film z zupełnie innej perspektywy niż dotąd na niego patrzyliśmy... i o to tu własnie chodzi..film zmusza do refleksji ale także do dysputy...
ale to tylko taka mała dygresja
chyba jestem w większości, bo mi też się wydaje (z dużym naciskiem na wydaje), że o. Flynn był winny. wprawdzie mam wątpliwości, bo, wiadomo, nic nie zostało powiedziane wprost, ale chyba najbardziej przekonała mnie do tego scena w gabinecie siostry A. nawet nie tyle, że powiedziała o telefonie do poprzednich parafii, co fakt, że odwoływał się do jej ślubów posłuszeństwa etc., że nie wolno jej działać na własną rękę i wykraczać poza zasady obowiązujące w Kościele, czyli to, że jeśli ma jakieś zastrzeżenia, to zgłasza je wyższemu rangą księdzu, kazał jej zadzwonić do plebana z poprzedniej parafii, ale nie z zakonnicą- ok, ale jeśli przypomnimy sobie scenę posiłku u sióstr i u księży, można wywnioskować, że u księży panuje pewna zażyłość, "kolesiostwo" ? może, ciężko mi to określić. w każdym razie gdyby tak było, to wydawałoby się logiczne, że Flynn kazał siostrze A. dzwonić do księdza, bo miał najzwyczajniej w świecie układy. aha, fakt, że po rozmowie siostry A. z biskupem, dostał awans. ciekawe kto dostaje awans na proboszcza w innej parafii i równocześnie szkole po tym jak zostaje mu zarzucona pedofilia. to chyba też jakoś świadczy o zmowie milczenia wśród księży w tej sprawie. ogólnie jego reakcje w rozmowach z siostrą A. mogą wskazywać na to, że miał coś do ukrycia.
z kolei inna scena dała mi dużo do myślenia. jest taka scena, kiedy jest już zima, facet wyciąga choinkę z tej graciarni i pokazują tę starszą siostrę jak układa zwierzęta w szopce i jest zbliżenie na białego baranka, którego kładzie obok żłóbka. może to taka sugestia, że Flynn był niewinny? no nie wiem, być może to nadinterpretacja. ;) no i fakt, że chłopiec miał skłonności homoseksualne świadczy też na korzyść księdza (chyba..).
ziarno niepewności pozostało, ale jeśli chodzi o moje pierwsze odczucia po seansie, to Flynn był winny. odszedł, pomimo świadomości tego, że siostra A. nie miałaby szans w konfrontacji z nim, gdyby do takiej doszło. jej słowo przeciwko jego "argumentom" i przede wszystkim przeciwko słowom chłopca, który na pewno nie odważyłby się wystąpić przeciwko jedynej życzliwej mu osobie.