Spodziewałam się znacznie lepszego filmu. Tymczasem fabułka zbyt prosta i brak frapujących charakterów. A jednak ... lubię takie apokaliptyczne klimaty. Cywilizacja w gruzach i ludzie zmuszeni do walki o przetrwanie, pozbawieni wszelkich udogodnień. Gdyby tylko nie ten idiotyczny pomysł, by samiec smoczy był tylko jeden - fantazja fantazją, ale to jednak zbyt nieprawdopodobne. Odnoszę wrażenie, że twórcy wybrali zbyt łatwą drogę ocalenia ludzkości. Dobrze, że przynajmniej jest tu, na co popatrzeć: choćby widok zrywających się do lotu smoków nad zrujnowanym Londynem jest wprost zachwycający. Malowniczy jest też image MacConaughey'a, który poza tym pod względem aktorskim przebija - w mojej opinii bardziej utalentowanego - Bale'a. Obaj są zdeterminowani, ale to Matthew ma ten błysk szaleństwa w oczach, bez którego żaden postapokaliptyczny hero nie może się obyć. Szkoda tylko, że scenarzysta nie dał ani jemu, ani Bale'owi możliwości stworzenia prawdziwej kreacji.