Pomimo że sceptycznie podchodziłem do tej części, to jednak jest warta obejrzenia. W sumie to parodia amerykańskich rodzin, więc nie ma co się czepiać :) Choć postać Ediego i jego żony jest dla mnie irytująca.
Opcja wspinaczki po tamie nieco naciągana... A poza tym polski akcent? Podczas romantycznego spotkania żony Clarka, Ellen, z tym piosenkarzem Wayen Newton'en nastrojowe skrzypce grały "Odrobinę szczęścia w miłości" - choć nie wiem czy to w 100% polski utwór, no ale śpiewany na pewno przez Tolę Mankiewiczównę.