PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=802}

W obliczu śmierci

The Living Daylights
7,0 26 027
ocen
7,0 10 1 26027
7,2 5
ocen krytyków
W obliczu śmierci
powrót do forum filmu W obliczu śmierci

Zawsze lubiłam filmy z Bondem. Na początku znałam tylko Pierce'a Brosnana i Daniela Craiga. Później dopiero zainteresowałam się innymi Bondami. Weszłam na stronę i okazało się że było jeszcze czterech aktorów. O Seanie Connerym wtedy już gdzieś słyszałam ale pozostałych aktorów w ogóle nie kojarzyłam. Więc postanowiłam trochę o nich poczytać i obejrzeć serię filmów z Bondem. Po tym Roger Moore i Sean Connery (którego tak naprawdę w ogóle nie znałam) stali się dla mnie najlepszymi odtwórcami Bonda na świecie! Ich filmy mogłabym oglądać bez przerwy! George Lazenby nie przypadł mi w ogóle do gustu. Natomiast przejdźmy do Timothy'ego Daltona. Bardzo mi się spodobał. Nie mam pojęcia dlaczego inni uważają go za najgorszego. To że miał tylko dwa filmy to nie oznacza że nic w tych filmach nie pokazał. Wręcz przeciwnie! W ciągu tych dwóch filmów czyli tak krótkiego czasu zdążył pokazać na co go stać i jak wyobraża sobie postać Jamesa Bonda. Film W obliczu śmierci jest tego dowodem. Twardym dowodem.

Dla mnie filmy z Daltonem były pierwszymi z serii, które widziałem. I pewnie z tego powodu zawsze uważałem go za najlepszego Bonda. Dzisiaj jest dla mnie na równi z Brosnanem (no może z lekkim wskazaniem na tego drugiego).

ocenił(a) film na 9

Też uważam, że Dalton był niezłym bondem, oba filmy były ciekawe, u mnie jest zaraz za Rogerem

ocenił(a) film na 6

Ja mam problem z tym filmem o tyle, że twórcy chyba nie do końca wiedzieli, w którym kierunku chcą tego Bonda poprowadzić i to też widać w grze Daltona. Otwarcie jest świetne, dobrze zrealizowana szybka akcja. Wprowadzenie do właściwej części filmu również dobre, mamy szpiega - zabójcę, skupionego na zadaniu i dosyć brutalnego. Do tego momentu film mi się podoba. Potem niestety skręca w kierunku jakiegoś romansu, moim zdaniem zbyt wyeksponowanego i niepasującego do tego Bonda, którego dostaliśmy na początku. Ostatecznie dostajemy obraz niezły, ale też niekonsekwentny. Mam wrażenie, że "W obliczu śmierci" miał być filmem, jakim okazał się dopiero 19 lat później "Casino Royale".

użytkownik usunięty
Burt

Możliwe. Casino Royale jest jednym z moich ulubionych filmów, ale Daniela Craiga nie lubię.

ocenił(a) film na 6

A to ciekawe :) Moim zdaniem "Casino Royale" to najlepszy film o Bondzie, a jego wielkość opiera się między innymi właśnie na grze Craiga - skupionego na zadaniu szpiega z wyostrzonymi zmysłami, zawsze gotowego zarówno do ataku, jak i do obrony. Daniel moim zdaniem znakomicie odnajduje się w tej konwencji, natomiast kompletnie nie pasowałby mi do roli dowcipnego bawidamka w nieskazitelnym garniurze, jakim czasami bywał chociażby Moore.

użytkownik usunięty
Burt

Każdy ma swojego ulubionego Jamesa Bonda :)

ocenił(a) film na 7
Burt

Całkiem trafna analiza postaci Bonda w tym filmie. Według mnie Dalton ma 'bondowską twarz' i do pewnego momentu jest tutaj zimnym twardzielem typu Connery, jednak potem zamienia się w amanta - i ta łatka już temu aktorowi została przyklejona na długo (Dalton słynie z romansideł).
Sam film też jest fajny do pewnego momentu. Jest nietypowy, bo dzieje się za żelazną kurtyną (co prawda Bratysławę 'grał' Wiedeń ale dość szczegółowo), jest tu dobra (lecz głupkowata) akcja, zawiła intryga (Koskov-Puszkin!), i świetny soundtrack, dużo muzyki New Wave (w końcu zespół A-ha), jednak... od Afganistanu robi się z tego stek bzdur, absurd goni absurd, postaci giną wybiórczo, a ci szlachetni Mudżahedini szanujący prawa kobiet... Hmm no oceńmy sami ile w tym prawdy. Tyle, że w latach 80-tych islamski ruch oporu kreowało się na bohaterów, bo w końcu Afganistan to był pojedynek ZSRR-Zachód. Oczywiście kosztem setek tysięcy ludzi.

użytkownik usunięty
Bruce_Lee

Żałuję tylko że nie zagrał dłużej, bo jest naprawdę świetnym aktorem. :(

ocenił(a) film na 7

Własnie czytałem o tym :)
Dalton twierdził, że 'dwa filmy o jednym bohaterze to za dużo' i że nie chce 'w nieskończoność' ciągnąć tej postaci.
W dodatku wydłużały się zdjęcia do kolejnego Bonda (na 1990 rok), i w wyniku jakiegoś podpunktu umowy ze studiem Tim mógł zrezygnować z kontraktu, i tak też zrobił.
Kiedy zbliżały się zdjęcia do 'Goldeneye', Dalton dalej miał możliwość zagrać Bonda, ale powiedział Broccoliemu (producentowi), że 'zagra góra jeszcze raz', a ten mu odrzekł, że raz nie ma sensu, że jego postać pojawi się minimum 4-5 razy, no i Tim ostatecznie podjął odmowną decyzję.
I chyba skopał sobie karierę, bo od jakiegoś czasu nie zagrał, a i jego ostatnie role nie były tak rokujące, jak te z lat 80tych i 90tych.
Wygląda na to więc, że nie 'Dalton nie pasował do roli Bonda', tylko to pewnie wnioski ludzi po jego małej ilości filmów o 007.

użytkownik usunięty
Bruce_Lee

To była jego decyzja, miał prawo ją podjąć. Wielokrotnie w swoim życiu musimy dokonywać trudnych wyborów, ten na pewno też takim był. Czasami wychodzą na lepsze a czasami na gorsze. Myślę, że to że zrezygnował nie zakopało tak do końca jego kariery. On maił trudności ze zdecydowaniem się w co chce pójść. Raz bardziej angażował się w teatr, raz w telewizję, raz w kino. Po odejściu z serii znowu wrócił do teatru. Myślę, że takie wahania nie są dobre. Najlepiej specjalizować się w jednym miejscu, co nie znaczy że nie można zaglądać do drugiego :) Np. Roger Moore po odejściu z telewizji oddał się całkowicie kinu i już tam nie wrócił.

ocenił(a) film na 7

Podobnie John Diehl (Larry Zito z Miami Vice) zdecydował się odejść z tak dobrej roli dla teatru więc postać została uśmiercona...
Dalton mógłby jednak zrobić większą karierę gdyby pozostał Bondem. Z drugiej strony, 'Licencję...' i 'Goldeneye' dzieli tak ogromna przepaść, że i aktor musiał się zmienić (wszystko na gorsze moim zdaniem a 'Śmierć nadejdzie jutro' to już epicentrum złego smaku w Bondach).

użytkownik usunięty
Bruce_Lee

No... Pierce Brosnan nie grał aż tak bardzo źle, scenariusze filmów były głupie. Co do "Śmierć nadejdzie jutro" masz rację. Wszystkiego jest tam za dużo, a za mało logiki i jakiegokolwiek ambitnego pomysłu na scenariusz. Przez ten cały jubileusz 40-lecia Jamesa Bonda chcieli tam wlepić jak najwięcej akcentów z poprzednich filmów. Moim zdaniem niepotrzebne to było. Wystarczyło najwyżej powtórzyć jakiś fajny cytat i tyle. Teraz tak samo robią ze współczesnymi Bondami. Od Quantum of Solace ciągle dodają jakieś rzeczy z poprzednich filmów, choć od Daniela Craiga miała się zacząć całkowita odmiana wizerunku 007.

ocenił(a) film na 7

"Pierce Brosnan nie grał aż tak bardzo źle, scenariusze filmów były głupie."

Fakt, Brosnan jest dobrym aktorem, ma odpowiednią facjatę i pasuje do Bonda, ale szczerze tylko 'Świat to za mało' jestem w stanie strawić, a reszta filmów z nim to jakaś porażka.
W 'Śmierć nadejdzie jutro' nie zauważyłem tendencji 'powrotu do schematów', a wręcz przeciwnie - całkowitego odejścia od stylu Bonda. Już sama piosenka Madonny to absolutne zbeszczeszczenie stylu, wszystko jest takie 'future' i podchodzi pod gimnazjalne Science Fiction, które w latach 2000 królowało.

"Od Quantum of Solace ciągle dodają jakieś rzeczy z poprzednich filmów, choć od Daniela Craiga miała się zacząć całkowita odmiana wizerunku 007."

Filmy z Danielem są moim zdaniem dobrze wyważone; powrócono do bondowskiego stylu, ale z Bonda zrobili człowieka z krwi i kości, który doświadcza bólu, załamania i uczuć. Porusza się również dzieciństwo Bonda (Skyfall), a 'Spectre' jest wtórne, ale ze smakiem, daje efekt swoistej autoparodii całej serii, i ogląda się go wyśmienicie.
Mówię to jako wielki fan Rogera Moore'a i bondów z lat 1962-1989 :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones