PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=811}

W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości

On Her Majesty's Secret Service
6,4 28 068
ocen
6,4 10 1 28068
6,1 12
ocen krytyków
W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości
powrót do forum filmu W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości

- jeden z najlepszych scenariuszy; realistyczna, bardziej kameralna fabuła
- pierwsza próba uczłowieczenia Bonda, który popełnia błędy, a także się zakochuje
- zmniejszenie roli gadżetów
- Diana Rigg - najlepsza dziewczyna Bonda
- postać Tracy, która często bierze sprawy w swoje ręce i nie jest typową damą w opałach
- najlepsze zakończenie w historii serii - pesymistyczne, szokujące
- genialna muzyka Barry'ego z najlepszym tematem przewodnim w serii
- montaż scen akcji - chaotyczny, ale na swój sposób nowatorski
- pięknie sfotografowane krajobrazy Szwajcarii
- i wreszcie Lazenby, który mimo debiutu aktorskiego dał radę

ocenił(a) film na 10
robert2207

Dodam jeszcze coś od siebie.

Ten odcinek zawiera chyba wszystko to, co najlepsze w serii, a w każdym razie, co ja bardzo lubię (podobnie, choć z większym przymrużeniem oka potraktowany jest 'Diamenty są wieczne').

Mamy w 'W tajnej...' różne miejsca akcji. Piękne widoki. Cudowne, pięknie sfotografowane lokacje. Barwne postacie (nawet trzecioplanowe rzezimieszki są na swój sposób ciekawi). Elegancję (np. w kasynie). Nastrojowy klimat (Alpy, zabawy gwiazdkowe w mieście, zima). Dobrze jest poprowadzona narracja i dramaturgia całości.
Telly Savalas zagrał znakomicie - z jednej strony zimny typ, podejrzliwy, z drugiej - dystyngowany, z manierami.
Diana Rigg jest chyba pierwszą tak energiczną dziewczyną Bonda. Młodzieńcza werwa i pewność siebie, a z drugiej strony kobiecość pierwszej klasy.

No i świetne nakręcone pościgi na nartach i na bobslejach.

Można się przyczepić, że Lazenby jest ciut nijaki, czasem odnoszę wrażenie (zapewne to siła sugestii), że robiono wszystko, by zminimalizować dialogi z jego udziałem, żeby mówił jak najmniej, by jego rola sprowadzała się do działania. Ale na pewno to tylko mnie się tak zdaje, bo w rzeczywistości Lazenby'ego dobrze się ogląda - ma w sobie coś pomiędzy Connerym a Moorem.
Aktorsko może troszkę przyćmili go Rigg i Savalas (świetna scena dialogu między tą dwójką pod koniec filmu), a nawet aktor grający ojca filmowej Tracy, ale to naprawdę jest drobny mankament, wręcz mankamencik.

Całość jest po prostu wspaniała i żałuję, że teraz takie filmy z cyklu 007 nie powstają. Z tą sensacyjną, a nawet lekką romantyczną nutką. Z tym klimatem wspaniałej przygody. Z tymi nietuzinkowymi postaciami.

robert2207

Jakieś 15 lat temu przed powstaniem ostatniego odcinka z Brosnanem jak oglądałem tę część to uważałem ją za jedną ze słabszych, dziś sobie ją przypomniałem (jak czynię to obecnie z całą serią w piątkowe wieczory) i odczucia mam zgoła odmienne, ba, powiedziałbym że to jedna z lepszych części w ogóle. Zgadzam się z wszystkim co napisałeś, jak i z przedmówcą również. Co do Lazenby'ego, myślę że gdyby miał grać dalej 007 po swoim pierwszym występie, to mógłby to z powodzeniem czynić. Fajnie, że uczłowieczyli i urealnili tutaj Bonda. Nie pamiętam już dokładnie po tylu latach, ale chyba później dopiero jako-tako było pod tym względem w Licencji za zabijanie (za kilka tygodni jak poleci to sobie przypomnę - bo na pewno nie było to w częściach gdy Moore odkrywał sobie przestrzeń kosmiczną;-) no a potem dopiero w Casino Royale.

Bawił mnie nieco montaż w scenach walk, koleś który leży w sekundzie później już stoi by dostać od Bonda następny cios. Dynamika scen była jednak przez to ciekawa i ogólnie efekt mi się podobał.

Dobrze, że teraz jest przypominana cała seria, oglądać Bonda z tłumaczeniami Tomasza Beksińskiego czytanymi przez Macieja Gudowskiego to fajna sprawa, a i plus za format oryginalny obrazu zamiast przycięty do 4:3 jak to było niegdyś gdy jeszcze nagrywało się na VHSy.

robert2207

Jeśli kogoś by interesował oryginalny winyl z soundtrackiem z tego filmu to mam do sprzedania ;)

robert2207

Moim zdaniem średniak

Plusy
Dobra rola Savalasa i Diany Rigg
Sceny na nartach jak ścigają bonda
Klimat

Minisy
Słaby Lazenby
Fabuła do kitu nie wciąga

ocenił(a) film na 10
Ruben_fw

W 1967 roku James Bond był bodaj najpopularniejszą filmową postacią a ostatnie lata zrobiły z niego nie tylko ekranowego herosa a element popkultury. Jednak cały szum wokół tej postaci , nagonka mediów i fanów oraz wkradająca się monotonia co do formuły serii skłoniły Seana Connery'ego do odejścia. Był to wielki szok dla wszystkich , jednak twórcy uznali , że szkoda byłoby zamykać tak dochodową serię. Stąd karkołomne poszukiwania następcy. Po wielu miesiącach i niezliczonych kandydaturach wybór padł na młodego Australijczyka Georga Lazenby'ego , który został wypatrzony w .... reklamie czekoladek jednakże bardzo dobrze radził sobie w próbnych scenach akcji. Lazenby'ego i całą ekipę czekało trudne zadanie stworzyć dobrze przyjęty film.

Podsumowanie. Film jest dość średni jak na stare Bondy ( jeśli lubi się konwencje w filmach Connery'ego i Moora) jednak w żadnym razie nie jest to zły film. Wśród widzów zakorzeniła się opinia , że odejście od dawnej koncepcji uczyniło ten film słabym. Moim zdaniem realizatorzy mieli prawo to zrobić ale posunęli się nieco za daleko. Przez co film miał bardzo złą prasę. Zmieniło się to w 2006 roku wraz z premierą filmu ,,Casino Royale" gdy publiczność zobaczyła i doceniła Bonda w dość podobnej konwencji do tego z ,, Tajnej Służby...". Nieco nudnawe sekwencje i zbytnie ograniczenie dawnych elementów w serii są dla mnie największymi bolączkami filmu. Osobiście przyznaje temu filmowi 7/10 choć naprawdę dałem mu 10/10 by nieco podnieść trochę za niską ocenę w rankingu.

Plusy + :

- Blofeld

- Sceny akcji

- Dobra muzyka

- Składna Fabuła

- Klimat ( w niektórych scenach)

- Stara Obsada

- Gra aktorów

- Zaskakujący finał ( acz mało Bondowski)

Minusy - :

- George Lazenby ( tylko jeśli patrzy się na Connery'ego i Moora)

- Długi wątek miłosny

- Przestoje fabularne bez wyrazistej akcji

- Dziwny montaż ( pocięte sceny walk)

- Zbytnie odejście od konwencji poprzednich filmów

ocenił(a) film na 10
kamil_caba

Cóż , film w 1969 otrzyma duże baty. Bardzo źle przyjęto zmianę aktora ( w tym czasie chyba tylko Roger Moore mógłby to zrobić bez utyskiwania recenzentów i widzów) a tak także odejście od dawnej koncepcji dość rozbuchanej fabuły oraz dość luźnego klimatu. Producenci przejęli się krytycznymi opiniami i pogonili reżysera filmu Petera Hunta. Kolejne filmy były typowymi luźnymi filmami akcji a realizm zastosowany w ,, Tajnej służbie..." został porzucony na długie lata. W porównaniu do pierwszych części z Connery'm moim zdaniem najlepszej interpretacji i do złotego okresu serii omawiana tu część musi wypadać dość blado. Jednak nie oznacza to , że film jest słaby. Sekwencje pościgów na nartach ( zrealizowanych przy udziale mistrzów w tej dyscyplinie) robią wrażenie do dzisiaj i są jednymi z lepszych scen akcji w starszych Bondach. George Lazenby , którego odsądzano od czci i wiary spisał się nieźle jak na nowicjusza bez przygotowania aktorskiego. Stara się jak może i nieźle wypada w scenach akcji i bijatyk ( tylko ich montaż jest czasem fatalny). Brak mu jednak charyzmy , którą posiadali wszyscy inni aktorzy , którzy w całej historii serii wcielali się w Bonda. Telly Savalas to jeden najlepszych wrogów Bonda a aktorka grająca dziewczynę agenta Tracy również wypada należycie. Na drugim planie mamy demoniczną pomocniczkę Blofelda - Irmę Bunt oraz starą obsadę : M , Moneypenny oraz Q ( film stawiał na realizm więc zmarginalizowano jego postać i usunięto wszelkie gadżety co moim zdaniem było chybionym pomysłem). Wątek romansowy prezentuje się dobrze ale dla prawdziwym fanów serii może być ciężkostrawny. Jeśli nie lubi się Lazenby'ego sekwencję te mogą być bolączką dla widza. W filmie znajduje się nieco mniej humoru co też mi się nie podoba. ,, W tajnej służbie...." ma dość spore przestoje w fabule. Po ciekawym początku dość długo trwało za nim na ekranie zaczęło się dziać coś interesującego. Później to samo pojawia się gdy przebrany Bond przybywa do Blofelda. Sama fabuła jest dość składna i realistyczna co często było łamane w innych Bondowskich filmach. Wszelkie wątki mają tu swoje wyjaśnienie fabularne ( może z wyjątkiem braku przedstawienia człowieka , który podąża za Bondem i pomaga mu z ukrycia). Film cechuje duży realizm i pokazanie Bonda jako zwykłego człowieka w wielu scenach. Uważam , że nie wykorzystano w pełni sprawności fizycznej Lazenby'ego , który pod tym jednym względem był najlepszym z Bondów. Na przykład z filmu usunięto przygotowywaną sekwencje pościgu Bonda po dachach kolegium herbowego i ulicach Londynu za szpiegiem Blofelda , który miał być zabity w Londyńskim metrze. Wielka szkoda. Dodałbym też , że poza Irmą Bunt w filmie przydałby się jakiś ciekawie zarysowany pomocnik Blofelda ( ktoś taki jak Oddjob w Golfingerze) , pretendujący nico do tego miana osiłek .... zostaje zabity w sekwencji finałowej bitwy przez dziewczynę Bonda. Plusem filmu moim zdaniem jest niezła muzyka Johna Barry'ego a zwłaszcza główny motyw filmu. Gorzej wypada moim zdaniem muzyka w scenach miłosnych ( choć partię wokalne są świetnie śpiewane przez samego Louisa Armstronga) jednak nie pasują one do serii ani filmu szpiegowskiego.

robert2207

Chyba jedyny bond w którym przeciwnicy główni nie giną pod koniec filmu Blofeld i jego pomocniczka żyją i zabjianją żonę 007.

robert2207

Cenię za wściekłe pięści Bonda. Przy każdym ciosie w twarz przeciwnika, jest odgłos na pogłosie jakby ktoś w stepie szerokim z kolta wystrzelił.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones