Zastanawia mnie czy naprawdę ludzie nie widzą problemów jakie ma ten film? Bo myślę że to nie jest nic trudnego stwierdzić że film był słaby, nawet jeśli ktoś jest fanem uniwersum.
Być może nie ma problemów jako odmóżdżające widowisko. Ale jako film ma masę problemów.
Główny jego problem to za krótki czas trwania. To z nim wiąże się reszta problemów takich jak np.: zbyt wielka ufność Llane'a do Garony. Po prostu musieli przyspieszyć, żeby zdążyć. Nie było czasu na powolne budowanie relacji między bohaterami. Niech producenci dadzą te 3h na sequel i następny film będzie dużo lepszy.
Co nie usprawiedliwia filmu. Postawię się w podobnej sytuacji, uwielbiam Dc Comics, ale Batman V Superman nie był dla mnie czymś wybitnym. Jestem w stanie stwierdzić jakie film miał problemy. Nie uważam że był okropny, ale był średni. Niektórzy go usprawiedliwiali, że w czasie trwania filmu było za dużo wątków, nie było czasu na wyjaśnienie niektórych rzeczy, ale to nie usprawiedliwia twórcy. Niech przysiądzie nad filmem, zrobi film tak aby był dobry, a nie tak jak to było z BvS "W sequelach wszystko wyjaśnimy i ulepszymy".
A co jeśli mi się film podobał? Dla mnie film jest dobry, więc mu wystawiłem wysoką ocenę. Proste.
Z BvS też ucięto masę materiału podobnie jak w "Warcrafcie". Wątki powinny się posklejać w wersjach rozszerzonych.
Tak wiem, ale większość osób nie pozna tych wersji. Tutaj winię studio, choć o ile przy BvS rozumiem dlaczego film trzeba było skrócić, to Warcraft bez problemu mógłby dostać te (podobno) 40 minut.
Innym problemem BvS było zbyt szybkie wyciąganie klasycznych historii, przez co niektóry sceny nie były tak dramatyczne jak powinny być. Sam nie wiem czy będę miał ochotę kupować Warcraft'a na Blu-ray dla tych scen.
Dlatego takie filmy powinny być mimo wszystko ostro krytykowane.
Żeby się producentom w d, nie poprzewracało i nie stało się to codzienną praktyką.
"Mamy do godziny materiału, do wykorzystania, które śmiało mogłyby być w filmie, ale nie, nie użyjemy ich, pomimo tego, że ich brak sprawi wrażenie, montażowej sieczki i pogorszy jakość filmu. W końcu trzeba zarobić na blu-rayu, wersja rozszerzona, teraz dostaniecie swój ulubiony film, w pełnej wersji. Kupować, kupować!"
Obrzydliwa praktyka, coś jak płatne dlc, które odblokowuje prawdziwe zakończenie gry czy coś w ten deseń.
Ich czas już minął, ich czas to był czas kinowych premier, ich debiut. Rozszerzone edycje, to już falstart, który mało kogo obchodzi i nie jest medialny.
Ostatnio panuje taka dziwna moda na usprawiedliwianie niedoskonałości filmu tekstami typu "będzie więcej w wersji rozszerzonej" albo "materiał został pocięty bo nie zmieścili się w X czasie". Takie historie słyszałem przy mocno przeciętnym Hobbicie, takie historie krążą wokół BvS i takie historię słyszę tutaj. Poszedłem do kina na pełnometrażowy film i jak każdy normalny zjadacz popcornu oczekuje że obejrzę całą historię, a nie "reszta będzie na diwidi i blurej w wersji rozszerzonej i wtedy będzie super, tam zobaczysz budowanie relacje między bohaterami...albo coś tam jeszcze".
Hobbit Bitwa Pięciu Armii też miał być super w wersji rozszerzonej, a jedyne co wniósł to jeszcze więcej żenujących scen.
Jeśli film jest dobry to obroni się sam bez wersji rozszerzonych i innych wynalazków.
W przypadku Warcrafta ja bym tu bardziej usprawiedliwiał samego reżysera. Według niego film miał mieć nie mniej, nie więcej, niż 2h 40 min. Producenci ucięli 40 min. Spróbuj wyciąć np.: z normalnej wersji Drużyny Pierścienia 40 min. Film straci mnóstwo, nabierze niepotrzebnego pośpiechu itp.
Oczywiście, oceń to co obejrzałeś, czyli oficjalny, pełnometrażowy film. Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości, że tak powinno się robić. Te ucięte 40 min w żaden sposób nie usprawiedliwiają samego filmu - z tym się absolutnie trzeba zgodzić. Szkoda jedynie Duncana, że tak popsuli mu produkcję tylko dlatego, że facet jeszcze za mało znaczy w tym biznesie. Jakby Cameron robił Warcrafta producenci nie mieliby nic do powiedzenia.
Jak się chodzi do kina tylko na popcornowe blockbustery dwa razy w roku, to rzeczywiście można niektórych problemów nie widzieć.