Film słaby, szarpany, typu "późny Vega", czyli kiepski. Ani humoru, ani powagi, jakiś zlew pędzących jedna za drugą klisz, jak jakiś tandetny teledysk, zbiór wszystkich najpodlejszych antypolskich stereotypów. Czyli lecimy: Polak pijak, brudny świniożerca, mordujący w dzikim szale dobrych Żydów, mieszka w zasadzie w chlewie razem ze świniami. Doświadcza harmonii i spokoju tylko podczas wizyt w żydowskich domach. Myśli tylko o jednym, jak zaszlachtować coraz więcej świń, bo tylko taki biznes może prowadzić Polak. Ten dzisiejszy Polak. Bo ten przedwojenny szlachtował Żydów. I to w zasadzie jedny postęp jakiego dokonał przez ostatnie dekady Polak. Kiedyś masowo mordować Żydów, dziś masowo biję świnie. Ale, ale, to tylko pozorny postęp, bo współczeny Polak zaczyna uśmiercać świnie za pomocą... gazu, a jakże. A to, biorąc pod uwagę jego mordercze instynkty, może znowu skończyć się Holokaustem.... czyli taki to oto obraz współczesnej Polski namalował nam, zapewne przy współfinansowaniu z publicznych, czyli naszych, polskich pieniędzy pań Smarzowski.