Z jakiegoś powodu liczyłem, że Smarzowski cały czas szlifuje swój styl i po raz kolejny rozprawi się z polskością w ostry i równocześnie precyzyjny sposób.. a zrobił film głupi, chaotyczny i marnotrawny. Gdybym miał zrobić parodię Smarzowskiego - to właśnie tak.
Wcześniej jego polskie krzywe zwierciadła były boleśnie prawdziwe i krwiste... teraz poszedł w odgrzewanie klisz, chochołów i haseł tak prymitywnie podanych i banalnych, że aż dziw bierze, że "Wesele" z 2004 r. do dziś jest zdecydowanie lepsze. No a jeśli to ma ruszyć posady polskiego dziadostwa to kogoś "spoza" w żaden sposób nie poruszy. Sposób pokazania tutaj polskich przebojów - kołtuństwa, pijaństwa, hipokryzji i chamstwa - jest chyba bardziej żenujący niż one same. Chyba nie taki miał być efekt z takim samym tytułem jak pierwszy film, ale wyszło jakoś tak, że reżyser wpadł w koleinę kręcenia w kółko tego samego i rypania w "polskość" i tkwi w niej tracąc z oczu szerszy horyzont.
Połączenie natomiast współczesnej, przaśnej i przyziemnej weselnej historii A.D. 2021 z tematem polskich mordów i prześladowań żydowskich sąsiadów z lat 40. - kompletnie na siłę i bez związku. Miałem wrażenie, że to dwa filmy dopchnięte kolanem w jeden scenariusz.
Jestem za tym, żeby Polakom ładować treści dotyczące prześladowań Żydów do gardeł ile wlezie. Dopóki to (od kilku lat mocno poruszone) oślizgłe, niby katolickie, pseudonarodowe bagienko się nie oczyści i nie rozliczy ze swoimi trupami w szafie - trzeba działać. Zarówno w rzetelnej edukacji historycznej jak i w filmie. A tu taki klops od kogoś, na kogo przeważnie można było liczyć.