Odczuwam zakłopotanie połączone z zażenowaniem czytając opinie w stylu "Smarzowski postawił znak równości między Polakami a Nazistami w kwestii mordowania Żydów" ew. " Szykuje się kolejny antypolski gniot za kasę z naszych podatków." tudzież "Polacy to buraki i słuchają tylko disco polo". Może wynika to z zupełnie innej wrażliwości, może z tego, że odczuwam potężny dysonans dostrzegając u niektórych potrzebę negowania faktu, że wśród Polaków istniało i ciągle istniej wcale niemałe grono zwyczajnych drani, głupców, chamów, sprzedawczyków i prostaków.
Nie tworzymy społeczeństwa idealnego, Smarzowski doskonale to rozumie i pokazuje. Wszystkie te opinie są powierzchowne, żeby nie powiedzieć płytkie. Mam wrażenie, że osoby wypowiadające się w taki sposób zdają się nie dostrzegać sedna. Tak mniej więcej jakby treści zawarte w "Weselu" nadawane były w FM a ich "odbiornik" dysponował tylko możliwością odbioru w AM. Oglądałem Recenzję Tomasza Raczka na YT, i nie wiem jakim "szkłem powiększającym" on dysponuje, mogę jednak z całą stanowczością stwierdzić: pan Raczek dostrzegł istotę obrazu Smarzowskiego. Moim zdaniem, krytycy "Wesela" zdają się dostrzegać plamę na dywanie nie czując smrodu dobywającego się ze zgnilizny tym dywanem przykrytej, że nie wspomnę o tym, że skądś ta zgnilizna tam się wzięła. Film boli. Boli niemal fizycznie, boli na wielu płaszczyznach. W Polsce jest mnóstwo ludzi niewrażliwych na ten rodzaj bólu i na ten ból niegotowych. Może stąd pewna powtarzalność, może to nadzieja autora, że kolejny film dotrze do tych pokładów wrażliwości, które zdają się być u niektórych bardzo głęboko położone.
Ps. Film polecam. Tytuł, nie bez powodu nawiązuje do Wyspiańskiego. Kto rozumie "Wesele" Wyspiańskiego, zrozumie też Smarzowskiego.
Cały komentarz można odwrócić jako słowa skierowane do Smarzowskiego i jego totalnego braku dostrzegania czegokolwiek poza patologicznym marginesem, który wałkuje do bólu w każdym swoim filmie. O czym będzie kolejny film Smarzowskiego? Patologia, "ku*wa" w co drugim zdaniu, alkohol, zły ksiądz i generalnie cały ten wachlarz stereotypów, dzięki który można nadać mu tytuł głównego sędziego polskości. Co do Raczka - jego recenzje są emocjonalne, chwytliwe, bardzo dobrze się ich słucha, jednak rzadko kiedy dotyka sedno, czy jakichś konkretów. Najczęściej łapie się jakiegoś elementu po czym w sposób bardzo barwny opisuje go, doczepiając coraz to więcej treści jaką tylko jest w stanie wymyślić.