Tytułowe ‚Wesele’ jak zasłona dymna powierzchownie pokrywa zatęchłe zakamarki przeszłości bohaterów najnowszego filmu Smarzowskiego. Ten film jest bardzo trudny emocjonalnie, bo wypycha widza z bezpiecznej strefy komfortu i kopniakiem posyła wprost w bolesne ramiona historii Polski.
Dlatego nie każdy widz wytrzyma w tej ‚pułapce’ własnych myśli i emocji. Symboliczny był moment, gdy w połowie seansu para młodych ludzi wyszła i nie wróciła. Smarzowski znowu nakręcił dzieło, które trafi do odbiorcy dojrzałego. Widza rozumiejącego, że pod białymi obrusami i wielkimi prezentami bardzo często kryje się…pustka. Czarna dziura wypełniona wszystkim, co w Polakach najgorsze.
Bo ‚Wesele’ to film przede wszystkim o Nas; nowobogackich pseudo-biznesmenach, neofaszystach z symbolami polski walczącej na ramieniu, kaznodziejach-hejterach z ambony nawołującymi do nienawiści. ‚Matkach-Polkach’, które latami tkwią w toksycznych związkach. Każdy bohater to lustrzane odbicie współczesnych problemów społecznych. To nierozliczony rachunek win, z którym nikt nie chce się zmierzyć.
Każdy Naród ma swoje ‚brudy do wyprania’. Wojciech Smarzowski w polskiej sztuce jest tym szalonym ochotnikiem, który się tego podjął. Bez gloryfikowania, bez wybielania uczciwie ‚pierze’ najnowszą historię Polski. Strasznie boleję, że często jest nierozumiany i krytykowany.
W ‚Weselu’ pokazuje, że granica między bohaterstwem a bestialstwem jest bardzo cienka. Człowiek ciągle na niej balansuje i nie można mieć nigdy pewności, że środek ciężkości będzie po właściwej stronie.
Musimy nieustannie walczyć o przyzwoitość, o humanitaryzm. Nie ważne czy to dotyczy Żydów, czy uchodźców na granicy z Białorusią.
Jeśli zaczniemy się odwracać plecami do słabych i potrzebujących JESTEŚMY STRACENI.
Film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Seans był jak przyłożony do rany rozgrzany pogrzebacz - burza myśli i autorefleksji. Dręczy mnie pytanie: jak ja sama zachowałbym się w takiej sytuacji? Jakie decyzję bym podjęła? Stchórzyła i była jak Wszyscy, czy może próbowała zachować człowieczeństwo?
A może…a może lepiej żebym NIGDY nie musiała się o tym przekonać. Żeby tak było cytując Ś.P. Władysława Bartoszewskiego: ‚Warto być przyzwoitym’! Zawsze!