Smarzowski... I tyle w temacie. Życiowy frustrat, ateista, człowiek 'ciemności". OK. Nie sadźmy ludzi, ze tacy są... Coś miało na to wpływ. Trudne dzieciństwo, spotkani ludzie, jakaś krzywda. Ale powiedźcie mi. Dlaczego on tym zaraża innych... Jego filmy kompletnie nie mają nadziei na przyszłość, jakby światło zgasło... kompletna deprecha...
BRAK NADZIEI I SMUTEK W CIEMNOŚCI... Ateiści 'pływają" tylko po powierzchni. brakuje "głębi". To droga do rozpaczy bo wszystko się kiedyś skończy a na końcu... nie ma nic... Po prostu pustka... Moim zdaniem zdrowo pojęta kultura (sławo pochodzi od 'kultu") ma prowadzić do nadziei a nie nihilizmu... A tak jest w filmach Smarzowskiego. "Wołyń" był nieco inny ale to był wyjątek...