Totalnie nie tego się spodziewałem po zwiastunach. Nie czytałem za bardzo wypowiedzi o filmie przed nim, ale gdzieś tam mi mignęło, że będzie kontrowersyjny i będą jakieś odniesienia do historii, a tymczasem jest to pewien żydowski manifest historyczno-polityczny, którego wesele jest tylko tłem.
Smarzowski wbił kij w mrowisko naprawdę głęboko, uderza w czule punkty polskiej przeszłości i robi to w sposób brutalny. Sam mam co do fabuły mieszane uczucia, ale nie zaprzeczam, że nakręcony był świetnie.
Gdy mówiono, że czegoś takiego w polskim kinie jeszcze nie było wydawało mi się patomarketingiem i zbędnym, bunczucznym machaniem kasetą video. Tymczasem naprawdę czegoś takiego jeszcze nie było, a kino można nazwać na swój sposób rewolucyjnym.