Szalony rewolwerowiec plądruje miasteczko (szumna nazwa, gdyż o zgrozo! to całe trzy budynki), wybija pół populacji, a na koniec je podpala. Każdemu aktu zła towarzyszy demoniczny śmiech znany z dobrych kreskówek (akurat całkiem zgrabnie wkomponowany). Henry Fonda - niepotrafiący strzelać tchórzliwy farmer odbudowuje osadę, tj. stawia trzy namioty i front każdego wzmacnia deskami! Wraz z jedynymi przybyszami otwiera dom wszelkiej uciechy, jednak ponownie zjawia się demoniczny bandyta i po raz kolejny wysyła do krainy wiecznych łowów paru farmerów, a namioty puszcza z dymem. Raniony Fonda wychodzi z ukrycia i zabija rzezimieszka, gdy temu akurat kończą się naboje. Jeden z najgorszych westernów, jakie widziałem!