to 2 rzeczy u tego bardzo dobrego (bo wręcz amerykańskiego) filmu. Pierwsza to jakiś absolutny rekord z padaniem cienia mikrofoniarza na ściany, trzyma tyczkę i nierzadko wygląda to jakby ktoś tam stał z erekcją. Druga to, że nie udało im się przedstawić Warszawy. Więc w opisach figuruje to jako prowincjonalne miasto... a przecież gra je Kraków. I to widać bardzo wyraźnie. No dajcie spokój, ja wiem, że Kraków to nie Nowy Jork, ale jednak trochę ludzi tu mieszka i został założony trochę więcej niż 500 lat temu. No pożaliłem się,--- la-la x4.
Kraków nie jest tylko od uroku, magii i nie jest tylko rynkiem. To też miasto zwykłych ludzi z masą dzielnic ze zwyczajnym klimatem (rozpoznawalnych w Wodzireju), ale miasto a nie prowincja.
Rozumiem, ale nie mam wrażenia, żeby "nie pasował" w filmie. Może właśnie dlatego, że niezbyt dobrze znam to miasto, a to co znam, ogranicza się do historii, architektury (nie mieszkalnej, oczywiście) i sztuki.
No przecież poza Starym Miastem i nielicznymi dzielnicami Kraków to takie samo miasto jak każde inne w Polsce, z blokowiskami i wszechobecną, zwłaszcza w tamtym czasie szarzyzną. I mieszkają w nim ludzie, a nie królewicze i smoki z legendy o Dratewce.
żyles w tamtych czasach bo ja tak. I tak te miasta wyglądały. Podziękuj towarzyszom
W sensie, że miasta na prowincji wyglądały jak dawna stolica Polski? Tak dobrze to nie było.