Spodziewałem się fajnego dramatu wojennego w realiach starożytnych Chin. Co natomiast otrzymałem? Jakieś popisowe pojedynki umiejscowione w fabule, której na dobrą sprawę mogło nie być, a i tak tyle samo bym z tego filmu zapamiętał. Stylistyka całego filmu jest nie do zniesienia. Oprócz wielu niepotrzebnych starć między głównymi postaciami Wojny imperiów mamy całą masę niedopracowań i baboli. Nikt tu nie bawił się w realne bronie, dokładne odtworzenie ubrań, zbroi, czy czegokolwiek z okresu, w którym odbywał się film. Prawdę mówiąc w połowie filmu czekałem tylko na to aż żołnierze zaczną w siebie rzucać trampkami. Historia, która była pokazana w filmie to baśń, która nie ma żadnej twardej podstawy. Takie seriale jak Spartakus, Marco Polo nie udają, że są zgodne z tym co uczą w szkole. Natomiast twórcy Wojny imperiów od początku raczą nas kłamstwem o prawdziwości tła historycznego wykorzystanego w fabule.Do tego ten patos, który leje się nam z ekranu dużo cześciej niż krew na polach bitew. Trudno to znieść..Na sam koniec zostawiłem sobie deser- czyli samo zachowanie postaci. To już po prostu totalna masakra do nieskończoności razy dwa..Mamy tu pokazanych dowódców, którzy zaprzyjaźniają się w kilka h, po kilku tyg jeden drugiemu oddaje dowództwo, zamiast jakiemuś zaufanemu żołnierzowi. Mamy też zesłanego Huo An, który nagle ma prawo mówić, rozkazywać ważniejszym od siebie wojskowym..Mamy chudą dziewczynę, która zabija z łuku dziesiątki niewidomych żołnierzy (wnioskuję to po tym jak w nią celowali). No i wiele wiele innych rzeczy, których nie ma co nawet wymieniać. Właśnie tym się różni film amerykański od chińskiego. W amerykańskim filmie wszystkiego jest dużo, czasami za dużo, ale zawsze Amerykanie starają się zachowań w tym wszystkim odczucie realności. Do tego zwykle wszystko jest świetnie wykonane technicznie. Amerykanie po prostu przykładają się do roboty. Chińczycy natomiast chcą zmieścić wszystkiego więcej, jak najwięcej, nie patrząc na jakośc tego co robią. Ma być głośno, widowiskowo i pompatycznie. Muszę jednak docenić plusy tego filmu jakimi są bezapelcyjnie efekty specjalne, zdjęcia (niestety trochę zepsute montażem) i plenery. Aktorzy także widać było, że dawali z siebie dużo- mimo głupoty niektórych historii, nie było czuć przesadnego fałszu z ekranu. No cóż..made in China, to ciągle made in China. Ja nadal wolę made in Europe & made in USA.
"Natomiast twórcy Wojny imperiów od początku raczą nas kłamstwem o prawdziwości tła historycznego wykorzystanego w fabule." - o ile pamiętam z moich wykładów z historii antycznej to pobyt rzymskich legionistów jest odnotowany w chińskich kronikach. Było ich tam kilkuset do kilku tysięcy(taki rozrzut wielkości nam podawano - pamiętam to dokładnie bo się dziwiłam). Kroniki chińskie odnotowały nawet ich charakterystyczną formacje "żółwia" stosowaną przy podchodzeniu do murów oblężonych miast.
Tak że nie przesadzajmy z tym brakiem tła dla fabuły.