World War Z to film, któemu brakuje wszystkiego poza tytułowymi Zetami. Przyłozono się do ich
charakteryzacji i przedstawienia z bliska. Wyglądają dobrze. Niestety cała reszta już znacznie
mniej. Scenariusz stara się od samego początku wciągnąć widza w wir akcji, maskując blędy i
niedoróbki, zastępując głębię postaci walką o przetrwanie. Problem w tym, że człowiek
odpowiedzialny za ukazanie nam tego, nie miał pojęcia o relacjach społecznych.
Mamy wrażenie, że ta cała zagłada i ludzie, to tylko takie dodatki, żeby twórcy filmu mogli chwalić
się tym, jakie to fajne zombiaki zrobili.
Główny bohater: W tej roli Ben Affleck wypadł słabo. Jest bezpłciowy. Brakuje w nim emocji i to
widać. Obojętność wychodzi mu dosłownie z butów. Jego mina przypomina trochę znudzonego
Cocker Spaniela, który duchem jest zupełnie gdzie indziej.
Sam początek filmu jest niezbyt udany. Kamera lata jak opętana, co ma spotęgować efekt
strachu, realizmu i niewiedzy, a jedynie irytuje i przyprawia widza o oczopląs, bowiem widać, że
nic nie widać, a wszystko jest rozmazane. Co rusz w kadrze widzimy fragmenty samochodów,
ulicy, jakąś nogę, ktoś biegnie... porażka realizatorska. Poza tym pomysł z nagłym wybuchem
epidemii... jest dziwny.
Dalej mamy historię ojca rodziny, który musi uratować świat, bo jakiś idiota dał broń do ręki
ulizanemu wirusologowi, który nie dość, że nie umiał się nią posługiwać, to jeszcze nie był
przygotowany na stuacje stresowe. Tylko kompletny debil dał by komuś takiemu broń ryzykując,
że ten w panice postrzeli siebie, albo kogoś innego.
Dalsze poszukiwania prawdy to już żenada. Zasada dziesięciu... a rozwiązanie tego filmu, to
porażka intelektualna. Jeden członek ONZ wpada niechcący na pomysł, że Zety nie atakują ludzi
chorych. To położyło sens filmu, bowiem ilu ludzi jest dzisiaj na coś chorych? Bardzo wielu.
Tymczasem w filmie obserwujemy jakieś jednostkowe przypadki ludzi, których Zety omijają,
jakby to były jakieś cuda. Jeżeli Zety nie gryzłyby ludzi (cięzko lub śmeirtelnie) chorych, to by na to
wpadł już dawno ktoś z WHO czy innej placówki badawczej, czy nawet zwykłego szpitala.
Podsumowując, World War Z, jest to film o Zombie dla Zombie.