Ale w takim razie dla czego film mi się podobał... Bo pomijając to ze w filmie te potworki nazywa się zombie i wspomina ze to chodzące trupy, to zombie nawet nie przypominają. To zainfekowani jak w 28 dni później. A film to mocne 7/10 czyste kino katastroficzne, niewiele ma wspólnego z książka, choć parę odniesień do niej zauważyłem. Ale trzyma w napięciu i w pierwszych minutach potrafi wystraszyć, zainfekowanych pokazano dużo lepiej niż w 28 dni później to się nazywa furia, zwłaszcza scena z początku z samochodem i zainfekowanym ojcem rodziny była w cholerę niepokojąca.

A za co minusy...
Za nazywanie tego filmu World War Z, z książka nie ma nic wspólnego
Za nazywanie zainfekowanych zombie...
Za Uproszczenia w fabule i kompletny brak logiki, nawet jak na film akcji/katastroficzny raza strasznie. W 28 dni później zainfekowani opanowali tylko wielka brytanie bo wirus działał zbyt szybko, nie było okresu inkubacji, tutaj opanował cały świat z okresem inkubacji maks 30 minut i to tylko na początku przed mutacja... No i zainfekowani którzy układają się w słupki na ścianie i działają jak fala rozpychając samochody, raziło mnie to już w trailerze. Rozumiem furia, adrenalina, ale żeby ułożyć się w 20 metrowy slup musieli by być ze stali. Można było to pokazać inaczej na przykład jak powoli narasta stos ciał po których wspinając się coraz to nowi zainfekowani, albo jak pod naporem pęka ściana.
Na koniec zainfekowani którzy w biegu (sprincie) potrafią wywąchać śmiertelna chorobę... Normalnie lepiej niż owczarki niemieckie...

Pomijając to wszystko, dobre kino katastroficzne Dla tego 7/10