... na jakiś film, który będzie jednocześnie science i fiction. WWZ od strony technicznej to
naprawdę fajna rozrywka. Te hordy zombie, wybuchy, szczękanie szczęk, granaty, wypadki,
samoloty - bardzo fajna wizualnie rozrywka. Do tego wątek rodziny, pechowi naukowcy i
napięcie trzymające cały czas. Co trzeba więcej w kasowym hiciorze?
(możliwe delikatne spoilery)
Szkoda że reszta to niskopoziomowe zagrania. Czy naprawdę nie znajdzie się ktoś, kto powie
"hej, wiem że robimy bajkę, ale może przemyślmy fabułę żeby nikt nie czepiał się
nielogiczności?". O ile początek jest niezły, to oglądanie po raz 10 sytuacji, gdy główny bohater
mając szanse 1:1000 wychodzi bez szwanku zwyczajnie nudzi. Mogliby oszczędzić motywu
wbitego w brzuch żelastwa, bo nikt nie uwierzy że po 3 dniach od operacji pacjent będzie hasał
jak sarenka. Budowany mur którego nikt nie pilnuje, wojsko używające najmniej skutecznych
broni, oświetlanie sobie drogi racą czy ludzie którzy zachowują się jak dzieci we mgle.
Naprawdę nikt z tysięcy naukowców nie wpadł na pomysł z witusem, skoro zrobił to gość
machający siekierą? Skoro zombie reagują na dźwięk, to zamiast strzelać do nich z karabinu
nie lepiej załadować na samochód megafon, odpalić Metalllicę i wywabić hałasem gdzieś na
pustynię? Miasto za murem i nie ma żadnej kwarantanny?
Fajny motyw z naukowcem który się postrzelił :-) O, ty mnie film czymś zaskoczył.