Wyśmienity film. Końcówka jest zawalista xD I co najważniejsze - film kończy się szczęśliwie, nie tak jak np. ten cały Brokeback Mountain. 9/10 i dodanie do ulubionych.
A mnie właśnie zakończenie się nie podobało. Sam wymyśliłbym lepsze. Na przykład takie - Jamie i Ste jadą do klubu dla gejów, a tam Ste spotyka... swojego ojca.
Jak dobrze, że to nie Ty pisałeś zakończenie do tego filmu.....zakończenie jest właśnie super. A tak poza tym film jest extra, jeden z najfajniejszych jaki ostatnio oglądałem. Aż chciałoby się zobaczyć kolejne części. ;P
____10, a czy wszystko musi sie konczyc happy endem? akurat w tym filmie tak jest, taki byl zamiar autora, ale czy w Brokeback Mountain zakonczenie jest nie wlasciwe? moim zdaniem jest po prostu prawdziwe; tutaj troche bardziej iluzoryczne :) nie wszystko musi byc zawsze takie piekne jak w tym filmie
Ogólnie film naprawde super. Jeden z najlepszych jakie oglądałam.
Ale przed tym filmem np. jak geje sie całowali to mi to nie przeszkadzało,a teraz... Ten film mnie troche obrzydził, przwde mówiąc.
Mnie się pierwsza godzina podobała bardzo, ale ostatnie pół - już mniej. Od momentu, w którym jadą do klubu gejowskiego jakoś przestała mnie ta historia interesować. Historia o skrywanej miłości przeradza się w opowieść o miłości jawnej (o wszystkim dowiaduje się matka Jamiego) i od tej pory obserwujemy już jedynie, jak matka Jamiego godzi się z orientacją seksualną syna. Że się pogodzi wiemy od początku - bo to przecież sympatyczna kobieta, ale akurat nie ona jest w tym wszystkim najważniejsza - tylko ojciec Ste, który stanowi jedyne autentyczne zagrożenie dla związku chłopaków. Tymczasem postać ojca scenarzyści - łagodnie mówiąc - olali. Dlatego też zakończenie nie robi na mnie wrażenia. Jest takie sobie - ot, taki "happy end" na siłę. Przecież informacja o finałowym tańcu rozejdzie się po blokowisku, o wszyskim dowie się ojciec Ste, spierze go na kwaśne jabłko, matka Jamiego wyprowadzi się z synem w inne miejsce (do domku nad wynajętym barem) - i bardzo możliwe, że romans się skończy rozstaniem. Wolę jednak "Brokeback Mountain" - przynajmniej w historię z filmu Anga Lee wierzę od początku do końca i nie mam poczucia, że próbuje się we mnie wywołać jakieś emocje na siłę. Nie mówię, że nie lubię filmów gejowskich, które się dobrze kończą. Lubię. Ale lubię też wierzyć, że szczęśliwe zakończenie, które mi się oferuje jest rzeczywiście szczęśliwym zakończeniem trudności w życiu filmowych bohaterów. We "Wspaniałej rzeczy" tak nie jest.
Duży plus ma natomiast u mnie ten film za to, że to jeden z bardzo nielicznych znanych mi filmów o gejach, w którym główni bohaterowie wyglądają ZWYCZAJNIE, a nie jak greccy bogowie. :D
Niby są jeszcze jakieś wątki w ostatnich trzydziestu minutach poza godzeniem się matki z orientacją Jamiego (np. naćpana Leah), ale nie mają one żadnego znaczenia dla głównego wątku. Natomiast matka godzi się szybko, ale ten jej końcowy taniec to jakby PRZYPIECZĘTOWUJE. Nie wiadomo, po co to przypieczętowanie, bo i tak już wcześniej wiedzieliśmy, że się z wszystkim pogodziła.