(no, może nie wszystko, niemniej jednak sporo) Ten film jest jak jego bohater Adam: niby stworzony dla kobiet, ale równocześnie wymierzony przeciw nim. Czy z premedytacją, tego nie wiem. Jakkolwiek by było, uwodzi i sprawia, że kobieta pięknieje, ale też bezlitośnie obnaża jej słabości. Dlatego ta niby lekka & przyjemna historia w istocie ma swoją wagę, która – prawdę mówiąc – trochę mnie smuci i odrobinę żenuje. Stuart Townsend jest niezaprzeczalnie uroczy, ale to nie umniejsza faktu, że jest to urok słodkiego manipulatora. Albo „smooth operatora” jak śpiewała niegdyś Sade:
”He's laughing with another girl
And playing with another heart.”