Film ogólnie warto obejrzeć, bo jest dobry. Pewne braki w kwestii realiów historycznych są do wybaczenia, bo inaczej byłoby nudno jak flaki z olejem. Dobrze dobrani aktorzy, niezła fabuła, dobrze odwzorowana atmosfera tamtych lat w F1.
Świetny dźwięk, bardzo klimatyczne ujęcia przed wyścigami. Stres przed wejściem do samochodu, oczekiwanie na start, uruchomienie silników, flaga i gaz...
I tu się zaczyna prawdziwy dramat. Jakość scen wyścigowych w tym filmie zostałaby bezlitośnie wyśmiana na szkolnym pokazie filmów amatorskich, wyglądają bowiem jakby nakręciło je trzech mongolskich gimnazjalistów za pomocą Nokii 3210. CGI żałosne, dynamika żenujaca, emocji zero,montaż tragiczny, przyśpieszone klatki aż biją po oczach, a samochody jadą może z 40 km/h CO WIDAĆ od razu. Kompletne nieporozumienie. Nie sądziłem, że tak napiszę po obejrzeniu filmu, ale dobrze, że ujęć z wyścigów w tym filmie jest tak MAŁO, bo psują wszystko. Jeśli ktoś wybiera się na seans Wyścigu głównie mając nadzieję na emocjonujące sceny samochodowe, to sugeruję dowolny odcinek M jak Miłość - tam jest ich więcej i są lepszej jakości.
Połączenie fabuły i aktorstwa wyścigu ze scenami wyścigowymi np. Days of Thunder dałoby film wybitny. A tak jest tylko przyzwoity wywołujący zgrzytanie zębów gdy tylko Lauda z Huntem ruszają z miejsca.
P.S. Według autorów filmu Lauda jest Australijczykiem, nie Austriakiem. Niby nic, ale jednak ktoś pracy domowej nie odrobił :)
Mogę Ci pokazać kilka "zapowiedzi" tego filmu gdzie napisali, że Lauda był kierowcą rajdowym (ręce opadają na widok takich perełek). Mam też wrażenie, że dzięki temu, że Kubica się ścigał już prawie nikt nie używa zwrotu "formuła pierwsza" :-) Ale mylenie wyścigów z rajdami to jeszcze norma.
Co do scen wyścigu - chcesz obejrzeć wyścig poszukaj archiwalnych. Ja rozumiem, że wymagania co do takiego filmu są spore, ale pomyśl o kosztach. Nawet jeśli pominąć typowo produkcyjne (typu montaż, zdjęcia itd) to dochodzą jeszcze potrzebne zezwolenia na wykorzystanie nazw/znaków towarowych itd. Jeden sezon F1 to ~ 15 wyścigów (wiem, że więcej ale celowo tutaj zaniżam) i pomyśl ile kasy musieliby wydać gdyby chcieli jechać na większość tych torów robić zdjęcia + koszty przerobienia bolidów "słabszych" serii na takie a'la 1976. Oryginalnych chyba nawet by nie mogli użyć (na pewno nie główni aktorzy bez superlicencji) a jeśli nawet zatrudnić profesjonalistę to też są koszty (wynajmu auta + osoby kierującej + podejrzewam, że wiele kamer + zezwolenie na kręcenie filmu na faktycznym torze).
Film to biznes jak każdy inny, nikt nie będzie generował niepotrzebnych kosztów, bo zawsze jest ryzyko, że pieniądze mogą się nie zwrócić. Dla mnie ten film jest OK, pewnie mógłby być pod paroma względami lepszy, ale weź pod uwagę, że targetem tego filmu nie są jedynie kibice. Przeciętny zjadacz chleba nie zauważy nawet zmian jakie wprowadzili twórcy (np. ograniczenie reklam papierosów), a te "gorsze" zdjęcia z wyścigów mnie nie rażą, to w końcu lata 70. a nie XXI wiek.
Zgadzam się z twoimi uwagami - ale piszę o tym, jak odbieram ten film. Brakowało mi w nim właśnie typowego "mięsa" z toru. Pod tym względem właśnie Days of Thunder był ge-nial-ny (za to wszystko inne było beznadziejne), a stary jak świat Grand Prix też mógłby stanowić wzór do naśladowania.
Co do wyścigów to się nie zgodzę, może są jakieś niedociągnięcia techniczne, ale moim zdaniem ogląda się to bardzo przyjemnie. Zabieg z użyciem 'trzęsącej się kamery' bardzo mi się spodobał, mimo, że wydaje się być oklepany. :)
Co do Laudy, w którym momencie filmu jest mowa o tym, że jest Australijczykiem? Przypominam sobie chyba tylko jedną taką scenę i wydaje mi się, że mógł to być zabieg umyślny, ale mogę się mylić...
"Jakość scen wyścigowych w tym filmie zostałaby bezlitośnie wyśmiana na szkolnym pokazie filmów amatorskich, wyglądają bowiem jakby nakręciło je trzech mongolskich gimnazjalistów za pomocą Nokii 3210."
możesz mi podesłać jakieś filmiki kręcone przez tych mongolskich gimnazjalistów? Jak wszystkie są tak robione, to chętnie obejrzę.
Jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu. Sceny wyścigów w moim prywatnym odczuciu są po prostu estetycznie piękne.
Osobiście nie jestem w stanie przyczepić się do niczego w tym filmie.
Mi niestety sceny wyścigowe nie za bardzo przypadły do gustu.
Zwyczajnie nie czułem w nich napięcia ani emocji.
Reszta jak najbardziej na +
Kibice F1 :) obejrzą film na pewno.
Jednak dla tych którzy nie wiedzą nic o F1 film także przypadnie do gustu.
No cóż, mój poziom zainteresowania F1 wynosi... zero. Do tego filmu podchodziłam jak pies do jeża (nieeeee... nużące wyścigi w kółko, playboye, ich laski, nuuudyyy) a tu proszę, świetny film, bohaterowie ludzcy i wyścigi pokazane (z mojego laickiego punktu widzenia), pięknie oraz zajmująco.
Szczególnie ostatni wyścig był dla mnie bardzo emocjonujący. Wcześniejsze też bardzo ciekawe, chociaż wiedziałam co się stanie, bo mi tata sprzedał główny spojler :D
Jak dobry był ten film niech świadczy fakt, że nawet poczytałam sobie o bohaterach. Ja. O kierowcach F1. Pfft... :)
Może nie dramatyczne, ale no po prostu takie... nijakie. Sam film dla mnie oczywiście oszałamiający. Ciekawa fabuła, rewelacyjna (według mnie) gra aktorów, świetna muzyka i dobre zdjęcia, jednak po seansie zostaje jakiś taki niedosyt. Jako że 10 mam zarezerwowane dla dzieł, które w jakiś sposób zmieniły kinematografię, dlatego chętnie dałbym 9 ale nie mogę. Szkoda, bo film naprawdę fantastyczny i wart polecenia fanom wyścigów, jak i laikom w tym temacie. Ode mnie mocne 8/10 i oczywiście wędruje do ulubionych.
Kamil Stoch został w Soczi Austriakiem to Lauda może być Australijczykiem. Ważne że obydwaj swoje wygrali ;) A swoją drogą to jakaś dziennikarka przy okazji premiery Wyścigu chyba za bardzo wzięła sobie do serca ten pomylony w filmie skrót i rozpoczeła wywiad z Laudą od pytania: Jak tam u was w Australii........ na co Lauda: jestem Austriakiem i....... wywiad się skończył ;) Ciekawe kto z nich dwojga był bardziej zaskoczony ;)))
Realizmu nie oczekiwałem, w końcu to film fabularny - i jako taki się sprawdza. Sprawnie podana historia dwóch jakże innych charakterów które łączy to samo marzenie, aczkolwiek zupełnie inaczej wyobrażają sobie zarówno sposób jego spełnienia jak i to co będą robić po nim.
Inna sprawa, że film dokumentalny "Senna" z 2010 pokazuje także rywalizację dwóch kierowców i w sposób chyba nie mniej atrakcyjny niż "Rush" - a jednak to dokument bez koloryzowania.
Nie jestem wyjadaczem w tym gatunku, ale mam wrażenie, że sceny wyścigów nie były tak tragiczne. Oczywiście, wielu ludzi narzeka na ich brak autentyczności, ale z drugiej strony: można pooglądać prawdziwe F1 na żywo, jeśli liczy się na autentyczność. W moim odczuciu również nie było idealnie, ale nie zgodzę się z opinią, że AŻ TAK raziła w oczy niska jakość scen na torze.
Pominę oczywiście fakt, że sceny na torze były tylko dodatkiem do fabuły. Jeśli ktoś szedł do kina na ten film, żeby obejrzeć emocjonujące pościgi na torach F1, to... pomylił seanse. Nie dlatego, że sceny te są mało emocjonujące, ale dlatego, że film ten skupia się na wszystkim tym, co działo się POZA torem. To jest dramat, a nie film o wyścigach.
rentier, ładnie sypiesz głupotami i wprowadzasz ludzi w błąd, ok oczekiwałeś przesadzonych scen i prędkości ale to nie jest bajeczka w stylu Szybcy i Wściekli tylko film starający się wiernie odwzorować wyścigi. Za dużo chyba nagrałeś się w gierki dla dzieci jak NFS czy seria F1 od ea sports.
Też na początku byłem zirytowany niektórymi scenami, a potem okazywało się że wszystko pokrywało się z rzeczywistością.
>>samochody jadą może z 40 km/h CO WIDAĆ od razu.
Jeżeli ktoś robi ultra drogie repliki na potrzeby filmu to ich nie rozbija. Natomiast prawdziwą tandetą jest sztuczne CGI robiące z filmów tandete.
W Rush na szczęście ograniczono się do prostych efektów.
Oglądałeś kiedyś F1 w telewizji albo Superbike? To jest dopiero nudne. Rush jest wypełniony prawdziwymi nagraniami archiwalnymi,które są powklejane w wyścig.
Kolizja po wypadku Laudy wyglądała słabo, ale zgadnij w rzeczywistości wyglądała identycznie i została odwzorowana perfekcyjnie.
http://www.youtube.com/watch?v=wCMqzWTNe_w
Nie było eksplozji i fajerwerków, może Ci to ciężko zrozumieć ale auta nie wybuchają, tylko się palą.
>>P.S. Według autorów filmu Lauda jest Australijczykiem, nie Austriakiem. Niby nic, ale jednak ktoś pracy domowej nie odrobił :)
To dlatego cały czas w filmie mówią, że jest Austriakiem i aktor mówi z akcentem niemieckim? Po wyścigu w RPa 76 na tablicy w filmie było AUS to prawda, nie wiem czy tak było naprawdę nie doszukałem się informacji. Prawda jest taka, że jego narodowość zawsze była mylona.
Lauda stwierdza, że film jest w 80% zgodny z rzeczywistością.
http://www.business-standard.com/article/news-ians/f1-legend-niki-lauda-an-austr alian-cricket-fan-113102600407_1.html
I właśnie to 20% było po to abyś nie zasnął na filmie. Rywalizacja i wrogość Hunta i Laudy jest grubo szyta. Pominięto lub zmieniono kilka faktów. Nie jest to jednak film dokumentalny a balans odwzorowania faktów z rozrywką w Rush jest rewelacyjny i wygląda na to, że fani F1 są zachwyceni filmem a fani tandetnych amerykańskich filmów akcji są zirytowani brakiem fajerwerków? żenada.
Przykro mi kolego daihat, ale albo jesteś kompletnym durniem, dla którego zrozumienie jednego prostego tekstu jest zbyt trudne, albo twoja znajomość filmów o tematyce okołomotoryzacyjnej sprowadza się do Szybkich i wściekłych (których notabene nie oglądałem). Cóż, pisanie o gierkach świadczy o tym, że jesteś jeszcze młodym szczawiem i dla ciebie realizm = wybuchy. Dorośniesz, może zmądrzejesz, czego szczerze życzę.
A w międzyczasie pooglądaj kilka filmów, w których sceny samochodowe oddane są REALISTYCZNIE. Poczynając od wspomnianego na początku Days of Thunder, potem Grand Prix, a potem także filmy nie traktujące o wyścigach, ale z realistycznie oddanymi scenami samochodowymi. Ronin. Znikający punkt. Gone in 60 seconds (ten stary). Two-Lane Blacktop. Francuski łącznik. Pojedynek na szosie. Obejrzysz, to MOŻE zrozumiesz na czym polega dobre przestawienie wyścigu lub pościgu samochodowego na ekranie. A potem obejrzyj ponownie Wyścig i przekonasz się naocznie, że to, co widzisz jest po prostu żenujące pod każdym względem.
Ale nie liczę na zrozumienie czegokolwiek przez fana Szybkich i wściekłych oraz gier komputerowych.
nie chcę być nieuprzejmy, ale on nigdzie nie napisał, ze jest fanem Szybkich i Wściekłych, ani gierek komputerowych. raczej zarzucał to Tobie. słusznie, czy nie - wiesz sam najlepiej, ale to TY go źle zrozumiałeś.
no i pominę fakt, że nie trzeba być żadnym "szczawiem", żeby doceniać i grać w gry komputerowe.
Cieszę się, że moje argumenty dotarły i wywołały twoją agresję i pokazały twój poziom. Odpisałem w tym temacie nie do "c"iebie ale osób które chcą obejrzeć w film a wprowadzasz ich w błąd. . Rush sam się broni swoją oceną natomiast Days of Thunder jest po prostu słaby, twój gust ok nie czepiam się. A te stare filmy nie robią na mnie wrażenia i nie nazwałbym realizm fikcyjnych scen pościgów odgrywanych przez kaskaderów, z udawanymi poślizgami itd. Realizm to masz w dokumentach, archiwach, transmisjach TV, Sennie, transmisjach z Isle of Man. Filmy akcji mają być widowiskowe.
bbbosa, odnośnie gier użyłem tytułów oferujących taki realizm i jak realistyczne były wywody autora tematu. Jeśli ktoś jest fanem realizmu to powinien raczej interesować się symulatorami a te można policzyć na jednej ręce.
Film naprawde dobry. Jest też niewiele odstępstw od prawd historycznych.
Wystarczy wygooglować The making of Rush, a otrzymacie dużo ciekawych informacji jak powstawał film.
Moim zdaniem użycie prawdziwych bolidów (replik, które są identyczne) oraz wyciągnięcie z normalnego materiału filmowego ile się da jest ogromnym plusem. Pomijam sceny kolizji, które jak na dzisiejsze realia były wyrenderowane.
Ujęcia z wewnątrz kasku na oczy kierowcy z głębią ostrości (kręcone w rzeczywistości podczas gdy auto się poruszało) dla mnie bardzo fajne - należy zobaczyć.
I proszę o nie wprowadzanie ludzi w błąd gdy nie macie informacji na dany temat a zabieracie głos.