Jestem wielkim fanem motoryzacji i Formuły 1. Byłem w piątek na premierze w Multikinie w
Krakowie i z chęcią wybrałbym się jeszcze raz do kina. Ten film to arcydzieło! Nie ma lepszego
filmu o samochodach i Formule.
Genialny Daniel Brühl w roli Nikiego Laudy, i ten jego akcent, mistrzostwo świata. "What
kind of person does the job like this? Each year two of us die". ;-D Kocham to. Na pewno
dostanie on niejedną nagrodę za tę rolę. Chris Hemsworth również dobrze wykreował postać
Jamesa Hunta i pokazał, że jest wiele wart jako aktor, że nie jest kolejnym "aktorzyną".
Najlepiej w filmie prezentują się bolidy. Momenty startów, wyścigi, dźwięki silników wbijają
w fotel. Soundtrack mógłby nie istnieć, wystarczyłyby owe V12. Jeśli ten film nie dostanie
Oscara za dźwięk, montaż dźwięku bądź zdjęcia, to włożę palce pod kosiarkę. Osobiście
dałbym mu tę nagrodę w kategorii "najlepszy film" ale to tylko ja ;-)
W filmie również jest pełno scen z życia prywatnego kierowców, momentami jest nawet
zabawnie. Obraz Rona Howarda potrafi także wzruszyć i to nie jeden raz. Początkowa scena
świetnie zapowiada całą resztę. Mój ulubiony moment to scena gdy Niki wyjeżdża z boksu
podczas Grand Prix Niemiec... Jeśli ktoś oglądał to wie o czym mówię...! ;-)
Jeśli miałbym stanąć po stronie któregoś z kierowców, to byłby to Niki Lauda. Dlaczego?
Kochał samochody, znał się na nich jak mało który kierowca, nie bał się być szczerym w każdej
sytuacji. Poświęcił majątek by spełnić swoje marzenia (który z pewnością mu się zwrócił i to
wielokrotnie). Miał również żonę, którą kochał i która kochała jego, niewątpliwie jest to bardzo
wyraźnie zaznaczone w filmie. Z kolei James Hunt miał rację co do jednej rzeczy: "W życiu musi
być czas na przyjemność". Choć jego styl życia mógł się podobać wielu osobom, wystarczy
zapoznać się z historią by dowiedzieć się do czego go to doprowadziło. Bez wątpienia był
oczywiście świetnym kierowcą i również dopiął swego, a gdy osiągnął wszystko co chciał,
wycofał się, tak po prostu. Podziwiam ich obu.
Wracając do tematu filmu, jest w nim sporo niuansów i ciekawostek które ubogacają
seans. Choćby moment w którym Niki Lauda przebywa we Włoszech. Ach, te Ferrari i
McLareny, warto zapłacić 16 zł dla samych samochodów. Nawiasem mówiąc, myślałem, że w
latach 70-tych pitstopy trwały nieco krócej. Dziękuję za uświadomienie mnie ;D A apropos
uświadomienia, wiele osób, które nigdy nie interesowały się tą tematyką zda sobie sprawę, że
ta dyscyplina sportu to nie jazda w kółko(Boże, jak mnie to wkurza kiedy ktoś tak mówi...), tylko
bardzo niebezpieczny i widowiskowy sport.
Podsumowując: Do kina, zwrot! Naprzód, marsz! ;-) Nikt nie będzie się nudził ani przez
minutę. Nawet ludzie kompletnie niezainteresowani F1 wypowiadają się pozytywnie o filmie,
więc to tym bardziej świadczy o jego świetności. Ode mnie 10/10 i kropka. ;)