Moim zdaniem w "Wyścigu" problem filmów o sportowcach nie został rozwiązany.
Z jednej strony są Hunt i Lauda, których ludzka rywalizacja da się opisać i w "Wyścigu" wyszła nieźle a nawet dobrze. Z drugiej strony są samochody, które kręcą się w kółko i tego nie da się ciekawie opowiedzieć. W efekcie mamy przez cały film falowanie: fabuła(ludzie), nuda(samochody).
W "kolacji na cztery ręce" było tak samo jak w "Wyścigu". Zamiast Laudy był Bach, zamiast Hunta był Händel. Tylko muzyki, która jest ciekawsza niż samochody jeżdżące w kółko, nie było. I trzeba było trzymać się tego wzorca.