To mógłby być moim zdaniem bardzo dobry film, a jest "jedynie" dobry. Dlaczego?
1. Rozkręca się dopiero od połowy. Wtedy pojawiają się prawdziwe dramaty bohaterów, idące
za nimi emocje i zaangażowanie w historię.
2. Muzyka Zimmera jest do bólu schematyczna.
3. James Hunt to niesamowicie antypatyczny bohater. Przez większość filmu jest po prostu zbyt
jednoznacznym dupkiem i jego występy irytują. Negatywnego nastawienia do niego nie
zmieniają pojedyncze ludzkie odruchy pod koniec filmu. Rozumiem, że twórcy chcieli oddać
rzeczywisty charakter Hunta, ale wydaje mi się, że nieco przegięli. Scenarzysta wraz z
reżyserem uprościli, spłycili tę postać - takie mam wrażenie świeżo po seansie.
Spłycili nie tylko Hunt'a, to ,że Lauda jest przedstawiony bardziej pozytywnie - zasady, profesjonalizm, perfekcjonizm - nie oznacza,że jest to postać złożona ( w tym filmie ) - ile razy może się znaleźć w filmie dialog między głównymi bohaterami, który krzyczy do widza wielkimi literami - HUNT - zabawa, LAUDA - zimny profesjonalista - takich momentów, nic nie wnoszących, a jasnych dla wszystkich od I spotkania na F3 było ZA DUŻO. Mam straszny niedosyt, bardzo łopatologiczny film, acz oczywiście momentami świetnie nakręcony, ale jakiś taki nijaki "psychologicznie" . Może za dużo wymagam od amerykańskiego
reżysera, nawet jeśli to takie "nazwisko" jak Howard.
Ja się nie zgadzam... na mnie zrobił olbrzymie wrażenie. Przede wszystkim sceny wyścigów i determinacja Nikiego by powrócić na tor. Nie wydaje mi się żeby w tym filmie chodziło o dogłębną analizę psychologiczną obu panów, bo wyszedłby przydługi melodramat. Z drugiej strony narratorem w filmie jest Lauda, więc to z jego punktu widzenia pokazany Hunt, a wydaje mi się, że właśnie takim był widziany. Nie zgadzam się też z tym, żeby film był typowo amerykanski. Gdyby tak było: pokazanoby kolejny sezon w którym Lauda wygrywa i z patetyczną muzyką wchodzi na podium, jako TEN CO POKONAŁ PRZECIWNOŚCI LOSU i odegrał sie na rywalu. Gratulowałaby mu żona z małym dzieckiem na ręku (nie wiem kiedy Niki został ojcem, ale pewnie Amerykanie nagieliby fakty ;) ) i tym podobne...