Na "Wyścig" zostałem zaproszony przypadkiem. Bez żadnej wiedzy o czym ten film jest, snując domysły jedynie na podstawie tytułu, wybrałem się na premierowy seans. Nie miałem absolutnie żadnych oczekiwań, choć pojawiły się niewielkie obawy - jako że fanem motoryzacji nie jestem istniała groźba zanudzenia się i przedwczesnego opuszczenia sali kinowej.

Tymczasem po 2h nie mogłem podnieść się z wrażenia. Film był po prostu świetny!

Dawno nie widziałem takiej produkcji. Historia opowiedziana ciekawie, bez zanudzania. Gra aktorska na całkiem przyzwoitym poziomie. Świetne ujęcia i praca kamery. A wisienką na torcie jest muzyka Hansa Zimmera. Film świetnie buduje napięcie, czasami wzrusza - chociażby pokazując determinację, osamotnienie, cierpienie, czasami bawi. Tempo akcji jest równomierne, nie ma czasu na nudę i zbędne ujęcia. Absolutnie nie wymagana jest jakakolwiek wiedza o rywalizacji Niki Laudy z Jamesem Huntem, wszystko opowiedziane jest od początku w interesujący sposób.

Piszę te słowa jako laik, znawcą kina wybitnym nie jestem, ale jak sami czytacie i widzicie nie tylko mnie dzieło Howarda poruszyło.

Na prawdę zachęcam do obejrzenia filmu każdego, bez znaczenia czy interesuje go motoryzacja czy nie. Z pewnością wielu osobom się nie spodoba, ale słowa te kieruje do tych osób, których zapewne będzie równie wielu, które tak jak ja będą pozytywnie zaskoczone filmem, zapewniającym im 120 minut świetnej rozrywki.

Ostatecznie dałbym "Wyścigowi" mocną ósemkę, ale ze względu na pozytywne zaskoczenie i uzyskanie miana najlepszego filmu jaki widziałem w tym roku, daję porządne i zasłużone 9.