Cóż, z bólem to mówię, lecz ten film jest, po prostu średni.
Cenię bardzo Eastwooda i jako aktora i jako reżysera - ba mój ulubieniec.
Niemniej, tutaj muszę się odnieść krytycznie a przynajmniej, jako widz, bo jako producent/aktor nie mam żadnego doświadczenia, więc...
Film miał potencjał i w mojej opinii bardzo dobrą fabułę, to wychodzi na plus, niemniej potencjał zmarnowany. Film jest przesycony masą bardzo, ale to bardzo naciąganych momentów - ten z motocyklistami był chyba liderem oraz pełno dość przewidywalnych momentów i niezaskakujących zwrotów akcji. Nawet, jak na lata 70-te, gdzie wówczas coś, co dziś bierzemy za naciągane i przewidywalne, takim nie było, tak w "Wyzwaniu" mocno przeze mnie podkreślane naciąganie - dosłownie, jak twarz Ibisza, jest rzucające się w oczy.
Jest, mimo tego, kolejny plus - Sondra Locke. Tak, jak nie uważam ją w ogóle za dobrą aktorkę w większości jej filmów a jedynie za beznamiętną ślicznotkę z wyłupiastymi oczyma (może to też przez samego Eastwooda, który narcystycznie nie chciał, by ktoś, w jego filmie, wypadł lepiej, niż on [czytałem biografię]), tak tutaj naprawdę bardzo profesjonalnie zagrała. Więc to jednak sprawia, że ten film nie jest może najgorszy, ale przynajmniej ten średni.
Generalnie Clint zrobił film o sztucznym substytucie "Brudnego" Herry'ego Callahana, który po prostu był i tyle. Na upartego można obejrzeć, aczkolwiek naprawdę bez rewelacji.
No cóż, każdy biznesmen filmowy ma prawo do słabszych filmów, nikt nie jest doskonały a Eastwoodowi i tak pomniki bym stawiał za cały dorobek, także nie ma się co martwić ^^