PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=209978}

Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda

The Assassination of Jesse James by the Coward Robert Ford
7,2 47 541
ocen
7,2 10 1 47541
7,8 21
ocen krytyków
Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda
powrót do forum filmu Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda

Przeczytałem kilka komentarzy i z przerażeniem stwierdziłem, że ludzie oglądają film i
wcale nie rozumieją kontekstu i tego co jest motywem przewodnim filmu, po czym
narzekają, że nuda, że mało strzelanin, że długi. Chcesz strzelanin? to obejrzyj sobie
amerykańskie kino klasy B z lat 80' i 90', tam nie trzeba myśleć. Postaram się połączyć
pewne fakty i wyjaśnić to, czego nasze filmwebowe "bystrzachy" nie zauważyły.

Cała Ameryka postrzegała Jesse'go za pewnego siebie, wielkiego człowieka, ten zaś
wewnątrz był w głębokiej depresji. Ukrywał to skrzętnie za cynicznym uśmiechem i
serdecznością, nie chciał by to poszło w eter. W scenie na środku zamarzniętego jeziora,
pyta towarzysza:
-czy myślałeś kiedyś o samobójstwie?
ten mu odpowiada:
-nie, [...] samobójstwo jest niegodne.
-Jessie odpowiada: człowiek nie boi się śmierci, kiedy już spojrzy jej w oczy..

to jest scena w której po raz pierwszy WYSTAWIA się na śmierć i kiedy jego towarzysz nie
łapie, Jessie strzela ze złości do ryb za taflą jeziora. Towarzysz mówi o Bobie-Robercie
Fordzie, i podsuwa mu myśl o tym że on może być jego zabójcą. Zawsze lepiej jak gazety
napiszą, że został zabity - niż popełnił samobójstwo.

Jessie doskonale wiedział, że Fordowie coś ukrywają, byli zdenerwowani, nie potrafili
ukryć przed nim swoich emocji, gubili się w tłumaczeniu odnośnie rany na nodze-
historyjka o kocie na dachu w środku grudnia nie przekonała by kompletnego matoła, a
co dopiero bystrego Jesse'go.

Później Jesse prowokuje Forda, przystawiając mu nóż do gardła. Zniechęca go do
siebie, chce by tamten go znienawidził, zdradził i skończył jego żywot. Wie, że to tchórz,
dlatego wybiera jego, jako najsłabsze ogniwo do stłamszenia, wie że ten w końcu da
upust swojej frustracji, w obawie o własne życie. Pod pretekstem przeprosin, daje mu w
prezencie nowiuteńki, błyszczący rewolwer.

Jessie zauważa, że Ford ukrył pierwszą stronę gazety, z informacją o zeznaniach Dicka.
Podjudza Forda mówiąc: "byliście wtedy w mieście", sprawia, że Ford coraz bardziej boi
się o swoje życie, jest zdruzgotany i niemal płacze bujając się w fotelu.

Jessie, zawsze miał przy sobie rewolwer, jednak kiedy przed decydującą chwilą,
podchodzi do okna i mówi wyraźnie:
-Zdejmę pas, żeby sąsiedzi nie zaczęli czegoś podejrzewać.
Wie, że ford nie jest bystry, więc perfidnie wystawia się na śmierć, dodając:
-Obrazek jest strasznie zakurzony.

Podchodzi do obrazka, widzi Forda z rewolwerem w ręku, tym samym który mu
sprezentował. W tym momencie spojrzał śmierci w oczy, o czym mówił na tafli jeziora, nie
próbuje zrobić uniku, tylko pochyla głowę w dół i DAJE SIĘ ZABIĆ.

Durny i naiwny Robert Ford, ślepo wierzy w swój triumf i nawet przez myśl mu nie
przeszło, że "wielki i wspaniały" Jesse James, którego tak uwielbiał przez całe życie, po
prostu chciał ze sobą skończyć. Dał się zmanipulować do tego stopnia, że wyręczył go,
pociągając za spust, tworząc tym samym legendę o odważnym Jesse'm Jamesie, który
został zdradzony przez jednego ze swoich najbardziej zaufanych ludzi.. bo ten tak chciał
być zapamiętany.

Pozdrawiam wszystkich Robertów Fordów, którzy nie skojarzyli faktów i również padli
ofiarą manipulacji Jesse'go Jamesa. ;) te mierne noty, oceniają również wasz iloraz
inteligencji.

ocenił(a) film na 4

Western, który udaje western. Dramat psychologiczny z ograniczoną dawką psychologii, z rytmem tak sennym, że traci dramaturgię. Historyczny? Kryminalny? Litości! Co najwyżej biograficzny. Tak naprawdę o nikim ciekawym. Nudny, wydumany, zbędny.

użytkownik usunięty
Darq_2


To jest antywestern. Zachowuje miejsce i czas akcji własciwe klasycznym westernom, ale na tym kończą się podobieństwa. Dramat psychologiczny? Zdecydowanie. Moim zdaniem postacie są naprawdę swietnie nakreslone. Nic tu nie jest czarne lub białe, każda postać jest złożona i nieoczywista. Mityczny Jesse James, który wcale nie jest romantycznym przestępcą jak wyobraża sobie go społeczeństwo, lecz zagubionym, pogrążonym w depresji gosciem ze skłonnosciami do paranoicznej wręcz przemocy. Co więcej, wcale nie jest dumny ze swoich "dokonań". Żałuje i wstydzi się ich. Na przeciwległym biegunie mamy Roberta Forda, który delikatnie mówiąc nie cieszy się jak Jesse powszechną estymą, a który jest w stanie zrobić wszystko, by odmienić swój los i stać się legendą jak jego idole bracia James. I poniekąd przez to przegrywa w ostatecznym rozrachunku. Strzelając Jessemu w plecy sprowadza na siebie gniew i pogardę Amerykanów pozbawionych swojego wyidealizowanego "bohatera". Wszystko to głównie przez sposób w jaki pozbywa się Jessego, ale jakby nie patrzeć wyswiadcza on społeczeństwu przysługę. I dochodzi tu do kuriozalnej sytuacji, w której kat z ofiarą zamieniają sie miejscami, ale zarówno Ford jak i James są postaciami tragicznymi. I wreszcie mamy rys psychologiczny dziwnie zafascynowanego złem i gloryfikującego przemoc amerykańskiego społeczeństwa. Oczywiscie ten motyw przewija się w dziesiątkach innych filmów, ale ten jest o tyle ciekawy, że Jesse James to taki protoplasta tych wszystkich amerykańskich kryminalistów, którzy doczekali się miana symbolu narodowego. Nie rozumiem więc jak w obliczu tej historii można nazwać Jessego Jamesa "nieciekawym". Rytm może i jest senny, ale to zabieg w stylu " kochaj albo znienawidź". Rozumiem, że nie każdemu takie tempo przypadnie do gustu. Dla mnie jest ono idealne i film mógłby trwać w nieskończonosć. Do tego rewelacyjna sciężka dźwiękowa, hipnotyzujący duet Affleck-Pitt i chyba najlepsze jakie w życiu widziałem zdjęcia Deakinsa. Także wybacz, ale nazywanie filmu gniotem jest co najmniej nie na miejscu. Być może liczyłes na western z elemantami akcji i stąd Twoje rozczarowanie. Ale to nie umniejsza samemu filmowi, to tylko Ty rozminąłes się z rzeczywistoscią w swoich oczekiwaniach.

ocenił(a) film na 4

Trudno mi dyskutować o filmie, który widziałem jakieś 7-8 lat temu, który na dodatek nie zrobił na mnie spodziewanego wrażenia. Z pewnością nie oczekiwałem wystrzałowego kina akcji. Z pewnością film zirytował mnie brakiem rytmu, timingu dialogów, rozplanowaniem punktów kulminacyjnych. Skojarzyło mi się to ze współczesnym malarstwem, np. Jacksona Pollocka: tu się pacnie, tam maźnie, a jak uschnie dorobi się ideologię i opatrzy tytułem na pół A4. Poczułem się oszukany, gdyż film odebrałem jako próbę manipulacji prezentującej sztukę tam gdzie jej nie ma. Przekręt obliczony pod gust jankieskiego widza w swoim wyobrażeniu intelektualisty i schlebiający jego próżności. W mojej ocenie ten film jest maksymalnie nadmuchany jak balon i podobnie jak balon pusty.

ocenił(a) film na 5
math00

Sam sobie odpowiedz na pytanie czemu film jest nudny. Opowiedziałeś niespelna ostatnią godzinę filmu. A ma on 2,5 godz. Scena z obrazkiem i późniejsze odtwarzanie tej sceny w teatrach każdemu jasno pokazuje, jakie były prawdziwe intencje Jesse'a. Po prostu niektóre filmy są po prostu za długie. Można było się zamknąć w 1,40 godz.

math00

Dziękujemy za wyjaśnienia ale trzeba by spać na filmie aby go nie zrozumieć. Jeżeli dla kogoś był nudny to po prostu był. Nie ma w tym nic ze zrozumienia bądź nie tego filmu.

ocenił(a) film na 8
math00

Zgadam się, że to, iż Jessie James chce zginąć i prowokuje braci Fordów pokazane było w filmie jak na dłoni, w sposób aż nadto dosadny. Jednak nie jestem pewien, czy Bob Ford jest tym, który dał się oszukać - osobiście miałem poczucie, że obie postaci czekają na to co musi zostać zrobione, ale to Bob Ford nie chce pogodzić się ze swoją rolą, w której to Jessie James go obsadził - jego zabójcy. Jessie wysyła sygnały a Bob je odbiera i obaj doskonale wiedzą co ma się stać oraz że druga strona wie to również. Jasne, że Bob jest znerwicowany i był przez Jessiego prowokowany i zastraszany, ale kiedy niemal płacze w fotelu przed morderstwem, nie chodzi bynajmniej o jego strach przed Jessie Jamesem, ale przed rolą, którą ma odegrać, na co właśnie wybija godzina - wie, że jest to rola niewdzięczna i niejako mu narzucona. Nie nazwałbym go więc durnym i naiwnym. To raczej ktoś na wzór Judasza Iskarioty, ale tego z apokryficznej Ewangelii Judasza - który wypełnia boży plan, biorąc na siebie ciężar wydania Jezusa.

ocenił(a) film na 7
miszasagi

Myślę, że to, co pomija autor tego wątku, to absurd postrzegania Jamesa jako kogokolwiek więcej niż mordercę i złodzieja. Ford nie był "tchórzem" i, jak mówią co niektórzy, zdrajcą, porównywalnym z Judaszem (czegoś tak durnego nie słyszałem chyba całe swoje życie), ale... mordercą, który zamordował innego mordercę.
W świecie przestępczości nie ma miejsca na honor, dobroć czy godność i Ford postąpił według zasad narzuconych mu przez to środowisko. Był pasożytem, który zabił innego pasożyta.

Mimo to, odbiór tego filmu pokazuje, jak chory jest dzisiejszy człowiek, który jest w stanie zyskać sympatię to marginesu społecznego, krzywdzącego innych ludzi, tylko dlatego, że margines ten przedstawia się w ładnej scenografii, a jego rolę odgrywa Brad Pitt.

ocenił(a) film na 9
math00

Dziwi mnie w ogóle że ludzie oglądając film nie rozumieją że Jeesse dał się zabić. Od dłuższego czasu zwęszył zdradę i jakby chciał wybił by ich wszystkich ale wiedział, że to już pora odejść a jak powiedziałeś samobójstwo zostawiłoby niechlubny ślad na jego legendzie. Dopadł ich po swojej śmierci

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones