Masa przekleństw, kretyńskie teksty, impertynecka fabułą, beznadziejna gra aktorska, nędzna muzyka, idiotyczny wątek romantyczny a jedyny plus to pierwsze 25 minut w miarę śmiesznych. Wahałem się nad 1/10, ale dałem 2/10. To sporo w przypadku tego filmu. Omijać z daleka.
W pełni się zgadzam. Omijać i to szerokim łukiem. Myślałem, że moje poczucie humoru wzięło niezapowiedziany urlop ale to jednak najbardziej nieudolnie zrobiona komedia jaką widziałem. "Zack i Miri kręcą porno" to 90 minut opowieści o niczym. Jeśli nawet odtwórcy ról mieli pokazać prymitywną fabułę, dialogi itd. filmów opatrzonych "czerwoną kropką" to sposób w jaki zagrali pogrązył według mnie obraz całkowicie. Parodiowanie zachowań było mocno przerysowane (wręcz groteskowe)co by dużo nie mówić - nietrafione. O muzyce napiszę tylko tyle, że była tak niskich lotów, że jest prawie "niezauważalna" - film oglądałem wczoraj a dzisiaj nie pamiętam czy cokolwiek w tle grało.
Stanowcze 1/10. Pomysł dobry, jednak osoby odpowiedzialne za realizację (na czele z aktorami) nie te.
Mam taką samą opinie jak przedmówcy. Skusiłem się na filmidło tylko ze względu na to że lubie Kevina Smitha i jego Clerks. Niestety srogo się zawiodłem - film jest naprawdę denny. 2/10
Bzdury waćpanowie (waćpanny?) piszecie. To, że w jakimś filmie uprawia się seks, gada się o seksie i że widać w nim nagich ludzi nie oznacza od razu, że film jest "wulgarny", czy - gorzej jeszcze - "kretyński". To przede wszystkim historyjka miłosna, komedia romantyczna, w której Smithowi udało się zrównoważyć gadki o seksie z autentycznym "romantyzmem" i humorem (co rzadko się udaje).
Zabawny jest cały film, zagrany naprawdę nieźle (Seth Rogen to dzisiaj obok Borata najlepszy aktor komediowy), z często inteligentnymi dowcipami nawiązującymi do tego, co dzisiaj dzieje się w świecie kina i telewizji (dialogi o "Zagubionych", czy teksty o byciu "Meryl Streep przemysłu porno" - jeśli się cokolwiek wie o tych programach i aktorach - są bardzo inteligentne; Smith operuje ironią, "szyderą", a nie tylko "masą przekleństw").
Dodatkowy plus za Brandona Routha, który bawi się tutaj swom wizerunkiem "Supermana" (którego przecież zagrał) i gra geja. Przewrotność jest o tyle bardziej wyrazista, że BRANDON Routh nazywa się Bobby LONG, a bohater grany przez Justina LONGa (który gra chłopaka Bobby'ego - i jest w tej roli przedni) nazywa się BRANDON. Takie smaczki - ale w ilu "kretyńskich" (niby) komediach można liczyć na takie gierki z widzem?
Ja daję 8/10. Jeśli ktoś dał mniej niż 7 - to mi go żal. :P
Dziele się tylko swoją opinią a forum chyba w tym celu wymyślono ?
"Smith operuje ironią, "szyderą", a nie tylko "masą przekleństw")."
"Szyderę" widywałem w lepszym stylu bez nagminnego rzucania mięchem (choćby tą w wykonaniu brytyjczyków). Skoro "subtelne" kwestie Zacka Ciebie nie rażą i doszukujesz się w tym "głębszych pokładów metafor" Twoja sprawa. Dla mnie było to żenująco poniżej przeciętnej ale nie musisz się ze mną zgadzać.
"Jeśli ktoś dał mniej niż 7 - to mi go żal. :P"
Jak czytam podobne wypowiedzi przypomina mi się cała ideologia szkolnictwa a bardziej zawężając, język polski na którym Twoja interpretacja wiersza musi (koniecznie)pokrywać się z tą narzuconą przez panią profesor. Jeśli tak nie jest "siadaj jedynka!" bo przecież ona widziała w "źdźble trawy" niesłychaną symbolikę a dla ciebie był to tylko zielony kawałek lub widziałeś w tym coś innego.
Dałem mniej niż 7 i OK tylko po co komentarze w dalszej części zdania? Sarkazm ? Słaby :P
No dobra, z tym "żalem" przesadziłem. Ale i tak "Zack i Miri..." to najlepszy film Smitha od czasu "W pogoni za Amy", a więc od wielu już lat...
Pierwsze 5 kometarzy pisali geje albo dzieci z Bulerbyn bez watpienia. Daje 8 na 10.
"Pierwsze 5 kometarzy pisali geje albo dzieci z Bulerbyn bez watpienia. Daje 8 na 10."
Dawno się tak nie uśmiałem z równie nędznych wypocin "znawcy" jak z Twoich. Rozumiem, że jesteś świeżo po przeczytaniu "Dzieci z Bullerbyn"
Geje ? Wnioski wyciągnąłeś bo ani mnie ani większości komentujących nie "wzięło" tutaj tak nieudolne poklazywanie cycków? Widać, że mało jeszcze w życiu widziałeś. Skończ gimnazjum internetowy pokemonie a później komentuj wypowiedzi innych bo póki co nieopierzony jesteś i dłuuuga słoma Ci z butów wystaje. Aż dziwne że nauczyłeś się liczyć do pięciu :D
A na przyszłość zajrzyj do słownika zanim porwiesz się cytowanie czegokolwiek "Yntelygencie z Bulerbyn". Żal...
Hmmm. Po tym co tutaj przeczytałem mam dla Ciebie radę. Wyjdź z szafy, bo Twoi bliscy i znajomi już chyba wiedzą. Film świetnie, lekko i przyjemnie zagrany. Nie dostrzegać fajnych dialogów? Mówię Ci wyjdź z szafy. Ulży i Tobie i światu, bo teraz pewnie ci co Ciebie znają nie wiedzą jak się przy Tobie zachować.
Słabiutki, słabiutki... Z zasady do takich głupkowatych filmów podchodzę sceptycznie, ale często jestem miło zaskoczony. Tutaj zaskoczenia nie było... nuda, nuda, nuda. Ani to romansidło, ani to śmieszne - nie polecam.
A ja się nie zgodzę z tą krytyczną opinią. Nareszcie jakaś komedia romantyczna z jajem! ;D Już się naoglądałam cukierkowych filmów... A tu mamy obraz z nietuzinkową fabułą, soczystymi tekstami i fajną obsadą :D Nareszcie jakaś odmiana :] Dla mnie pomysł zrobienia komedii romantycznej w takiej konwencji jest bardzo trafiony i świetnie do mnie przemawia. A tym, którym się nie podoba radzę jedno: "Niech się stanie je...ie" :p
film porażka dla niewykształconych i głupich ludzi, wystarczy, że ktoś powie "cipa" albo "fiut" to są szczęśliwi. RYNSZTOK !!!
film jest wulgarny a poziom żenująco-prymitywny.
można kręcić filmy o seksie, ale nie w ten sposób. współczuję aktorom.
1/10
Myślalem, że tylko ja byłem srogi wobec prostactwa, które mnie zwyczajnie powaliło.. Czsem dobrze jest się pomylić. Pozdrawiam fanów dobrego smaku :)
wiesz, jak na człowieka całym sobą protestującego przeciwko ustanawianiu urbi et orbi jednych i JEDYNIE PRAWDZIWYCH interpretacji, to Twoje pouczenia o tym, czym jest/nie jest "szydera", ironia czy pies wie co, na kilometr trącą poczuciem nadmiernej pewności siebie, opartej na przekonaniu, ze tylko Ty wiesz, jaki jest kanon chwytów artystycznych i na czym polega ich stosowanie. film - obiektywnie rzecz ujmując - jest ironiczny i naprawdę nie trzeba być (wbrew temu, co twierdzi - jakże subtelna! - panna z wyżej)prymitywem posikującym ze szczęścia na dźwięk słów "fiut' i "cipa", by to dostrzec, zakminić i uznać to za śmieszne. mam wrażenie, że od tych wypowiedzi strasznie przejętych i zniesmaczonych fanów "dobrego smaku" zalatuje gdzieś świętoszkowatym oburzeniem, że w filmach, co to w kinie, to się nie powinno o pornolach mówić, bo to fe. ewentualnie dramat nakręcić w stylu "boogie nights", bo to branża dla nieszczęsliwych ludzi i przez nieszczęśliwych ludzi odbierana. a tu - gdzie przekaz, jak to dzięki porno ludziom lepiej się żyje - to czysty szok dla dobrego smaku. no bo jak można w filmie o kręceniu amatorskiego pornola używać brzydkich słów. no jak.
"Twoje pouczenia o tym, czym jest/nie jest "szydera", ironia czy pies wie co, na kilometr trącą poczuciem nadmiernej pewności siebie, opartej na przekonaniu, ze tylko Ty wiesz, jaki jest kanon chwytów artystycznych i na czym polega ich stosowanie."
To pewność siebie u innych osób w jakiś sposób Cie boli ? Tłamsi Twoje ego? Sprawia, że poziom adrenaliny podnosi się? Nie wiem czy interpretowanie słów w taki sposób w jaki to zrobiłeś jest dobrym sposobem na leczenie kompleksów (bo to one wypływają jadem z każdego Twojego słowa). Nadmiar energii? Pogiegaj wokół bloku. Pomyśl tylko, mniej nerwów a jaki pożytek dla zdrowia ;)
"mam wrażenie, że od tych wypowiedzi strasznie przejętych i zniesmaczonych fanów "dobrego smaku" zalatuje gdzieś świętoszkowatym oburzeniem, że w filmach, co to w kinie, to się nie powinno o pornolach mówić, bo to fe. "
Nie wiem skąd czerpiesz swoje wnioski ale z Ciebie taki psycholog jak ze mnie pediatra, a jeśli już mylisz pojęcia "dobry smak" z "świętoszkowatością" to nie moja wina. Twoja wypowiedź jest tylko dowodem na brak dystansu do samego siebie i tego co czytasz na forum. Tyle opinii ile osób i każdy ma prawo (nawet w Kaczogrodzie) do wyrażania własnego zdania. Nie wiem skąd to ciśnienie przecież producenci/aktorzy/inne osoby związane z tym filmem nie płacą Ci, tak więc zalecam dawkę luzu. Przeciwnicy filmu nie znikną, ani ze świata ani z tego forum, niezależnie od tego ile piany utoczysz ;]
"a tu - gdzie przekaz, jak to dzięki porno ludziom lepiej się żyje - to czysty szok dla dobrego smaku. no bo jak można w filmie o kręceniu amatorskiego pornola używać brzydkich słów. no jak."
Nie wiem czy można używać czy nie można takiego języka w amatorskim porno bo jakoś nie gustuje w tym gatunku a w szczególności produkcjach powstałych gdzieś na tyłach sklepu czy w obleśnej sypialni równie obleśnego bezzębnego emeryta, co to chce ale nie ma z kim i nie do końca może, tak więc realizuje swoje fantazje wynajmując za 100 zl obleśne baby ;] Każdy coś tam lubi :D
spoko - nic nie boli - bawi tylko Twój zupełny brak umiejętności czytania ze zrozumieniem i chorobliwa wręcz obsesja do przypisywania innym własnych urojeń i obsesyjek - zraniony przez opresywną panią od polskiego, wytykasz dyskutantom domniemane tendencje do roszczenia sobie monopolu na słuszne opinie, sam tymczasem podobne chwyty we własnym wykonaniu nazywasz naturalnym wykorzystywaniem istoty forum lub - co lepsze - machasz sztandarem z napisem "dobry smak", emanując przekonaniem, że Ty akurat wiesz, że w jego ramach ten akurat film się nie mieści. nie mylę dobrego smaku ze świętoszkowatością, swoją uwagę na ten temat - również korzystając ze służącego temu właśnie forum - wyraźnie ująłem w ramy subiektywnego wrażenia, a to, ile Ty przy tym utoczyłeś piany, sam z upodobaniem bawiąc się w domorosłego psychologa ("To pewność siebie u innych osób w jakiś sposób Cie boli ? Tłamsi Twoje ego?" - dobre!), choć tak bardzo dotknęło Cię to w mojej wypowiedzi - to pokazuje tylko intensywność Twojej ekscytacji. receptę na więcej luzu wypisz sam sobie, zamiast rozdawać ją na prawo i lewo, tropiąc własne kompleksy i nazywając jadem to, co jest luźną glosą na marginesie Twojego mądrzenia się. medice - cura te ipsum. przejmujący finał Twojej filipki najlepiej o tym świadczy. projekcja? koniec tematu, bo znów mi brak dystansu wytkniesz, sam najwidoczniej mając go tyle, że tabuny takich frustratów jak ja mógłbyś obdzielić. więcej dystansu. pozdery.
a - skoro nie lubisz pouczeń, sam z perwersyjną lubością pouczając - nie mówiłem o języku w amatorskich pornolach, a o języku w filmach o takich pornoli kręceniu. nie dałeś szansy pani od polskiego na naukę czytania za zrozumieniem, obmyślając pewnie strategię manifestowania swoich mądrości in spe?
dlaczego "żałosny"? to takie pospolite. nazwij mnie "pokemonem" - jak widać z powyższych wypowiedzi, to całkiem soczysty element Twojej uczonej retoryki. przepraszam - Twojej "piany".
Brakiem dystansu są Twoje wypowiedzi :) kuźwa koleś jesteś normalnie niesamowity :D
To nie wielka tajemnica, że poziom amerykańskich filmów stawiających na komercję sięgnął dna. Czy naprawdę uważasz, iż przeciętny Amerykanin który nigdy w życiu nie przeczytał książki, przekonany że były 3 wojny światowe oraz niewiedzący gdzie leży Irak idzie do kina na film "ironiczny"? Jeśli jakakolwiek ironia w tym filmie istnieje to wybacz, ale amerykańska klasa B (albo D) kupująca bilet prawdopodobnie miała inne oczekiwania. Moim zdaniem chciała mieć po prostu niezły ubaw na filmie odzwierciedlających ich tępe mózgi. Nareszcie fabuła, którą są w stanie ogarnąć. Nie bądźmy naiwni. Seks pokazany w wulgarny sposób był tylko po to aby przyciągnąć większe rzesze ludzi do kin, którym znudził się American Pie czy Agent XXL. Po nic innego.
Jak ktoś tutaj jest ironistą, to tylko scenarzysta (szacun dla niego), który zakpił z głupoty ludzi. Połączył chamstwo z seksem, pornosem, wulgaryzmem i dodał odrobinę elementów fizjologicznych. Teraz pewnie siedzi na Honolulu i podziwia swój geniusz.
Jeśli podoba Ci się ten film, to ok. Ale nikt mi nie wmówi, że nie był kręcony dla:
a)kasy
b)bezmózgiego społeczeństwa, która była grupą docelową
hmmm... szczerze mówiąc, nie interesuje mnie ani to, co w tej produkcji znalazła odmózdżona amerykańska publika, ani też to, jakie były niecne zamiary jej (produkcji) twórców. trudno nie zgodzić się z Twoja surową oceną intele poziomu amerykanów (chciaż w tych, pod tym wzgledem, najłatwiej uderzać), ale też nie zgodzę się, że ma to jakieś znaczenie w przypadku tego filmu, którego cała siła polega na niejednoznaczności - bo i jako pastewną story dla niewymagających można go odczytać (cała ta konwencja komedii romantycznej może być przez niektórych widzów potraktowana całkiem serio), i jako - mimo wszystko - ironiczną kpinę z pewnych stereotypów rządzących zbiorowym myśleniem o porno i ludziach w tej branży siedzących. różnimy się - Ty i ja - podejściem do produktu kultury jako takiego - dla mnie nie ma znaczenia, co artysta/manipulator/cyniczny wielbiciel wywczasów na honolulu chciał przez ten produkt sobie załatwić, tylko to, co ja sam, w trakcie odbioru owego produktu dostrzegłem. nie wyklucza to istnienia oczywistych obiektywnych norm, zgodnie z którymi mozna oceniać film czy książkę, ich brak pozwalałby skasować arcydzieło i nobilitować szit w myśl zasady "takie to jest, jakie mnie się wydaje" (i według mnie, to jest prawdziwy problem dzisiejszych odbiorców - pewność siebie zastępująca chęć zdobycia podstawowej wiedzy o kulturze) - tylko akurat w przypadku tego właśnie filmu mozna obiektywnie stwierdzić, że jest on ironiczny i zostawić sprawę intencji jego twórców innym dywagacjom. masz pełne prawo podejrzewać, że ich targetem było "bezmózgie społeczeństwo" - ma prawo Cię to wpieniać. a jednocześnie ja mam podstawy stwierdzić, że jest w nim sporo (zabawnej? - kwestia gustu) ironii, która nawet jeśli nolens volens przez reżysera/scenarzystę/aktorów została w nim zainstalowana, to dała mi parędziesiąt minut bezpretensjonalnego funu. i refleksję nad tym, czy porno naprawdę tak kaleczy ludzkie jestestwa:)
pozdrawiam Cię serdecznie
To jest wzruszający film o miłości i przyjaźni (zresztą wszystkie filmy Smitha o tym są). I tyle. Smith jest jedynym gościem który potrafi zrobić wzruszający film montując tam bandę wulgarnych, lubiących porno onanistów. I na tym polega jego talent. Można go lubić albo nie. Ja uwielbiam.
Jajcarski film, po prostu pokręcony. Taki był zamiar twórców i aktorów. Sam poczatek to pokazuje: samochód omijajacy pijanego rowerzystę wjeżdza w płot. Co to ma do dalszej fabuły? Zupełnie nic. Jest to pokazanie że film będzie pojeb***y. I taki jest. Satyra na Gwiezdne Wojny a raczej na jej porno odpowiedniki jak w realu. Kompletnie walnięta para gejowska, pokręcony aktor porno całkiem serio i jego holenderski ster itd. Po prostu kupa smiechu. Dajcie sobie troche luzu - nie doszukujcie sie w tym filmie jakiejś nadzwyczajnej fabuły. Film dużo lepszy od kretyńskich komedii z Leslie Nielsenem. Przypomina mi trochę zwariowane pomysły Jack Blacka.
uważasz, że Naga Broń (i jej kontynuacje) jest kiepska?
To najlepsze komedie jakie w życiu widziałam:)
pozdrawiam
Oglądałem ten film wczoraj z dziewczyną (zasnęła biedna), i szczerze bardziej PO*PIERDOLONEGO filmu jak żyję nie widziałem, wiem, bardzo inteligenta wypowiedz ale adekwatna do poziomu filmu...
Dla idiotów... albo idiotek? No to tobie powinien przypaść do gustu. Nie ma to jak kompletne pustaki. LOL :)
kevin smith, podobnie jak, na przykład, john waters czy wes anderson, nie jest reżyserem dla wszystkich. wystarczy obejrzeć jeden z jego filmów, aby ustosunkować się do jego twórczości - jedni go nienawidzą, drudzy kochają. ja należę do drugiej grupy, gdyż po prostu poczucie humoru kevina smitha przypadło mi do gustu. nie czyni mnie to jednak idiotką, tylko osobą o innym poczuciu humoru niż założyciel tematu.
świetny film,tym co sie nie podoba mieli chyba bardzo ciezkie dziecinstwo ewentualnie maja juz taki posrany charakter nudziarza bo w tym kraju ludzi wesolych i usmiechnietych strasznie brakuje .
Słabiutki film. Nie polecam.
Ogólnie się wynudziłem na nim. Śmiesznych tekstów czy scen minimalna ilość.
Wszystko się zgadza, oprócz muzyki. Kilka kawałków było naprawdę mocnych. Smith zawsze kręcił filmy na "swoją miarę". Tym razem nie jest inaczej, ten gość robi swoje. Ktoś go lubi albo nie. Wiem, że to kino nastawione na banalną/tendencyjną rozrywkę i ... godzę się z tym. Wiedziałem co będę oglądać i to dostałem. Oczywiście do jego "Sprzedawców" daleko temu obrazowi, ale tak jak wspomniałem - filmy Kevina Smitha oglądają albo jego miłośnicy/zwolennicy albo antyfani. Chcesz to zobaczyć, zastanów się.