Po pierwszym oglądnięciu wydawało mi się, że to szit. Nudny, rozwlekły i kompletnie bez sensu. Po drugim seansie zmieniłem zdanie. Myślę, że ten lekki brak sensu przedstawionych wydarzeń to najlepszy obraz współczesnej wojny, bezsensownej do szpiku kości. Zresztą w ogóle w rosyjskim kinie - brak sensu to sens sam w sobie;) Kino ze Wschodu to nie amerykańskie kaszany, ono wymaga wnikliwszego podejścia i odczytania metafor.
Zachwycił mnie w tym filmie wątek miłosny. To nie kolejna prymitywna historyjka (bo "historią" tego nazwać się nie da) o tindżerach rodem z Disney Channel. To jest niełatwa opowieść o miłości dwojga ludzi doświadczonych przez życie. Nie jest przerysowana, ani przesłodzona (jak w większości dzisiejszych filmów), ani też nadmiernie zohydzona (jak we "Wrogu u bram"). Jest po prostu prawdziwa, prawdziwa jak życie. Jednocześnie wątek nie został opowiedziany zbyt dosłownie, mamy tu trochę niedopowiedzeń i niedomówień w sprawach których można bez problemu się domyślić.
Tylko dlaczego to jest takie krótkie?! Po pół godzinie filmu wątek miłosny znika i nie ma już o nim mowy do końca seansu. Moim zdaniem to zbrodnia zamordować tak dobrze zapowiadający się temat. To powinien być wątek pierwszoplanowy, a nie epizodyczny. Więcej takich fragmentów w filmach w przyszłości!
Jako dramat obyczajowy dokonały. Ale jako film wojenny o Czeczenii zdecydowanie bardziej polecam kultową "Wojnę" z 2002 roku.
7/10.
Ja po tym filmie spodziewałem się po prostu czegoś innego.Jestem po pierwszym seansie i muszę stwierdzić że film jest niezły ale nic poza to, nie ma tutaj ani głębszej rozkminki na temat wojny, jak napisałeś film sprawia wrażenie jakby był lekko bez sensu, a metafor tez się żadnych nie doszukałem, możliwe że po kolejnym seansie zmienię zdanie.