Przez cały film byłam dziwnie zmieszana. Niespodziewane sceny śmierci w tajemniczym budynku, nachalni współmieszkańcy, kolokwialnie mówiąc nie trzyma się kupy.
Dopiero gdy film się kończy dowiadujemy się że chodziło o życiową lekcję, jaką główna bohaterka Jessica otrzymała (być może) od Boga.
Plan na film był niezły, wykonanie gorsze. Gdyby znajomy, który widział ten film już wcześniej, nie namawiał mnie uparcie do obejrzenia tej pozycji, przypuszczam że wylaczylabym go nie czując kompletnie żadnej straty. No chyba że czasu.