7.5/10 - więcej temu filmowi dać nie mogę. Wszystkie motywy już gdzieś kiedyś były, a i reżyser nie poskładał ich tak, żeby stare pudełko wyglądało jak nowe. Generalnie fajny film, ale czy to jest życiowa rola Mickey'a Rourke'a ? Nie wydaje mi się. Owszem pasował on do odgrywanej postaci wprost perfekcyjnie, ale zagrał ją ... hmmm ... zwyczajnie ? Nie chodzi mi o to, że mam coś do kreacji jaką stworzył, bo była dobra. Z tym że tak, jak mówiłem film nie zaskoczył mnie tak, jak się spodziewałem. Zadziwia mnie tutaj nominacja do Złotego Globu dla Marisy Tomei - jej rolę spokojnie mogłaby zagrać każda inna aktorka (oczywiście jej pokroju, nie że Paris Hilton, czy Pamela Anderson) Chodzi mi o to, że nie była to rola jakby strasznie wymagająca - trochę pokręciła tyłkiem. Na plus na pewno zakończenie (to nie Rocky) i przesłanie. Poza tym walki i sposób ich przedstawienia ;) Podumowując: film fajny, ale po całym tym hypie związanym z powrotem Rourke'a spodziewałem się filmu b. dobrego, a tego nie dostałem.
powrotem rourke'a było raczej Sin City (bo Desperado przemilczmy). Wg mnie Rourke zagrał fenomenalnie, a odnośnie Globu dla Marisy Tomei to też nie rozumiem za co? Chyba za ładny tyłek i świetne ciało jak na swój wiek, bo poważnie jej rola nie miała żadnych ambitnych momentów aktorskich wg mnie.
Dla mnie i nie dla wielu moich znajomych wielkim powrotem tego aktora było właśnie Sin City. Właściwie żadna ze znanych mi osób, która widziała ten film nie wyobraża sobie Marva w innej postaci :) Pytanie czy rola Marva zasługuje na miano przełomowej? Raczej nie i pewnie sam Rourke też tak sądzi.
Zapaśnik sam w sobie to bardzo dobry dramat ale na pewno nie wybitny, widziałem już lepsze podobne produkcje. Dla Rourke`a to jednak film przełomowy i nie chodzi tu tylko o to czy zagrał bardzo dobrze tą czy tamtą scenę bo wiele razy udowadniał, że jest dobrym aktorem ale przede wszystkim zagrał bardzo naturalnie. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że Mickey "zagrał" bardziej siebie niż RAMa. Nie da się ukryć, że pomijając burzliwą karierę zawodową obaj panowie ponieśli klęskę w starciu z rzeczywistością i oglądając ten film trudno nie odnieść wrażenia, że jest on swego rodzaju katharsis dla Rourke`a. Jeśli to nie prawda, to nawet lepiej dla Rourke`a bo świadczy o tym, że aktor jest coraz lepszy i może stawiać czoło coraz ambitniejszym rolom.
Wcześniej wyczytałem, że RAMa miał zagrać Cage. Dzięki bogu/bogom za wsparcie bowiem aktor odrzucił rolę i powstał dzięki temu kolejny dobry film. Gdyby Cage wziął tą rolę to pewnie po obejrzeniu filmu nie wiedziałbym czy się śmiać czy płakać.